Tajemnicze istoty, morderczy psychopaci i mroczne siły – z myślą o tych, którzy lubią się bać, wybraliśmy najstraszniejsze horrory na Netflixie. W sam raz na zbliżające się Halloween.
Nasze zestawienie najlepszych horrorów na Netflixie
„Czyj to dom?”: Groza godna nagród
Bol i Rial (Sope Dirisu i Wunmi Mosaku) przeszli przez piekło, uciekając z pochłoniętego wojną Sudanu Południowego. Po miesiącach starań brytyjski rząd w końcu przyznał im status uchodźców. Para otrzymuje z przydziału rozpadający się dom, w którym mają nadzieję zacząć nowe życie. Wkrótce odkrywają jednak, że nie są sami. „Czyj to dom?” to genialny film grozy, w którym od nawiedzonego domu straszniejsza wydaje się ludzka obojętność na cierpienie innych. Debiut Remiego Weekesa jest jednym z nielicznych horrorów w historii docenionych brytyjskim Oscarem. Warto!
„Ulica strachu”: Nostalgiczny slasher
Twórcy slasherów zbyt często całą swoją uwagę poświęcają makabrycznym śmierciom, kompletnie zapominając o fabule. W „Ulicy strachu” reżyserce Leigh Janiak udaje się tej pułapki uniknąć. Horror przedstawia wydarzenia, które wstrząsnęły miasteczkiem Shadyside odpowiednio w 1994, 1978 i 1666 roku. Wedle miejscowej legendy, kolejnej niewyjaśnione tragedie to efekt ciążącej na mieszkańcach klątwy. Paczka nastolatków postanawia dotrzeć do sedna sprawy. „Ulicę strachu” docenicie nie tylko za zawiłą historię, lecz także dobre zdjęcia, mroczne momenty oraz szczyptę nostalgii za klimatem minionych dekad.
„Ciche miejsce”: Sposób na przetrwanie
Gdy ujawniono, że John Krasinski, czyli Jim Halpert z „Biura”, wyreżyseruje horror, wielu krytyków wróżyło mu porażkę. Tymczasem aktor zaskoczył wszystkich kameralną historią rodziny Abbottów, która musi stawić czoła mrocznym istotom. Aby przetrwać, Evelyn (Emily Blunt), Lee (Krasinki) i ich dzieci żyją w kompletnej ciszy, podobnie jak widzowie przed ekranami, w napięciu wyglądający czyhającego na bohaterów niebezpieczeństwa. Po sukcesie produkcji i jej sequelu rozpoczęto już prace nad dwiema kolejnymi częściami.
„Under the Shadow”: Wojenna trauma
W katalogu Netflixa nie brakuje horrorów spoza hollywoodzkiej bańki. Na szczególną uwagę zasługuje irańskie „Under the Shadow”. Shideh i jej córka Dorsa (Narges Rashidi i Avin Manshadi) próbują prowadzić normalne życie w ogarniętym wojną Teheranie. Pomiędzy kolejnymi alarmami bombowymi kobieta zauważa, że w ich domu zaczynają się dziać niepokojące rzeczy. Horror Babaka Anvariego doceniono na światowych festiwalach filmowych, a produkcję wychwalano za wielowymiarowy obraz traumy wojennej.
„Blair Witch Project”: W poszukiwaniu prawdy
Najciekawsze horrory to te, które eksperymentują z gatunkową formułą. Jednym ze wzorowych przykładów jest „Blair Witch Project”. Produkcja stylizowana na amatorski film nakręcony ręczną kamerą opowiada o trójce zaginionych w lasach Maryland studentów. Jedyne, co po nich zostało, to taśma będąca zapisem ich poszukiwań legendarnej wiedźmy. Podczas premierowych pokazów widzowie wychodzili przerażeni z kina. Po części za sprawą legendy ukutej przez twórców, którzy przekonywali, że to horror oparty na faktach.
„#Alive”: Inaczej o zombie
Na platformie Netflix znajdziemy wiele produkcji poświęconych zombie. Większość z nich bazuje na wyeksploatowanych kliszach i schematach, są jednak takie, którym udaje się znaleźć świeże spojrzenie na gatunek. Bohaterem „#Alive” jest Oh Joon-woo (Ah-in Yoo), którego dni upływają na graniu. Gdy z dnia na dzień Koreę opanowuje tajemniczy wirus zmieniający ludzi w zombie, chłopak musi znaleźć sposób, by przetrwać w swoim malutkim mieszkaniu.
„Cam”: Walka o tożsamość
Netflixowi producenci mają nosa do młodych talentów, takich jak reżyser Daniel Goldhaber i scenarzystka Isa Mazzei. Ich „Cam” to historia Alice (Madeline Brewer), młodej studentki pracującej w sekskamerce. Gdy ktoś kradnie jej tożsamość, rozpoczyna walkę ze swoją mroczną sobowtórką. Elektryzujący – w dużej mierze za sprawą zdjęć Katelin Arizmendi i świetnej ścieżki dźwiękowej – festiwalowy przebój warto obejrzeć więcej niż raz.
„Dziwak”: Dzień z życia
Najstraszniejsze horrory na Netflix to często niezależne produkcje pokroju „Dziwaka”. Aaron (w tej roli reżyser, scenarzysta i operator w jednym, Patick Brice) odpowiada na nietypowe ogłoszenie Josefa (Mark Duplass), który chce nakręcić dzień ze swojego życia. Z biegiem dnia Aaron zaczyna podejrzewać, że to nie jest prawdziwy cel jego wizyty. Kameralna produkcja na przemian bawi i straszy. Podobnie jak jej kontynuacje, choć brakuje im elementu zaskoczenia znanego z oryginału.
„I Am the Pretty Thing That Lives in the House”: Niepokój
Jeśli szukacie horroru, któremu rytm wyznaczą kolejne jump scare'y i karnawał przemocy, to nie jest film dla was. „I Am the Pretty Thing That Lives in the House” to kameralny film, na który składają się długie, statyczne ujęcia. W ich centrum znajdują się Lily (Ruth Wilson), która opiekuje się cierpiącą na demencję Iris Blum (Paula Prentiss), pisarką w podeszłym wieku. Z biegiem czasu młoda kobieta zaczyna odkrywać tajemnice skrywane przez wiekową posiadłość. Zamiast okrzyków przerażenia film wywołuje poczucie niepokoju, które sączy się z ekranu od początku do końca.
„Szczęki”: Klasyk gatunku
Naszą listę najstraszniejszych horrorów zamyka absolutny klasyk gatunku, czyli „Szczęki” Stevena Spielberga. Mimo symbolicznego budżetu i ciągłych wpadek na planie (np. niedziałający animatronik), historia krwiożerczego rekina przeszła do historii jako jeden z najlepszych filmów grozy. Wiele późniejszych produkcji, pokroju „Obcego” czy „Nie!”, czerpał z zapoczątkowanych przez reżysera trików i rozwiązań formalnych. Mimo upływu lat „Szczęki” to wciąż świetny materiał na seans.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.