Jedzenie jest dla filmowców sposobem, aby zakomunikować, kim są bohaterowie ich filmów i jakie przeżywają emocje. A że miłośnicy filmów są głodni wrażeń, to najlepsze kulinarne sceny rozsławiły dania i restauracje, a także zainspirowały gastronomiczne koncepty.
Przełykasz ślinę, sięgasz po popcorn. W ekstremalnych sytuacjach zaczyna burczeć ci w brzuchu. Kulinarne sceny w filmach pobudzają ślinianki. Prawdopodobnie każdy ma ulubiony fragment.
Ja mam kilka. Tytułowa bohaterka „Amelii” zamaszyście rozłupująca skarmelizowaną skorupkę crème brûlée. Delektujący się i opowiadający o łączeniu smaków szczur Remy w bajce „Ratatuj”. Scena otwierająca „Julie i Julia”, gdy kelner serwuje skwierczącą solę w sosie meunière, a grana przez Meryl Streep Julia z zachwytem szepcze: „Masło”.
– Jedzenie pojawia się w bardzo wielu filmach. Czasami stanowi jedynie tło, ale jeśli jako widzowie zaczynamy zwracać na nie szczególną uwagę, najczęściej znaczy to, że twórcy chcą nam powiedzieć coś więcej – tłumaczy Jakub Gutek, acquisition manager w Gutek Film i współzałożyciel Films for Food. – W takim przypadku mamy do czynienia z kinem kulinarnym.
Pierwszy kulinarny film: „Uczta Babette”
Filmem, który jako pierwszy został nazwany kulinarnym, jest „Uczta Babette” w reżyserii Gabriela Axela z 1987 roku. To pochwała hedonizmu i czerpania przyjemności z życia. Francuska służąca Babette przyjeżdża do duńskiej wioski, aby zostać kucharką dwóch protestanckich sióstr. Po 14 latach życia w ascezie wygrywa na loterii 10 tysięcy franków i organizuje uroczystą kolację dla swoich gospodarzy. Babette przygotowuje ucztę życia, serwując najznamienitsze potrawy kuchni francuskiej: zupę z żółwi, bliny Demidoff, przepiórki nadziewane truflami i foie gras w cieście francuskim. Nastaje cisza, słychać tylko dźwięk sztućców uderzających o porcelanę. Jedzenie staje się sposobem porozumiewania się między bohaterami. – Zaczynają posługiwać się językiem jedzenia zamiast dialogów. Porzucają niesnaski. To piękna i świetnie zagrana scena, która pokazuje, co jedzenie potrafi zrobić z człowiekiem – opisuje Jakub Gutek. Moc przekazu „Uczty Babette” nie starzeje się pomimo upływu lat.
Jedzenie w filmie ważne jak oświetlenie i kostiumy
– Wiele możesz powiedzieć o postaci poprzez to, co zamawia na śniadanie – stwierdził nagrodzony Oscarem scenarzysta Paul Thomas Anderson w dzienniku „The Guardian”. Czasami jedzenie stanowi subtelny sposób, aby nakreślić tło społeczno-kulturowe fabuły lub to, kim jest bohater.
Jeśli potrafi gotować, zazwyczaj będzie postrzegany jako pewny siebie i silny niczym Kevin (André Holland), który w filmie „Moonlight” (reż. Barry Jenkins, 2016) przyrządza dla swojego kochanka arroz con pollo. Bohater, który w kuchni bałagani czy przypala zupę – jako co najmniej niezdarny. Jak Ted Kramer (Dustin Hoffman) próbujący odnaleźć się w roli ojca samotnie wychowującego siedmioletniego syna w „Sprawie Kramerów” (reż. Robert Benton, 1979).
Krwisty stek nada postaci bezwzględność. Lody jako symbol beztroskiego dzieciństwa sprawiają, że łapczywie liżący je Forrest Gump (Tom Hanks; reż. Robert Zemeckis, 1994) odbierany jest jako niedojrzały. Z kolei w „Projekt Floryda” (reż. Sean Baker, 2017) akt zbierania przez dzieci pieniędzy na loda jest klamrą ukazującą ich mało sielankowe dorastanie.
