Znaleziono 0 artykułów
12.09.2024

Naturyzm w PRL-u. Jak Polacy pokochali nagie plażowanie w komunistycznej Polsce

12.09.2024
Fot. George Marks/ Retrofile/ Getty Images

W naturyzmie można zobaczyć radość życia, wspólnotowość, ciałopozytywność. Ale też seksizm i, homofobię –- mówi historyczka Anna Dobrowolska, autorka książki „Nie tylko Chałupy. Naturyzm w PRL”.

Naturyzm nie pasuje do szarego wizerunku PRL-u, który serwowany jest nam w opowieściach z tamtego okresu. Czy to jeden z powodów, dla których zajęłaś się tym tematem?

Zdecydowanie. Naturyści pozwalają spojrzeć na PRL troszeczkę obok ramy, którą nam wtłaczano do głowy. Możemy dostrzec inną kolorystykę tamtej rzeczywistości. Oczywiście nie unieważnia to opowieści o autorytarnym systemie politycznym, o ograniczeniach wolności czy pustkach w sklepach, ale dodaje dodatkową warstwę. Ta z kolei pozwala sproblematyzować doświadczenie ludzi żyjących w tamtym okresie. 

Im głębiej wchodzę w opowieści z przeszłości, tym częściej okazują się one dużo bardziej skomplikowane, niż by się wydawało na pierwszy rzut oka. W zależności od tego, z której strony ustawimy reflektor, na wierzch wyjdą inne rzeczy. W naturyzmie można zobaczyć radość życia, wspólnotowość, ciałopozytywność, ale też. seksizm, homofobię, heteronormatywność, która porządkowała to, kto miał prawo przebywać nago na plaży i cieszyć się swoją cielesnością. 

Jedną z pierwszych osób, które nakierowały reflektor na naturystki i naturystów był Janusz Głowacki, który na początku lat 70. poświęcił im swój felieton. Czy to moment dziejowo wyjątkowy?

Z moich badań wynika, że, obok okresu tuż po zakończeniu II wojny światowej, początek lat 70. to moment największego przełomu, jeśli chodzi o zmiany obyczajowo-lifestyle'’owe. Polki i Polacy zaczynają inaczej interpretować to, czym miałoby być socjalistyczne społeczeństwo, jak w socjalistycznej ramie mieszczą się kwestie obyczajowe, czas wolny, konsumpcja. Zatem felieton Głowackiego o nagim wypoczynku trafia na żyzny grunt i zyskuje duży społeczny rozdźwięk.

Polska rewolucja seksualna?

Podpisuję się obiema dłońmi pod tym hasłem! Uważam, że rewolucja seksualna w Polsce miała  zupełnie inny przebieg niż w Stanach czy we Francji. U nas była rozłożona na etapy. Bardzo ważną rolę odgrywają zmiany tuż po II wojnie światowej, kiedy polityki państwowe wprowadzają wiele równościowych rozwiązań, jak np. rozwody. Następnie istotne było zalegalizowanie aborcji w 1956 r. Na początku lat 70. rozgrywa się drugi, bardziej kulturowy akt tej rewolucji. Mam na myśli przemiany w zakresie stylów życia i tego, jakie miejsce zajmuje w nich seksualność. Pojawiają się nowe znaczenia.

Jakie?

Seksualność stanowi element życia, który każdy człowiek powinien „posiadać”, to część partycypowania w kulturze. Eksperci mówią wtedy o „kulturze seksualnej”. W związku z gierkowskim projektem socjalistycznego konsumeryzmu Polska troszeczkę otwiera się na zachodnie wzorce konsumpcji. Coraz większy nacisk stawia się na czas wolny. Nie jesteśmy już tylko pracownikami i obywatelami, mamy swoją prywatność. W tej prywatności dużą rolę odgrywa właśnie seksualność. 

Zaczynamy też podróżować, zwłaszcza do państw bloku wschodniego. Turystyka przenosi się też do nas. Twoi rozmówcy i rozmówczynie wspominają o Niemkach z NRD, które nago opalały się nad Bałtykiem, jak Węgrzy i Węgierki nad Balatonem. Jak kontakt z zagranicznym naturyzmem wpłynął na postrzeganie tego, co było dozwolone nad polską wodą?

Otwarcie również jest wielowymiarowe. Po pierwsze na Zachód, który coraz bardziej fascynuje, a przez kontrolę celną przedostają się pierwsze magazyny erotyczne z „Playboyem” na czele. Z drugiej, jak powiedziałeś, podróże wewnątrz bloku stają się dostępne dla klasy średniej, używając dzisiejszej nomenklatury. Spotkania z bratnimi narodami socjalistycznymi sprzyjają transferom kulturowym.

