Żaden inny projektant w takim stopniu jak Gianni nie zaspokajał publicznego apetytu na seks, sławę i pieniądze – pisze Deborah Ball w książce „Dom Versace: nieznana prawda o geniuszu, morderstwie i przetrwaniu”. W pierwszej biografii, powstałej we współpracy z rodziną Versace, przedstawia historię, która długo przypominała bajkę. Do czasu, gdy za sprawą dwóch strzałów przerodziła się w horror.
„Nazwisko Versace zyskało status ikony, stając się synonimem żywiołowego, przesyconego erotyką stylu, który w znacznej mierze zdefiniował lata dziewięćdziesiąte XX wieku. Żaden inny projektant w takim stopniu jak Gianni nie zaspokajał publicznego apetytu na seks, sławę i pieniądze. […] Za swoją muzę obrał prostytutkę, wyniósł wulgarność do rangi sztuki” – pisze Deborah Ball w „Dom Versace: nieznana prawda o geniuszu, morderstwie i przetrwaniu”. To pierwsza książka, która powstała przy współpracy rodziny Versace. Jest efektem ponad dwustu rozmów z przyjaciółmi, byłymi kochankami, współpracownikami, rywalami i rodziną – przede wszystkim z Donatellą i Santo, starszym bratem Gianniego, który od początku nadzorował finanse firmy, nierzadko rwąc sobie przy tym włosy z głowy, ponieważ – w przeciwieństwie do niego – młodsze rodzeństwo do pieniędzy podchodziło dość lekkomyślnie, z łatwością szastając gotówką, by finansować mocno ekscentryczny styl życia.
Rodzina Versace, z Giannim na czele, zredefiniowała znaczenie mody wysokiej, wprowadzając skupiony na elitach świat skostniałej elegancji do pełnej wibrujących kolorów kultury masowej.
Nad kalabryjskim brzegiem rodzą się marzenia
Zanim Gianni Versace stał się ulubieńcem gwiazd, arystokratów, supermodelek oraz ikoną swoich czasów, był jednym z setek chłopców biegających po ulicach Reggio di Calabria. Synem krawcowej z prowincji, wychowanym dość skromnie w regionie naznaczonym biedą i korupcją. Dzięki ambitnej, uzdolnionej matce i pracowitemu ojcu rodzina radziła sobie jednak całkiem nieźle. „Gianni Versace znalazł w matce niespotykaną mentorkę. Franca wkrótce zyskała renomę najlepszej krawcowej w Reggio. Najelegantsze mieszkanki miasta przychodziły do niej, gdy potrzebowały sukni ślubnej dla córki bądź nowej kreacji na wieczór w teatrze”, pisze Ball. To w pracowni matki młody Gianni uczył się szyć. Różnił się od swoich rówieśników. Wrażliwością na piękno, modę, ale też orientacją seksualną, co w mocno konserwatywnej Kalabrii lat 60. wciąż było tematem tabu. „Syn gej stanowił hańbę dla rodziny”, czytamy w książce Ball. Gianni wiedział, że musi się stamtąd wyrwać.
Powierniczka, towarzyszka zabaw, muza
Najbliższą przyjaciółką i powierniczką Gianniego stała się o dziewięć lat młodsza siostra. Donatella wiedziała o jego życiu miłosnym, znała jego najpilniej strzeżone tajemnice. Zdecydowanie za wcześnie – za sprawą brata – weszła też do świata dorosłych. Gianni stylizował ją, namówił do rozjaśnienia włosów, które po kilku miesiącach uzyskały charakterystyczny dla projektantki odcień platyny. „Gianni, dopóki mieszkał w Reggio di Calabria, traktował Donatellę jak kogoś dorosłego i zanim stała się nastolatką, zaczął zabierać ją do dyskotek i na koncerty na plażę” Do domu wracali nad ranem. – Był więc zawsze Santo, ten spokojny; Gianni, enfant terrible; no i ja, wspólniczka Gianniego – wspominała później Donatella. Te stosunki miały potem przełożyć się na życie zawodowe, „stając się podwaliną ich sukcesu, a zarazem, za sprawą immanentnej dysfunkcyjności, ostatecznie doprowadzając ich na skraj ruiny”.
