Znane skandynawskie marki i dopiero przecierające sobie szlak w branży mody nazwiska. Na wybiegach luźny minimalizm i przerysowany, szalony eklektyzm. Tydzień mody w Kopenhadze na dobre już przestał być lokalną imprezą. Zainteresowanie, jakim się cieszył w tym sezonie, można śmiało porównywać do tego, jakie generują cztery najważniejsze fashion weeki na świecie.
26 godzin. Tyle trwała podróż pewnej australijskiej artystki, obok której siedziałam na jednym z pokazów. Gdy zdziwiona zapytałam, co skłoniło ją do podjęcia tak długiej podróży, skoro w Kopenhadze spędzi niecałe trzy dni, odpowiedziała krótko: – Tu po prostu trzeba być.
Podobnie pomyśleli chyba też inni. Obok stałych bywalczyń, czyli skandynawskich influencerek i ich zafascynowanych duńską modą amerykańskich koleżanek, w tym sezonie pojawili się najważniejsi w branży, choćby Scott Schuman i James Goldstein. Mimo że proporcjonalnie do popularności zwiększył się także lans, uliczne targowisko próżności nie zdominowało wydarzenia. Zrobiły to kolekcje, w których zrównoważone podejście do mody mieszało się z zabawą, a przerysowane sylwetki towarzyszyły rozmaitym interpretacjom tradycyjnego skandynawskiego minimalizmu. Wybraliśmy najciekawsze.
Saks Potts: hołd dla kobiecości
Barbara Potts i Cathrine Saks bezczelnie zagrały swoim gościom na emocjach. Nie dość że zorganizowały pokaz w założonej w 1825 roku Królewskiej Akademii Muzycznej i rozpoczęły od wzruszającego występu kwartetu smyczkowego, to zaprezentowały kolekcję będącą celebracją kobiecego ciała i kobiecej przyjaźni oraz prezentującą nową, znacznie bardziej dojrzałą odsłonę ich marki.
Kolekcję na wiosnę-lato 2020 zatytułowały „Latina Gala”, czyniąc z niej hołd złożony zmarłej tragicznie Selenie Quintanilli-Pérez (wokalistka zginęła w 1995 roku z rąk swojego menedżera). Wśród projektów próżno było więc szukać rozmaitych wariacji na temat kultowego już skórzanego płaszcza. Na wybiegu pojawił się on zaledwie raz i był jedynie dodatkiem do sylwetek inspirowanych latami 90., stylem flamenco i estetyką Dzikiego Zachodu. – Kobiety reprezentujące hiszpańską kulturę wiedzą, jak z dumą obnosić się ze swoją kobiecością – mówiły projektantki po pokazie. – Zmysłowość postrzegają jako siłę i widać to w ich sposobie ubierania się.
W 12. już kolekcji Saks Potts znalazły się więc obcisłe spodnie i mikrotopy w kolorze ostrej czerwieni, skórzane komplety, spódnice z falbanami oraz dodatki inspirowane rodeo. Projektantki po raz pierwszy zaprezentowały także ubrania z dżinsu.
Rodebjer: awangardowe detale
– Rytm Marrakeszu połączony z tętnem Nowego Jorku – tak swoją najnowszą kolekcję podsumowała założycielka i projektantka Rodebjer, Carin Rodebjer. Zorganizowany po kilku sezonach przerwy pokaz (wcześniej Carin decydowała się jedynie na prezentacje lub po prostu publikowała w sieci gotowy lookbook) był jednak nie tylko miksem inspiracji. Sprawnie łączył doskonale znane fankom marki fasony i kroje z detalami powstałymi w wyniku zastosowania innowacyjnych technik oraz z nowymi, autorskimi wzorami.
Rodebjer wierna jest swojemu pragmatycznemu i minimalistycznemu podejściu do mody, łączy je jednak z intensywną kolorystyką i awangardowymi detalami: ciągnącymi się po ziemi, mięsistymi frędzlami, asymetrycznymi wycięciami czy mocno przeskalowaną formą.
Stine Goya: vogueing na wybiegu
Stine Goyi brawa należą się nie tylko za kolorową i inspirowaną latami 80. kolekcję, ale też za chyba najbardziej zróżnicowany casting w historii kopenhaskiego tygodnia mody. Profesjonalne modelki można było policzyć na palcach jednej ręki. Do zaprezentowania najnowszej kolekcji Goya zaprosiła za to przedstawicieli subkultury ballroomu oraz pochodzące z rozmaitych środowisk i reprezentujące różną rozmiarówkę dziewczyny, które do udziału w pokazie zgłosiły się przez popularną aplikację społecznościową Bumble.
