Kultowe kosmetyki i perfumy, których Polki używały w PRL-u. O czym marzyły?
W PRL-u życie nie było usłane różami, choć miało intensywny zapach ich płatków (z bułgarskiego olejku). Perfumy miały kusić i zniewalać, makijaż ograniczał się do zdobyczy z Pewexu, natomiast pielęgnacja do jednego kremu z NRD. Jakie kosmetyki były najbardziej pożądane przez Polki w latach 80. i na początku 90.?
Urodziłam się w 1982 roku i lata 80. pamiętam jako najpiękniejszy czas w historii muzyki pop, mody pełnej złota, cekinów i piór wzorowanej na Alexis z „Dynastii” i makijażu z intensywnym różem na policzkach i ustach. Królowała fuksja pomadek i lakierów do paznokci Revlon oraz perfumy Poison Diora. Mama była prekursorką minimalizmu i jedną nogą w latach 90., więc używała szminek Margaret Astor w odcieniu zgaszonych brązów, neutralnego różu i nude. Natomiast tych kilka puzdereczek, jak puszka pachnącego talku czy granatowe pudełko pudru Yardley z łazienki mamy i babci, pamiętam do dziś. Jak elegantki zdobywały kosmetyki? O czym marzyły kobiety w PRL-u, a co było towarem nie do zdobycia?
Luksus za dolary: Jakie kosmetyki można było kupić w Pewexie?
– Pewex pachniał prawdziwym luksusem. Człowiek czuł się tam, jakby znalazł się w innym świecie. Z szarej, brzydkiej, smutnej Polski lądował na kolorowej planecie. A chodzenie z torbą czy papierowym opakowaniem z logo Pewexu, wzbudzało podziw innych! – opowiada Violetta Piwnicka, moja mama. Wycieczkę do Pewexu z Torunia do Bydgoszczy (w Toruniu Pewexu przez pierwsze lata jego istnienia nie było), opisuje jako wyjazd życia. To tam można było kupić mydło, perfumy, klocki i samochód. Obiektem pożądania była kolorowa gąbka do mycia ciała za 40 centów. Markowe jeansy Wranglera czy Lee kosztowały 10 dolarów (połowę pensji inżyniera), modny skórzany kożuszek 200, a Fiat 126p, czyli Maluch – 1000 dolarów. Obywatele PRL-u byli oszukiwani przez aparat państwowy i w ramach pensji częściowo dostawali bony dolarowe, których wartość była niższa niż prawdziwych dewiz. Jednak pragnienie kupienia czegoś z Zachodu było spełnieniem marzeń w czasach pomarańczy nie dość, że dostępnych na kartki, to w dodatku głównie przed Bożym Narodzeniem. – Oferta pewexowskich wiktuałów nie przypominała perfumerii Sephora. Bardziej drogerię z kosmetykami mass marketowymi, takimi jak St. Ives Swiss Formula, który kosztował wówczas krocie. Całkiem niedawno znalazłem opakowanie po mleczku do demakijażu tej marki w starym kufrze. Na świecie uchodził za przeciętny, dostępny produkt, a u nas miał status Sensai Kanebo – mówi Sergiusz Osmański, dyrektor artystyczny Sephora, guru makijażu.
Być może... Poison: Jakie zapachy królowały w Polsce w latach 80. i 90.?
– W kioskach RUCH-u można było kupić wyłącznie produkty z PRL, jak perfumy dla kobiet Być może… czy męską Przemysławkę, które woziliśmy z moim przyjacielem, ginekologiem, pociągiem do Czechosłowacji na handel. Ale najpiękniejszymi perfumami były Pavlova Payot, dostępne w Modzie Polskiej z łabędziem wyrzeźbionym na flakonie [miks tuberozy, hiacyntu, neroli, jaśminu, drzewa sandałowego, piżma, wetiweru i wanilii – przyp. red.]. Po ich użyciu krążyły legendy, że pachniało mną w pomieszczeniu przez kolejne dwa dni – opowiada Jolanta Piwnicka, moja babcia.
W domach u najzamożniejszych gościli gracze z górnej półki, jak perfumy Miss Dior czy Chanel N°5. Ówczesne szanujące się, ale nieco skromniejsze obywatelki pachniały Soir de Paris marki Bourjois. W kompozycji dominowały pudrowo-kwiatowe nuty fiołka, lilii, jaśminu i konwalii. Opcjonalnie używały wody Kobako Bourjois. Orientalnoprzyprawowa mieszanka autorstwa Ernesta Beaux (twórcy Chanel N°5) była zapachem dla odważnych.
Elegantki chciały nosić Poison Diora, ale nie wszystkie mogły sobie na niego pozwolić. Polskie marki stworzyły więc własne odpowiedniki. Parfums Cafe z charakterystycznym flakonem z ziarnem kawy na etykiecie nawiązywały do Opium Yves Saint Laurent. Poison Diora inspirowali się twórcy zapachu Currara, których hasło reklamowe brzmiało do rymu „kusi i zniewala”. Perfumy marki Comindex pachniały aldehydami, cynamonem, goździkami, jaśminem, piżmem, pomarańczą, różą, sandałowcem, tuberozą, wanilią. Natomiast polska kompozycja Pani Walewska, w granatowo-kobaltowym opakowaniu, podobno naśladowała słynną „piątkę”. W Pewexie dostępny był pożądany pachnący krem i perfumy z tej samej linii. Na drugim biegunie mocy były delikatniejsze kompozycje od Coty, jak piżmowy Masumi („są kobiety, które pachną wiatrem, ten wiatr nazywa się Masumi”). Można było również „Pachnieć krzykiem z wykrzyknikiem”, czyli słodkim Exclamation!