Za zachodnią granicą Polacy i Polki spotykali się z kulturą wolnego ciała i nudyzmu, która narodziła się jeszcze w XIX-wiecznych Niemczech, a w NRD była elementem ideologii państwowej. Bardziej na południe, w Jugosławii, Bułgarii, Rumunii czy na Węgrzech, czyli w krajach, które mają prężniej działający przemysł turystyczny, chłonęli właśnie kulturę spędzania czasu wolnego i wypoczynku. I w Polsce zaczęto praktykować wyjazdy z namiotem, na kemping.

Spotykanie się na plażach to jedno. Ale przecież naturyści i naturystki chcieli legalnie zarejestrować swoją działalność. Po co im to było?

Pomysł przyszedł z NRD. Tamtejsze organizacje naturystyczne miały posłuch społeczny i legitymizację ze strony władzy, co dla polskich aktywistów było punktem odniesienia. W listach do władz argumentowali, że naturyzm jest przedłużeniem ideologii socjalistycznej.Rejestracja członków i członkiń – jak w innych krajach bloku – byłaby potwierdzeniem związków ideowych. Natomiast analizując bliżej dokumenty archiwalne, doszłam też do wniosku, że te starania o legalizację są ciekawym dowodem na to, jak w ogóle było zorganizowane społeczeństwo PRL-u. Społeczeństwo, dodajmy, autorytarne, w którym istnieje cenzura, gdzie milicja i SB mają bardzo silną pozycję. Ludzie mieli świadomość tych ograniczeń. Mogli wybrać dwie drogi. Pierwsza to opozycyjna, podziemna, w kontrze do systemu. Druga, którą wybierają naturyści, była drogą akceptacji tych ograniczeń i próbą wykorzystania ich dla legitymizacji swoich działań. Rejestrowanie, wydawanie legitymacji, zbieranie składek i organizacja oficjalnych zjazdów stanowiły próbę wykucia w systemie niszy na swoją własną działalność. 

Państwo pozostaje niewzruszone…

Tak, chociaż to niewzruszenie zależy od poziomów tego państwa. Czesław Kiszczak w MSW może i nie wyraził zgody na powstanie Polskiego Towarzystwa Naturystycznego, ale wcale nie musiał od razu wiedzieć, że lokalne koło Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej w Nowej Soli w ramach klubu turystyki rowerowej będzie organizowało naturystyczne wycieczki. Państwo nie jest monolitem. W sprawach bardzo ważnych politycznie czynniki odgórne wywierały naciski za pomocą milicyjnego aparatu przemocy. Ewidentnie jednak nudyzm nie był aż tak istotną sprawą, by Kiszczak wysyłał esbeków do łódzkiego domu kultury, gdzie trwała wystawa naturystyczna. 

Wspomniałaś o ruchu naturystycznym w latach 80., który mimo że egalitarny, zdominowany został przez postawy szowinistyczne i homofobiczne. 

Dopóki ruch był elitarny, skupiający znajomych znajomych, dopóty miał dość inkluzywny charakter. Każdy był mile widziany. Nasze rozmówczynie i rozmówcy wspominali atmosferę dużej otwartości, która panowała na plażach. W latach 80. ruch, m.in. przez „Veto”, czyli „tygodnik każdego konsumenta”, się popularyzuje. W przekazach medialnych następuje zwrot w stronę bardziej rozrywkowej wizji nagiego wypoczynku. Naturyści musieli się dostosować do ram społecznych, w których można było funkcjonować w przestrzeni publicznej schyłkowego PRL-u. Dominowały tu jasne role płciowe i heteronorma. 

Czyli mamy wybory Miss Natura, a w magazynach zdjęcia gwiazd porno z podpisem „naturystki z bałtyckich plaż”. Jest również Sylwester Marczak, „marketingowiec” nudyzmu, który ruch skomercjalizował.  

Marczak był postacią bardzo sprawną medialnie. Zapraszał na plażę dziennikarzy, wypowiadał się w imieniu ruchu. Pilnował, by o naturyzmie pisano, nieważne czy dobrze, czy źle. Na pewno zależało mu na umasowieniu nagich spotkań na plażach, dlatego zamieszczał ogłoszenia w prasie. Nie robię z niego całkowicie negatywnego bohatera, bo za jego działaniami mogły stać też dobre intencje. Natomiast jego strategia promocyjna była osadzona w konkretnym kontekście społeczno-politycznym, gdzie dominacja męskiego pożądania była siłą organizującą wszelkie kwestie związane z seksualnością. Zatem Marczak, jak sprawny marketingowiec, widząc potencjał, poszedł w rozrywkowość, w centrum której był wojeryzm, a nie aseksualna chęć wyzwolenia się z pruderii, jak przekonywał w pierwszych latach działalności.

Zapraszał „tekstylnych”?