Młody projektant z Południa
Gianni karierę zaczynał w założonym przez matkę butiku Elle di Francesca Versace. „Sklep […] stanowił przepustkę na wolność. Dwa razy w roku Gianni udawał się z Francą do Palazzo Pitti, aby przyglądać się pokazom i składać zamówienia na potrzeby sklepu”. To tam zwrócono uwagę na jego szkice i talent do mody. Powoli zaczął dostawać lukratywne propozycje pracy. Przez kolejne lata projektował dla różnych marek, w tym dla Florentine Flowers, Genny czy Callaghan. Dzięki pomocy Santo był w stanie wywalczyć wysokopłatne kontrakty, przez co zaczął zarabiać niewyobrażalne pieniądze. Na jego projekty dla Callaghan zaczęły zwracać uwagę prestiżowe magazyny mody, w tym włoski i francuski „Vogue”. „Młodzieńczy styl Versacego staje się najnowocześniejszą odsłoną włoskiej mody. Jeszcze trzy lata temu nieznany nikomu projektant jest teraz pośród tych, o których mówi się najwięcej”, pisano na łamach „Vogue Paris”. Gianni był ambitny, szalenie pracowity i nie zamierzał osiąść na laurach. Doskonale zdawał sobie też sprawę ze zmian, jakie następują, i chciał maksymalnie je wykorzystać. Italia zaczęła być fascynującym kierunkiem. Świat oczarował się włoskim kinem, kuchnią, ale i modą, która była nie tylko świeża, inna, odważna, ale też tańsza od francuskiej.
Versace to religia
Choć początki nie były łatwe, a Gianni w pierwszych kolekcjach zdawał się metodą prób i błędów szukać kierunku dla swojej autorskiej marki, od początku wyróżniał się na tle innych projektantów. Eksperymentował z tkaninami. „Sporządzając nową kolekcję, projektanci zazwyczaj wybierają materiały spośród próbek już dostępnych u producentów tekstyliów. Gianni tymczasem zmuszał fabryki do opracowywania zupełnie nowych produktów. Wytwórcom jedwabiu polecił wykańczać tkaninę na gorąco, aby jej faktura była bardziej szorstka. […] Gianni zanurkował w kulturę masową, sztukę oraz historię mody i na podobieństwo kalejdoskopu wymieszał ich elementy, sprawiając, że obrazy zupełnie do siebie niepasujące utworzyły spójną całość”.
We wszystkim wspierało go rodzeństwo. Finansowy geniusz Santo – który pracownikom zwykł powtarzać, że „Versace to religia” – oraz przebojowa Donatella, z łatwością nawiązująca znajomości, także z największymi sławami. Mieli nowoczesne podejście nie tylko do projektowania mody, ale i do jej sprzedaży. Budowali biznes w kontraście do tego, co robił słynny już wtedy na świecie Giorgio Armani. „W późniejszych latach, kiedy obydwaj osiągnęli ogólnoświatową sławę, zwykło się mówić, że Armani ubiera żonę, Versace natomiast kochankę”.
Gianni był perfekcjonistą, czym „doprowadzał swój zespół do granic wytrzymałości”. Przez dekady musiał mierzyć się też ze stereotypowym postrzeganiem południowca. Mediolańczycy krzywili się, kiedy słyszeli jego charakterystyczny kalabryjski akcent, w związku z czym Versace robił wszystko, by się go pozbyć. Musiał mierzyć się też z krzywdzącymi i nieprawdziwymi pogłoskami, jakoby fortuna, którą zarobił na prowadzeniu własnego domu mody, zdobyta została tak naprawdę dzięki koneksjom z mafią.
Mistrz wizerunku i przyjaciel gwiazd
Gianni, a szczególnie jego młodsza siostra i główna doradczyni Donatella doskonale zdawali sobie sprawę z siły, jaką niosą sławne nazwiska. Choć jeszcze w latach 60. „Christian Dior odmówił zaprojektowania sukni ślubnej dla Brigitte Bardot, uznając ją za nazbyt wulgarną jak na jego kreacje”, Gianni uwielbiał, gdy gwiazdy nosiły jego projekty. Zaprzyjaźnił się z Eltonem Johnem, supermodelkami takimi jak Naomi Campbell, mocno starał się też o względy księżnej Diany, której do pałacu Kensington wysłał dostawczą furgonetkę załadowaną pudłami kreacji Versace. Księżniczka „odprawiła wszystko z powrotem do sklepu”.
