Z trenczem jest trochę jak ze smokingiem i nie chodzi o to, że dobrze leży dopiero w trzecim pokoleniu. To element garderoby, który idealnie dobrany wystarcza na lata. Osłania przed zimowymi wiatrami i wiosennym chłodem, a przy okazji nigdy nie wychodzi z mody. Poniżej subiektywny przewodnik po najpiękniejszych prochowcach na ten i każdy kolejny sezon.
Trencz The Mannei: Fashion Killa
Gdyby spisać zasady stylu Alexis z „Dynastii”, modowy elementarz pani Colby brzmiałby mniej więcej tak: 1. Jeśli czeka cię policyjna obława, załóż suknię balową. 2. Nie istnieje coś takiego jak „za dużo biżuterii”. 3. Mnogość piór? Falban? Nie słyszałam. Oraz punkt czwarty i zarazem najważniejszy na liście – pamiętaj o poduszkach na ramionach. Można powiedzieć, że trencz The Mannei spełnia te wszystkie wymogi, choć w nieco uwspółcześnionej wersji. Jest na tyle szykowny, że z powodzeniem zastąpi suknię balową. Mimo klasycznej formy urzeka szczegółami – szylkretowymi guzikami, awangardowymi rękawami i przeskalowaną linią ramion. A na dodatek wpisuje się w ubóstwiane przez Alexis zasady power dressingu. Słowem? Dressed to kill.
Trencz Mugler: Nagi instynkt
Mundurek grzecznej uczennicy, ale ledwo zasłaniający pośladki. Niemal przezroczyste tuniki i kuse topy. W kolekcjach na wiosnę-lato 2022 ze świecą szukać bardziej zabudowanych projektów. W najbliższych miesiącach liczy się bowiem ciało. A co, jeśli za oknem chłód i plucha? Rozwiązanie nurtującego problemu znaleźli projektanci domu mody Mugler, którzy lekko oversize’owy prochowiec nacięli w okolicy talii, tworząc gabardynową uprząż. Efekt wysmuklenia sylwetki gwarantowany. Warto poczekać, by zobaczyć tył… tam dopiero zespół kreatywny Muglera puścił wodze nieokiełznanej fantazji.
Trencz LEBRAND: Dżinsowa piosenka
Katany, biodrówki w odcieniu indygo, denimowe topy, spódnice maksi i mini. Nie, to wcale nie lata 80., jak mogłoby się wydawać, zważywszy na wszechobecny dżins. To tu i teraz. Po prostu błękitna bawełna przechodzi renesans. O ile nie świeci nowym, jaskrawszym blaskiem. W denim oprawia się bowiem nie tylko klasykę gatunku, ale także kozaki (patrz: kolekcje Blumarine), torebki-kuferki (Versace) czy trencze. Przy czym przykładu tego ostatniego nie trzeba szukać daleko, wystarczy spojrzeć na rodzime podwórko i wybrać się do butików polskiej marki LEBRAND. Ich denimowy prochowiec sprawdzi się zarówno późną zimą, jak i wczesną wiosną. W wersji casualowej i nieco bardziej glamour.
Trencz 12 STOREEZ: Dwa oblicza
Podczas tegorocznego miesiąca mody prochowce można było zobaczyć w trzech odsłonach – noszone zamiast sukienek, o kilka rozmiarów za duże (by nabrały bufiastości w rękawach i okolicach bioder) oraz stylizowane warstwowo. No prawie. Bo gwiazdy street style’u wcale nie noszą dwóch płaszczy naraz. Kupują takie z dokładanym kołnierzem, jak w 12 STOREEZ. Ta młoda rosyjska marka powstała z myślą o zrównoważonej, kapsułowej szafie. A trencz o dwóch obliczach będzie doskonałym początkiem do rozpoczęcia jej kompletowania. Stylowy trik na już? Po godzinach trampki noszone do płaszcza wystarczy zamienić na skórzane trapery i z biura przenieść się na imprezę.
Trencz Stand Studio: W orbicie słońca
Coś dla optymistów – co zrobić, by na szare ulice wprowadzić odrobinę słońca? Polecamy wybrać się do butików skandynawskiej marki Stand Studio. Znajdziecie tam zapinany dwurzędowo trencz o zaoblonych ramionach, szyty z ekologicznej skóry w słonecznej żółci (lub jak kto woli – kolorze bananowym czy maślanym). A skoro zdołał wywołać uśmiech na twarzy niejednej Szwedki, co dopiero może uczynić w mimo wszystko bardziej pogodnej Polsce?
Trencz Mango: Na tropie deszczu
Wcale nie Arthur Conan Doyle, autor kryminalnych powieści o Sherlocku Holmesie, ukształtował wizerunek detektywa z Baker Street. Za dzisiejsze wyobrażenia Brytyjczyka odpowiada plastyk Sidney Paget, który przez lata ilustrował kolejne opowiadania Doyle’a publikowane w magazynie „Strand”. Niczym prawdziwy detektyw prześledził zostawione przez pisarza wskazówki, szkicując postać wysokiego mężczyzny o wydatnym nosie z deerstalkerką (myśliwska czapka) na głowie i w płaszczu do kostek z peleryną. Czy nie tak wygląda trencz z Mango? Nie dość, że został wykrojony jak przez najlepszych angielskich rzemieślników, to jeszcze ma patki na ramionach przypominające pelerynę. A to nie koniec niespodzianek. Wraz z nadejściem cieplejszych dni wystarczy odpiąć rękawy i kamizelka gotowa.
Trencz COS: Z brytyjskiego wymiaru
Gdyby Trinity wywodziła się z Wielkiej Brytanii, a nie Ameryki, zamiast lakierowanego płaszcza do kostek nosiłaby skórzany prochowiec. Najprawdopodobniej ten z COS. Model ma bowiem wszystko, by podobnie jak stroje bohaterów „Matriksa” być wiecznie modnym – lekko taliowany fason, czekoladowy odcień oraz androgeniczny krój.
Trencz Reserved: W krainie deszczowców
To w 1879 roku Thomas Burberry wynalazł wodoodporną gabardynę, torując drogę dla prototypu płaszcza przeciwdeszczowego, który stworzył 22 lata później. Projekt okazał się na tyle skuteczny w starciu z nieprzewidywalną aurą, że odkrywca Ernest Shackleton nosił go podczas wyprawy na Antarktydę w 1907 roku. Z tkaniny jego załoga wykonywała także odpierające wilgoć namioty. A co powiecie na wymyślony kilka lat temu prochowiec z ekologicznej skóry? W karmelowym, jak i czekoladowym odcieniu znajdziecie go m.in. w salonach Reserved. Nie tylko chroni przed deszczem, ale i osłania przed mrozem.
Trencz Zara: Mistrzowskie kwiaty dla Małgorzaty
„Niosła obrzydliwe, niepokojąco żółte kwiaty. Diabli wiedzą, jak się te kwiaty nazywają, ale są to pierwsze kwiaty, jakie się wiosną pokazują w Moskwie. Te kwiaty rysowały się bardzo wyraziście na tle jej czarnego płaszcza” – pisał w „Mistrzu i Małgorzacie” Michaił Bułhakow. Może chodziło mu o narcyzy? A może pierwiosnki? W każdym razie od kilku lat w warszawskich ogrodach zdaje się, że jako pierwsze kwitną fiołkowe krokusy. Te same, które wyhaftowano na trenczu z Zary. I choć nie zarysowują się tak wyraziście jak żółte kwiaty na czarnym tle, urzekają od pierwszego wejrzenia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.