Kto by pomyślał, że to pragmatyczny Nicolas Di Felice, najbardziej spośród gościnnych projektantów domu mody Jean Paul Gaultier Couture, pójdzie pod prąd? Wbrew utartemu przekonaniu kluczem do indywidualizmu nie jest tu jednak Nicolasa prostota (zresztą patrząc na detale, w tym wykonaną z 42 tysięcy metalowych kółeczek kolczugę, trzeba przyznać, że minimalizm to rzecz w tej kolekcji względna), ale technika pracy u podstaw. Zamiast na warsztat wziąć charakterystyczne kody i sylwetki Gaultiera, młody Belg fascynuje się jego twórczym rytmem, gotykiem, erotyką. Zachwyca się konstrukcją oraz architekturą ubioru, no i, żeby było po bożemu, charakterystycznym dla JPG gorsetem.
Dyrektor kreatywny Courrèges Nicolas Di Felice jest siódmym – po Haiderze Ackermannie, Glennie Martensie czy Chitose Abe – projektantem, któremu przyszło pracować nad gościnną kolekcją dla Jean Paul Gaultier Couture. Przekroczyć próg atelier mistrza przy Rue Saint Martin w paryskiej dzielnicy Marais, zmierzyć się z jego bogatymi archiwami i opowiedzieć o tym, co dała mu twórczość Francuza. Ale zamiast uwypuklić na wybiegu najważniejsze dla niego projekty, kolekcje-ikony, Belg postanowił opowiedzieć o emocjach. – Gaultier był pierwszym projektantem, o którego istnieniu, dorastając w maleńkim miasteczku w Belgii, się dowiedziałem – mówił Nicolas w poprzedzającej pokaz rozmowie z „Vogiem”. – Znałem go z telewizji, bo ubierał Madonnę i dał widoczność społeczności queer. Ale przede wszystkim z Charleroi, skąd pochodzę. Tam wszyscy – niezależnie od płci – nosili jego perfumy.
Ta związana z zapachem płynność, zmysłowość, bliskość ciału oraz erotyka, podczas prezentacji kolekcji couture na jesień-zimę 2024-2025 zdawały się wybrzmiewać najmocniej. Resztę inspiracji Di Felice ograniczył do półśrodków. Zrezygnował z harmonijnego z Gaultierem campu, zdystansował się od marynarskich pasów i kapitańskich czapek. – Z dziedzictwa Jeana Paula popkultura czerpie do dziś. Jest tak płodny. Nie chciałem inspirować się więc jedną tylko jego kolekcją czy sylwetką. Zależało mi na uchwyceniu wszystkiego, co porusza mnie w jego twórczości – mówił młody kreatywny. Z pokazu „Les Touristes Japonaises au Louvre” z lat 80. XX wieku pozwolił sobie jednak podebrać gotycką, strzelistą, kolumnową linię i geometrię. Z „Women Among Women” – futuryzm, tak bliski temu, co realizuje w zbudowanym na nurcie Space Age Courrèges. Rzucił nowe spojrzenie na architekturę ubioru Gaultiera i draperie, które natrętnie formował w skórze, tiulu, a nawet jedwabiu. Od perfekcji wolał fastrygujące szwy, które później, pod wpływem ruchów ciała, rozpruwał w okolicach kolan, kostek czy ramion. Nadbudowując dekolty zasłaniał partie twarzy, zacierał granice między tym co odsłonięte, a ukryte i kilkadziesiąt razy reinterpretował chakterystyczny dla marki gorset, który pod jego palcami zamiast bielizny, stawał się elementem zbroi.
Na koniec dodał też jeden osobisty detal od siebie – sugestywny gest. Tak jak podczas pokazu Courrèges na jesień-zimę 2024 dłonie modelek wsunął w niby kieszonki zlokalizowane na froncie na wysokości bioder. W ten sposób kontynuował motyw mody „better than sex”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.