Wizerunek był dla Gianniego niezwykle istotny. Lubił ubarwiać swój życiorys (twierdził, że poznał Pabla Picassa) i wydawał miliony na kolejne luksusowe posiadłości (ogród jednego z nich zaprojektował architekt zieleni pracujący dla królowej Elżbiety II), do których Donatella zapraszała wiodące nazwiska popkultury: Madonnę, Prince’a, Stinga, Sylvestra Stallone’a, Demi Moore, Bruce’a Willisa, Erica Claptona i wielu innych. Pieniądze, konieczne do przyjmowania tych gości, nie grały roli. Versace był przekonany, że inwestycja zwróci się z nawiązką. To teorią, o którą mocno martwił się odpowiedzialny za finanse Santo. „O ile jednak gwiazdorska machina stanowiła źródło niesłabnącego rozgłosu, o tyle pociągała za sobą spore koszty: w połowie lat dziewięćdziesiątych budżet reprezentacyjny domu mody – którego znaczną część stanowiły upominki dla traktowanych po królewsku sław – przekraczał siedemdziesiąt milionów dolarów”.
„My sterczeliśmy na koszmarnie nudnym bankiecie, oni tymczasem się bzykali”
Lata 90. stały się dla Versace złotym okresem działalności, były czasami prosperity, nowego rozdania i świeżości. Na stołku redaktor naczelnej amerykańskiego „Vogue’a” zasiadła Anna Wintour, a świat zaczął fascynować się nowymi królowymi mody – supermodelkami. Ich sławę mocno podsycał zresztą sam Gianni, płacąc im krocie za udział w kampaniach, na które ściągał je concorde’ami. Przez lata Amerykanie zarzucali mu wulgarność, co odczarować zdołała dopiero Wintour, nazywając jego estetykę glamourem. To jeszcze mocniej dmuchnęło wiatr w żagle projektanta.
Gianni zatapiał się w pracy, Donatella żyła zaś życiem gwiazdy rocka. Podróżowała prywatnym samolotem, niekiedy jednej nocy imprezując w dwóch różnych miastach. Kokaina stała się nieodłącznym elementem jej codzienności, co martwiło jej starszego brata. „Wszędzie pełno było szampana i kawioru, a dziewczynom towarzyszyli ich sławni chłopacy – wspominał jeden z piszących o modzie dziennikarzy. – Claudia Schiffer była z Davidem Copperfieldem, Stephanie Seymour z Axlem Rose’em, a Linda Evangelista z Kyle’em MacLachlanem. Wrzawa wokół nich była niesłychana”, pisze o kulisach pokazów Versace Deborah Ball. Włoski dom mody z zabawy zrobił model biznesowy. „My sterczeliśmy na koszmarnie nudnym bankiecie, oni tymczasem się bzykali” – wspomina te czasy pewien współpracownik Armaniego.
Dwa strzały przy bulwarze Ocean Drive
Choć w mediach dom mody Versace błyszczał złotem i diamentami, za jego sterami wciąż stało rodzeństwo, które z biegiem lat coraz trudniej się dogadywało. Zirytowana Giannim Donatella nie odebrała nawet ostatniego telefonu od brata. Tego dnia, 15 lipca 1997 roku, został śmiertelnie postrzelony przed swoją posiadłością w Miami na Ocean Drive.
Jego śmierć wstrząsnęła światem i przewróciła do góry nogami życie Santo, Donatelli, a przede wszystkim jej młodziutkiej córki, Allegry, która niespodziewanie otrzymała w spadku po wuju 50 proc. udziałów w firmie. Wściekły na młodszą siostrę Gianni, w impulsie zmienił swój testament krótko przed śmiercią. „Donatella potrafiła doprowadzać projekty Gianniego do skrajności. Jeżeli Gianni miałby być tortem, ona była tym, kto dekorował go lukrem i wisienką. Tyle że gdyby nie Gianni, nie byłoby w ogóle tortu” – komentuje wieloletni asystent projektanta w książce „Dom Versace: nieznana prawda o geniuszu, morderstwie i przetrwaniu”. Deborah Ball doskonale rysuje drogę Versacego do sławy, zdradzając nieznane wcześniej szczegóły jego relacji z rodzeństwem, pracownikami, przyjaciółmi. Opisuje też pikantne historie barwnych lat 90., a charakter całej tej opowieści dobrze streszcza zdanie z jej książki: „Historia rodu Versace, z całym swym dramatyzmem i patosem, wydaje się niemal nieprawdopodobna, niczym bajka, która za sprawą dwóch niewytłumaczalnych wystrzałów z pistoletu przerodziła się w ciągnący się długo horror”.
„Dom Versace: nieznana prawda o geniuszu, morderstwie i przetrwaniu”, Deborah Ball, tłumaczenie Jerzy Wołk-Łaniewski, Marginesy
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.