Wiosna to podobno czas miłości. Nic więc dziwnego, że wraz z jej nadejściem na platformę Netflix trafiło wiele romantycznych produkcji, w tym nowy polski rom-com „Nic na siłę”. Sprawdzamy, czy warto dać mu szansę.
Fabuła filmu „Nic na siłę”
Ambitna szefowa kuchni Oliwia wraca na rodzinne Podlasie, by pochować babcię, z którą od dawna nie miała kontaktu. Na miejscu okazuje się jednak, że starsza pani ma się świetnie, a swoją śmierć sfingowała po to, by zmusić wnuczkę do wizyty. Jej gospodarstwo jest w tarapatach i tylko Oliwia może jej pomóc. Bohaterka wcale nie planuje jednak zostawać. Zdanie zmienia dopiero, gdy poznaje Kubę, przystojnego rolnika, który (oczywiście) skrywa pewien sekret. Dzięki niemu Oliwia na nowo odkrywa uroki wiejskiego życia.
Fabuła „Nic na siłę” do złudzenia przypomina filmy produkcji Hallmarku, w których ludzie z dwóch różnych światów zakochują się w sobie bez pamięci, by ostatecznie odkryć, że wcale tak wiele ich nie dzieli.
Twórcy i obsada filmu „Nic na siłę”
Za reżyserię polskiego filmu romantycznego odpowiadał Bartosz Prokopowicz, znany raczej ze swoich operatorskich dokonań w dramatycznych produkcjach pokroju „Długu” czy „Komornika”. Autorkami scenariusza są Katarzyna Golenia i Karolina Frankowska, znane z serialu „Za marzenia”.
Oliwię zagrała Anna Szymańczyk, czyli Zośka z nowego „Znachora”. Na ekranie partneruje jej Mateusz Janicki, którego mogliśmy niedawno oglądać w świątecznej komedii romantycznej „Uwierz w Mikołaja”. W obsadzie filmu znaleźli się również Anna Seniuk, Artur Barciś i Cezary Żak, weterani kultowych polskich komedii.
Zwiastun filmu „Nic na siłę”
Zanim wydamy nasz werdykt wobec nowego polskiego filmu romantycznego, zobaczcie zwiastun produkcji.
Czy warto oglądać romantyczną produkcję?
„Nic na siłę” daleko do najlepszych filmów Netflix z gatunku. Nowy rom-com powiela stereotypy dotyczące nieprzekraczalnej dychotomii między mieszkańcami wsi i miasta. Pierwsi nie znają podstaw gramatyki, całe dnie spędzają nie do końca wiadomo na czym, a ich największą rozrywką jest podglądanie (i komentowanie) życia sąsiadów. Drudzy natomiast chodzą z zadartymi nosami, które krzywią przy każdej możliwej okazji, mają dwie lewe ręce do wszelkiej pracy fizycznej, a jedyne, o czym marzą, to powrót do cywilizacji, czyli oczywiście miasta.
Miłość Oliwii i Kuby to odtworzenie oklepanego schematu „kto się lubi, ten się czubi”. Na dodatek ich relacja od początku opiera się na kłamstwie. Miejscowy przystojniak nie mówi bohaterce całej prawdy, co generuje szereg nieporozumień i konfliktów, których można by uniknąć dzięki jednej, szczerej rozmowie. „Nic na siłę” próbuje podjąć temat skomplikowanych relacji rodzinnych, ale robi to w tak przewidywalny (i filmowy) sposób, że nie ma tam miejsca na żadną, ciekawą puentę.
Niestety, choć wciąż brakuje nam dobrych polskich filmów romantycznych, do „Nic na siłę” nie będziemy wracać. Jeżeli macie ochotę na niezobowiązujący seans, dajcie tej produkcji szansę. My natomiast zaczekamy już na kwietniowe nowości Netflixa.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.