„Tekstylnych”, czyli osoby ubrane, gapie, fotografowie, którzy przychodzili na plażę oglądać atrakcyjne, nagie dziewczyny podczas wspomnianych wyborów Miss Natura. Konkursy te zaczęły przypominać pokazy striptizu, a niekoniecznie taka była ich natura. Początkowo zawody były dość niewinne, składały się z konkurencji, takich jak jedzenie cytryny czy skok w dal. Brały w nich udział kobiety o różnej budowie ciała, a nawet dzieci. Z czasem coraz bliżej im do pokazów tańca erotycznego. Na przykład na początku lat 90. jedną z konkurencji było jedzenie banana na czas…

Jak nagie plażowanie odbierali mieszkańcy i mieszkanki nadmorskich miejscowości? 

Im bardziej naturyzm się popularyzował, przybywało turystów, a nagość wylewała się z plaż, tym większy budziło to sprzeciw mieszkańców. Lokalna moralność kłóciła się z nowymi praktykami. Najsłynniejszy był konflikt w Chałupach z połowy lat 80. Niezadowolenie było tak wielkie, że skończyło się protestem skierowanym do władz wojewódzkich i wypędzeniem naturystów z miejscowości. Upamiętnia to wspaniałe, choć pozowane, zdjęcie Zenona Żyburtowicza, na którym wiejska kobieta ze sztachetą w dłoni goni grupę naturystów. 

Jest też hit Wodeckiego „Chałupy welcome to…”, który, obok duplikowania rasistowskich i kolonialnych klisz, przedstawia naturystów jako tych otwartych, progresywnych, jako przeciwieństwo pruderyjnych „tekstylnych”…

Przedziwna piosenka, bo w zależności, na którą zwrotkę patrzysz, możesz ją inaczej zinterpretować. Są tu fragmenty „Afryka dzika, dawno odkryta” sugerujące, że naturyści są, idąc rasistowskim i kolonialnym tropem, „dzikusami” kierującymi się pierwotnymi emocjami. Ale są tu też słowa, sugerujące, że miłośnicy nagiego plażowania symbolizują nowoczesność i luz, którym zagraża „ciemnogród”, czyli właśnie buntujący się przeciwko plaży mieszkańcy Chałup. 

Powiedziałaś, że lata 70. i 80. to narodziny idei wolnego czasu. Czy lata 90., gdzie zaczyna królować kapitalizm i robienie kariery kosztem życia prywatnego, na dobre zabiły ruch naturystyczny?

Na pewno ten masowy i zorganizowany. W latach 90. zaczyna królować indywidualizm, coraz mniej czasu jest na spędzanie wolnych chwil kolektywnie, ludzie zamykają się na powrót w małych grupkach znajomych. Z drugiej strony spada atrakcyjność ruchu jako swoistego erotycznego wentyla bezpieczeństwa. W latach 80. naturyzm był często odbierany jako forma zastępcza konsumpcji erotycznej, która na plażę przyciągała tysiące mężczyzn. Jeśli pojawiała się erotyka w gazetach, to zawoalowana, zapośredniczona, pod płaszczykiem aktu kobiecego. Natomiast na początku nowego ustroju wybuchł rynek usług seksualnych i erotycznych. Nie trzeba było „przebierać” się za naturystę, by oglądać nagie kobiety. Można było iść do klubu go-go, agencji towarzyskiej, kupić jeden z wielu „świerszczyków”, wypożyczyć kasetę wideo w legalnej wypożyczalni. Ruch naturystyczny w jego zorganizowanej odsłonie traci na znaczeniu, bo sami naturyści, nawet jeśli niektórzy chcieli, nie byli w stanie konkurować z profesjonalizującym się rynkiem usług seksualnych. 

Nie ma zwrotu ku minimalizmowi? 

Mógł on nastąpić, ale trudniej go zaobserwować, bo nie był ani masowy, ani zorganizowany. Ludzie nadal opalają się nago. Istnieją przecież plaże dla naturystów. Natomiast myślę, że skompromitowała się idea masowego ruchu –, dziś wielu kojarzy się on przaśnie, z konkursami Miss Natura i humorem „wąsatego wujaszka”.

Fot. Materiały prasowe

Anna Dobrowolska –- doktorka historii, absolwentka Uniwersytetu Oksfordzkiego i Kolegium MISH Uniwersytetu Warszawskiego. Pracuje na Wydziale Socjologii UW. Stypendia postdoktorskie realizowała we Florencji, w Genewie i Poczdamie. Laureatka Diamentowego Grantu MNiSW na badania nad przemianami obyczajowości w PRL i stypendium START Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Członkini redakcji Magazynu Kontakt. 

Jakub Wojtaszczyk
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Naturyzm w PRL-u. Jak Polacy pokochali nagie plażowanie w komunistycznej Polsce
Proszę czekać..
Zamknij