Znaleziono 0 artykułów
22.07.2024

Najpiękniejsze kreacje Taylor Swift zobaczymy na londyńskiej wystawie

22.07.2024
Taylor Swift podczas trasy koncertowej "1989", 2015 rok. Dzięki uprzejmości TAS Rights Management, LLC

Niech lepiej śpiewa piosenki, a nie pokazuje ciuchy – marudzą spece od mody, bo przecież żadna z niej ikona stylu. A tymczasem Taylor Swift wchodzi w swoją muzealną erę spektakularnie, bo niecodzienną wystawą w londyńskim Victoria and Albert Museum.

Czego ma więcej: butów czy nagród? W ramach wystawy „Taylor Swift / Songbook Trail”, która rusza 27 lipca i potrwa do 8 września 2024 r., będzie można zobaczyć stylizacje, w których wokalistka wychodziła na scenę i występowała w teledyskach, ale nie tylko. Swift, zdobywczyni 14 nagród Grammy, wyciągnęła z szafy również kilka prestiżowych statuetek, wygrzebała parę niepokazywanych wcześniej artefaktów z dzieciństwa i podzieliła się z muzeum instrumentami.

Ekspozycja ma przede wszystkim celebrować niespożyte kreatywne moce Taylor Swift, jej zdolność do subtelnej, ale zauważalnej metamorfozy, wreszcie elokwencję autorki tekstów i swobodę w nawiązywaniu do sztuki, historii czy literatury. Te pozamuzyczne tropy są często obecne w jej piosenkach, teledyskach i oprawie wizualnej koncertów. Stanowią one niezwykle istotny element dziewczyńskiej opowieści, którą snuje od czasów premiery debiutanckiego albumu wydanego jesienią 2006 r.

Taylor Swift podczas występu na trasie Soul2Soul, 2007 rok. Dzięki uprzejmości TAS Rights Management, LLC

Swift jeszcze przez kilka miesięcy pozostaje w trasie koncertowej, a trwająca właśnie „The Eras Tour” już przekroczyła mityczną granicę miliarda dolarów zysków, bijąc tym samym rekord najbardziej lukratywnego światowego tournée w dziejach muzyki rozrywkowej. Taylor Swift w czasie tych 18 lat od debiutu zbudowała imperium – w branży, która z rzadka poważa kobiety, to wielka sztuka, więc, pozwolę sobie na marny dowcip: nic dziwnego, że skończyła w muzeum. Choć niektórzy się dziwią, że ktoś chce wystawiać jej stylizacje.

Moda na piosenki, ale nie piosenki dla mody

Czy wam się to podoba czy nie, wkład Taylor Swift w kanon muzyki pop jest potężny, ale to jednak dziwne, że fundamentem jej pierwszej londyńskiej wystawy będą stylizacje – komentuje na łamach „Dazed” dziennikarz modowy Elliot Hoste. – Piosenkarka nie wywarła przecież wielkiego wpływu na modę, nie rządzi w tym świecie, bo woli stawiać na łatwostrawne kostiumy sceniczne, których nikt nie projektuje z zamysłem przekraczania granic.

To prawda, Swift na scenie nosi się dość grzecznie – to fakt, a nie ocena. Spełnia stereotypowe wyobrażenia o estradowym przepychu w wykonaniu sympatycznej dziewczyny z sąsiedztwa, więc rezygnuje z prowokacyjnych, progresywnych stylizacji. Lubi błysnąć. Cekiny, brylanty, połyskliwe materiały. Na bogato, ale bez ekstrawagancji. To nie Lady Gaga, która – zanim rozkochała się w wieczorowych sukniach w stylu złotej ery Hollywood – z upodobaniem nosiła na scenie i poza nią awangardowe projekty takich marek, jak Mugler czy Alexander McQueen. To nie Rihanna, która potrafiła pokazać się na okładce magazynu „Interview” w białej, skórzanej masce zakrywającej całą twarz, na okładce „Dazed” – przebrana za jointa, a gdy zaszła w ciążę, sensację wzbudzały jej codzienne stylizacje tworzone na przekór tym wszystkim bzdurnym przekonaniom o tym, co wypada przyszłej matce.