– Męskim, najbardziej pożądanym zapachem była woda kolońska Old Spice. Miała w Polsce wówczas status kompozycji rangi Hermèsa! To kultowe męskie perfumy z tamtych lat z nutami tytoniu z Pewexu – mówi Sergiusz Osmański. Mężczyźni używali także roll-onu Burley Tobacco. Reszta obywateli używała w latach komuny rodzimych szlagierów, jak Brutal, Wars, Przemysławka i wody Prastarej. Nie wspominając o Wodzie Brzozowej, której zastosowanie doustne pamiętają fani filmów Barei.
Krem Nivea i talk: Jak wyglądała pielęgnacja twarzy i ciała Polek w PRL-u?
Pielęgnacja ciała z czasów komuny? Luksusem było mydełko Fa, które miało podobno piękny zapach, w porównaniu z topornym, szarym jak cały PRL mydłem Biały Jeleń. Sergiusz Osmański wymienia jako najbardziej pożądane kosmetyki z tamtych czasów roll-on Fenjal i dezodoranty w spreju Impulse, Bac czy 8x4.
W każdej łazience miejsce honorowe zajmował talk w granatowej puszce, za dolara (oczywiście z Pewexu). Był stosowany przez kobiety jako antyperspirant oraz zapobiegawczo przeciwko odparzeniom czy otarciom ciała w upalne dni. Niektóre osypywały nim całe ciało, żeby pięknie pachnieć. Aktualnie talk jest wycofany ze względu na potencjalne działanie rakotwórcze. Kategoria balsamów czy kremów do ciała za żelazną kurtyną nie istniała. Jako „pachnidło” stosowano olejek z róży bułgarskiej – przez wiele osób mocno znienawidzony, co pokutuje do dziś niechęcią do różanych kompozycji. Jeśli zaś chodzi o pielęgnację twarzy, dostępny był przez wiele lat wyłącznie tłusty krem Nivea. Albo się go używało, albo nie stosowało kremu wcale. Prawdziwy skinimalizm.
– Kiedy po raz pierwszy spróbowałam kremu Pond’s z Mody Polskiej (późniejsze lata), dopiero poczułam, jak przyjemne może być używanie kosmetyku do pielęgnacji twarzy. Kilka razy kupiłam w Pewexie krem Lancôme i tak aksamitnej skóry wcześniej, jak po jego użyciu, nie miałam – opowiada Violetta Piwnicka. Inne kobiety używały kremu Śnieg Tatrzański. Reklamował się jako kosmetyk, który „udelikatnia, upiększa, matuje i chroni cerę”. Możliwe, że był alternatywą dla tłustego kremu Nivea. Nie ma się co dziwić, że kobiety próbowały robić kosmetyki DIY z tego, co było wówczas dostępne.
Puder Yardley i maskara 2000 Calorie: Kosmetyczne must-have’y, które były zapowiedzią przyszłości
Absolutnym must have’em był w kosmetyczce każdej elegantki za żelazną kurtyną matujący puder w kamieniu marki Yardley, z gąbeczką do aplikacji i charakterystycznym logo. Do dziś pamiętam jego pudrowo-kwiatowy zapach (czasy przed Meteorytami Guerlaina). – Kultowym bronzerem była Ziemia Egipska w dużych brązowych pojemnikach. Puder, który w połączeniu z ciepłem skóry i sebum zmieniał się w ceglaną czerwień na policzkach i wyglądał jak poparzenie słoneczne. Natomiast absolutnym produktem pożądania były róże w kamieniu od Bourjois. To było spełnienie marzeń – mówi Sergiusz Osmański, który opisuje również jako kolejną innowację z Pewexu – balsamy do ust zmieniające kolory. Z zielonego na różowy.
Miejsce honorowe należy się kultowym „spiralom”, bo tak wtedy nazywane były maskary – 2000 Calorie Max Factor. Zdarzała się moda na niebieskie rzęsy, ale dominowały czarne lub czarno-brązowe tusze. Poza tym w pewexach dostępne były również szminki i podkłady Revlon z Cindy Crawford w kampanii reklamowej. Jak opowiadają mama i babcia, prawdziwy luksusowy makijaż zaczął być na wyciągnięcie ręki, od kiedy pojawiły się sklepy Baltona. Żony marynarzy, które jako pierwsze robiły tam zakupy, uczyły swoje koleżanki pierwszych kroków w makijażu, bo jako jedyne miały prawdziwe zachodnie kosmetyki.
Luksusem były produkty Helena Rubinstein i Lancôme. Chanel i Dior pozostały dla wielu niedostępnym, największym obiektem pożądania i luksusem poza zasięgiem. Aż do lat 90., kiedy zaczęły się wyjazdy do Niemiec na tzw. saksy. Wówczas pewexy straciły znaczenie, bo w NRD kosmetyki były znacznie tańsze niż w naszych sklepach.
Pomimo tych wszystkich ograniczeń i utrudnień, patrząc na zdjęcia i co prawda dość siermiężne nagrania z występów w Opolu czy Sopocie, Polki wyglądały pięknie. A mowa o epoce przed medycyną i kosmetologią estetyczną. Dziś popadamy w przesadę w drugą stronę. Chociaż próbując sobie siebie wyobrazić w czasach tłustych kremów, jasnego jak ściana pudru matującego, kwiatowych perfum i ceglanej Ziemi Egipskiej, wybrałabym minimalizm i chodziła wyłącznie sauté. Ze stylizacji Alexis zza żelaznej kurtyny bliższa i bezpieczniejsza wydaje mi się jednak moda.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.