„Jedzenie jest narzędziem, takim samym jak oświetlenie, kostiumy czy cokolwiek innego. Jest to również, mówiąc rzecz oczywistą, istotna część życia. Jest nam niezbędne, co oznacza, że sposób, w jaki je przedstawiamy, nie zawsze jest pełen przepychu” – pisze kucharz i aktor Matty Matheson we wstępie do książki kucharskiej z fast-foodowymi daniami inspirowanymi kinem „Scrounging 2.0”.
Ekstrawaganckie jedzenie pojawia się, aby podkreślić snobizm lub wyższą klasę bohaterów. Sofia Coppola w „Marii Antoninie” przy pomocy filigranowych makaroników, tart i szampana ukazuje oderwanie od rzeczywistości królowej Francji.
Bohaterowie „W trójkącie” (reż. Ruben Östlund, 2022) podczas ekskluzywnego rejsu jedzą na kolację grillowaną i wędzoną ośmiornicę z karmelizowaną limonką oraz kwiatami. Gardzący bogactwem kapitan statku zamawia burgera z frytkami.
Sceny kulinarne rozsławiają miejsca i smaki
W 2010 roku premierę miał film „Jedz, módl się, kochaj” (reż. Ryan Murphy) – adaptacja książki Elizabeth Gilbert. Gdy grana przez Julię Roberts bohaterka bierze pierwszy kęs pizzy margherity w stylu neapolitańskim, widzowie mają wrażenie, że czują zapach sera, a sos pomidorowy spływa im po rękach. Słyszą, że „to moralny imperatyw jeść i cieszyć się pizzą”. Ta wyzwalająca scena nie tylko należy do najbardziej ikonicznych momentów kulinarnych w kinie XXI wieku, lecz także rozsławiła L’Antica Pizzeria Da Michele, gdzie ją nakręcono. Neapolitańska pizzeria stała się celem wycieczek i tak jest do dzisiaj.
Film „Jedz, módl się, kochaj” przyczynił się też do spopularyzowania na świecie pizzy neapolitańskiej. To niejedyne danie, które zdobyło salony za sprawą sukcesu na ekranie. Po „Julie i Julia” modny był boeuf bourguignon, a dzięki „Amelii” – crème brûlée. Zdaje się jednak, że czasy, gdy kino wyznaczało kulinarne trendy, minęły. – Niektóre filmy bez wątpienia przyczyniły się do kreowania mód kulinarnych, ale to było w epoce przed mediami społecznościowymi. Myślę, że kiedyś sceny kulinarne odgrywały taką rolę, jak obecnie rolki na Instagramie – zauważa Jakub Gutek, dystrybutor filmowy i kulturoznawca.
Kino kulinarne inspiruje koncepty gastronomiczne
Miłośnicy filmów są głodni wrażeń. Kulinarne sceny często są inspiracją do powstania mniej lub bardziej udanych konceptów restauracyjnych. W mediolańskim barze Luce zlokalizowanym w Fondazione Prada można poczuć się jak w filmie Wesa Andersona „Grand Budapest Hotel” – lokal zaprojektował sam reżyser. Stolica Café działająca przy warszawskim kinie Iluzjon serwuje dania luźno inspirowane kultowymi filmami. Londyńskie Monarch Theatre składa hołd bohaterom uniwersum DC – Batmanowi, Supermanowi, Wonder Woman czy Jokerowi. Kolacje podaje się w sali otoczonej rozciągającymi się od podłogi do sufitu ekranami z multiwizualną projekcją 360 stopni. To pokazy gastronomiczne z inscenizacją, narracją i konceptualnymi daniami nawiązującymi do filmów, jak „trujące” grzybowe parfait, danie-zagadka czy jadalna biżuteria.
Podobnych doznań można doświadczyć dzięki gastronomicznej inicjatywie Taste Film, która w różnych londyńskich restauracjach organizuje pokazy filmów z poświęconą im kolacją degustacyjną, opartą na występujących w nich daniach i smakach. Podczas kulinarnego seansu „Notting Hill” serwowano perliczkę, miodowe morele, „zamordowaną” marchewkę, epickie czekoladowe brownie czy majonez udający jogurt w stylu Spike’a. Autorzy konceptu twierdzą, że filmy powinny być nie tylko oglądane, lecz także przeżywane. Żaden zaś zmysł nie jest tak znaczący i sugestywny, jak smak.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.