Kadr z teledysku do utworu "Willow", 2020 rok. Dzięki uprzejmości TAS Rights Management, LLC

Taylor Swift nie jest tak brawurowa, ale ten brak brawury jest przecież głęboko przemyślany – jak wszystko, co robi. Moda gra u Swift drugoplanową rolę, musi być spójna z tym, co akurat nagrywa i o czym śpiewa, ale nie odwraca uwagi od treści piosenek. Określa gatunek muzyczny, przynależność do konkretnej sceny, ton i nastrój płyty. Tylko tyle i aż tyle. Gdy grała country, wychodziła na koncerty w personalizowanych, ręcznie malowanych kowbojkach, których repliki do dziś pojawiają się w sklepach i na aukcjach online. Gdy wydawała swój pierwszy w pełni popowy album, nosiła w kółko crop topy – chciała zaznaczyć, że „1989” to płyta pełna lekkości, zabawy, świeżości, atmosfery imprezy. Gdy nagrała płytę „Reputation” – tę, na którą cień rzucił konflikt z Kanye Westem i nagonka medialna – chciała być mroczna i zadziorna, więc malowała usta ciemną szminką i nosiła wysokie kozaki.

Śladami Taylor Swift

Podoba mi się, że wystawa „Taylor Swift / Songbook Trail” nie zostanie pokazana w jednej wyznaczonej do tego sali: zebrane przedmioty zostaną rozrzucone po kilku pomieszczeniach i włączone do stałej ekspozycji w Victoria and Albert Museum. Bo choć sztuka już dawno wyszła z galerii i z powodzeniem wrosła w tkankę miejską, to pop na salony wpuszczany jest niechętnie. Wciąż przypominają o sobie archaiczne podziały na istotne i błahe, inteligentne i głupie, szlachetne i wyrachowane, na artyzm i komercję, twórczość poważną i pozbawioną wagi. Takie rozmieszczenie stylizacji, instrumentów, nagród i przedmiotów z dzieciństwa Taylor Swift stanowi więcej niż symboliczną deklarację uznania wobec muzyki pop, ale też pozwala zobaczyć piosenki Swift w szerszym kontekście.

Przede wszystkim wystawa, którą otwiera wspomniana para kowbojskich butów z trasy koncertowej w 2007 r., a zamyka czarna sukienka w stylu wiktoriańskim z teledysku do „Fortnight”, pokazuje drogę przebytą przez Taylor Swift. Od skromnej, ale niezwykle muzykalnej nastolatki, która tchnęła nowe życie w amerykańskie country, do wszechstronnej megagwiazdy, odnajdującej się równie dobrze w kontrolowanym kiczu electropopu, co obnażającym minimalizmie indie folku. Gdy rok temu magazyn „Time” przyznał Taylor Swift tytuł Człowieka Roku i zaprosił ją na okładkę, w towarzyszącym wyróżnieniu wywiadzie opowiadała o sinusoidzie łaski i niełaski, w które zwykła popadać. Raz kochana, raz nienawidzona, czasem ofiara, czasem oprawczyni, kiedyś milcząca konformistka, później świadoma politycznie feministyczna aktywistka. – Dawali mi tiarę, by chwilę później ją odebrać – mówiła na łamach „Time” już w trakcie trasy „The Eras Tour”. – Ale dziś, mając 33 lata, jestem w przełomowym momencie kariery. Nigdy wcześniej nie czułam się tak dumna, szczęśliwa, kreatywnie spełniona i wolna. Możemy szukać przesadnie skomplikowanych interpretacji, ale tu przecież chodzi tylko o jedną kwestię. Czy kiepsko się bawisz?

Kadr z telefysku "Fortnight (feat. Post Malone) by Taylor Swift", 2024 rok. Dzięki uprzejmości TAS Rights Management, LLC

Sukces „The Eras Tour” udowadnia, że z Taylor Swift nie da kiepsko się bawić. I pewnie z entuzjastycznym przyjęciem spotka się też wystawa w Victoria and Albert Museum. To nie jej pierwsza, ale za to idealnie kompatybilna z kalendarzami przemieszczających się właśnie po Europie Swifties. Wstęp na wystawę jest darmowy.

„Taylor Swift / Songbook Trail”, Victoria and Albert Museum South Kensington, Londyn, 27.07-8.09.2024 r.

Angelika Kucińska
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Najpiękniejsze kreacje Taylor Swift zobaczymy na londyńskiej wystawie
Proszę czekać..
Zamknij