Cykl powieściowy „Moja walka” liczy sześć tomów i 3600 stron. Książki Karla Ovego Knausgårda to wydarzenie literackie ostatnich lat. Z pisarzem rozmawiamy o męskości, „pakcie z diabłem”, sławie.
„Karl Ove” – że w ten sposób mówią do Knausgårda ci, którzy go znają prywatnie, wie każdy, kto przeczytał sześć tomów „Mojej walki”, powieści, która uczyniła go sławnym – które to stwierdzenie nie jest sprowadzeniem literatury do szumu, jaki z niej częściej nie wynika, niż wynika. Poświęciwszy kilka tysięcy stron samemu sobie, z ambicją: opisać, co mu się przytrafiło, jeden do jednego, Knausgård każdemu, kto po „Moją walkę” sięgnął, opowiedział, w jaki sposób i kiedy stracił dziewictwo (późno i po pijaku), jak wyglądała jego relacja z ojcem (źle), jak frustrowały go sukcesy innych, gdy on żadnego nie doświadczał (bardzo). Wiem to o paru najbliższych przyjaciołach. Wiem też o Norwegu, którego widzę pierwszy raz w życiu.
Karl Ove Knausgård wydał sześć tomów autobiograficznej „Mojej walki”
– Ja jednak nie wiem, że ty to wiesz – odpowiada Knausgård, popijając z papierowego kubka czarną kawę. Zza okna dochodzi dźwięk grzmotu. Głos Knausgårda jest zastanawiająco łagodny: nie pasuje do jego postury i przeszywającego spojrzenia. – To znaczy: oczywiście to podejrzewam, jednak nie wiem na pewno. Na tym polega dziwaczne piękno literatury. Nie mam pojęcia, kiedy ktoś sięga po moją książkę. Gdybym wiedział, to byłoby potworne: czułbym brzemię odpowiedzialności, a nie mogę go czuć, ponieważ gdy na mnie spada, nie potrafię pisać. Gdy w Norwegii ukazały się pierwsze tomy „Mojej walki” i zacząłem jeździć na spotkania autorskie, zdarzyło się coś, czego nie doświadczyłem wcześniej: ludzie nagle, pchając się po autograf, opowiadali mi najbardziej intymne sprawy ze swojego życia, jakby czuli, że to ich obowiązek, ponieważ ja opowiedziałem im o mojej intymności. Wracałem potem samolotem do domu, gapiłem się w okno i chmury płynące nad światem. Myślałem: podpisałem pakt z diabłem. Podpisałem pakt z diabłem i nie wiem, jak to wszystko się skończy.
Karl Ove Knausgård: To, co mi się przydarzyło, to marzenie każdego pisarza
W „Wilkach…” jedna z bohaterek w okolicach czterdziestki decyduje, że czas zmienić całe swoje życie, ponieważ nie poszło ono w kierunku, w którym chciała, żeby poszło. Zapisuje się na studia, kończy je ze świetnymi wynikami, zatrudnia się jako lekarka; łatwo w niej dostrzec metaforę samego Knausgårda, który po „Mojej walce” stał się kimś zupełnie innym aniżeli sfrustrowany dwudziesto-, a potem trzydziestolatek, któremu nie szło w życiu i w pisaniu. Gdyby sformułować tę historię w formie nagrobnego epitafium, brzmiałaby tak: był sobie Norweg, którego nikt nie znał. Był sobie Norweg, którego znał cały świat. – To, co mi się przydarzyło – mówi Knausgård – to marzenie każdego pisarza.
Cały tekst znajdziesz w wydaniu „Vogue Polska” na wrzesień 2024 roku. W sprzedaży od 22 września. Zamów numer już dziś z jedną z trzech okładek do wyboru na vogue.pl
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.