To oni – tańcząc, twerkując i imitując chód najsłynniejszych supermodelek – ożywili najnowsze projekty Goyi: przywołujące na myśl „Dynastię” garsonki w grochy, sukienki z dużymi bufami, spodnie dzwony i kwieciste total looki zestawione z kolorowymi rajstopami i butami na 13-centymetrowej platformie. „Walking the runway, eating the runway, serving the runway” – dewiza vogueingu stała się tu faktem.
Cecilie Bahnsen: pióra w ruch
Na ulicach Kopenhagi sukienki Cecilie Bahnsen rywalizowały chyba tylko z dodatkami z nowej kolekcji Bottegi Venety. Nie zawiodła także nowa kolekcja ulubienicy influencerek. Znana z pełnych objętości, „dmuchanych” sukienek Bahnsen w nowym sezonie postanowiła jednak wyposażyć niektóre z projektów w pióra i uzupełnić kolekcję o bardziej przylegające do ciała modele, lejące garnitury oraz dwuczęściowe komplety złożone z krótkich topów i spódnic midi.
Cecilie Bahnsen, która autorską markę założyła niedawno, bo w 2015 roku, do pokazu na wiosnę-lato 2020 podeszła bardzo minimalistycznie. I była to świetna decyzja. Otwarta przestrzeń niedaleko portu, naturalne dzienne światło i zapowiadający ulewę zimny wiatr idealnie podkreślały warstwowość zastosowanych w kolekcji materiałów oraz wprawiały w ruch pióra i falbany z organzy. A w połączeniu ze spokojną muzyką klasyczną, która wybrzmiała podczas finału, stworzyły nastrój niczym z baśni Andersena.
Ganni: deszczowy jubileusz
Nostalgicznie, choć tym razem przy dźwiękach synth-popowych utworów duńskiej wokalistki MØ, było także na pokazie Ganni, które w tym roku obchodzi dziesięciolecie działalności. Ditte i Nicolaj Reffstrup, którzy dekadę temu odkupili udziały w podupadającej marce, w krótkim czasie zdołali uczynić z niej projekt, który nie tylko trafił w gusta influencerek, ale przede wszystkim skierował na Kopenhagę spojrzenia najbardziej opiniotwórczych dziennikarzy, kupców i inwestorów.
W kolejny rozdział historii Ganni Reffstrupowie wkraczają dziś nie tylko z sentymentalną kolekcją, w której sporą rolę odgrywają wariacje na temat ich najbardziej znanych projektów, ale przede wszystkim z nowymi wyzwaniami. Dzięki sporej inwestycji ze strony L Catterton już niedługo otworzą swoje pierwsze punkty sprzedaży w Stanach Zjednoczonych. Nic więc dziwnego, że para jubileuszowy pokaz potraktowała przede wszystkim jako celebrację.
Ditte i Nicolaj gości zaprosili tam, gdzie odbył się ich pierwszy pokaz, i zaprezentowali szeroki wybór lakierowanych kurtek i szortów, dziewczęcych sukienek noszonych na batikowe T-shirty, dżinsowych kompletów, spodni z wysokim stanem i wężowych kozaków za kolano. Najgorętszym przedmiotem pożądania stała się jednak przeciwdeszczowa peleryna wykonana z odpadków po ziemniakach. Ubrani w nią goście i modelki długo tańczyli w strugach deszczu.
By Malene Birger: minimalizm nadal w cenie
Mimo że ulubionym zestawem duńskich influencerek stały się w ostatnich sezonach kolorowe szerokie sukienki i sneakersy, minimalizm nadal pozostaje ważnym elementem skandynawskiego stylu. Fanki luźnych, niezobowiązujących fasonów i prostoty przełamywanej nieco bardziej awangardowymi detalami znajdą je w wiosenno-letniej kolekcji By Malene Birger.
Zatytułowana „Wild is the Wind” kolekcja stanowi bardzo umiejętnie dobrany zbiór uzupełniających się wzajemnie ubrań i dodatków idealnych na lato. Znalazły się w niej zarówno popelinowe sukienki maxi i luźne trencze, jak i lniane spodnie w kant i krótkie żakiety w stylu lat 60., stonowane oversize’owe garnitury wprost stworzone do tego, by nosić je z pojemną torbą i płaskimi sandałami oraz eleganckie jedwabne spódnice i topy. Wszystkie na tyle uniwersalne, że – w zależności od akcesoriów – można je nosić za dnia i wieczorem oraz niezależnie od okazji. Taka moda obroni się zawsze.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.