Troska o przyrodę, fascynacja kosmosem, malarstwo, krajobrazy Islandii, Łodzi i Bałtyku – to motywy oraz inspiracje, które tworzą nową polską modę uliczną. Oto cztery wciągające opowieści o codziennych rzeczach użytkowych. Proste ubrania mogą być niezwykłe.
Bivak Outdoor: Świat w pigułce
Ola Bieniek i Asia Adamska poznały się na Politechnice Łódzkiej. Ukończyły Wydział Technologii Materiałowych i Wzornictwa Tekstyliów. Bivak Outdoor jest efektem ich przyjaźni i wspólnej pasji do podróżowania. Ich znajomość miała swój początek w barze z kebabem działającym przy Piotrkowskiej w Łodzi. Potem pojechały razem do ukochanej Islandii. Asia do dziś mieszka w Rejkiawiku. Ola pracuje w Warszawie. Ubrania Bivak Outdoor powstają w zaprzyjaźnionej pracowni krawieckiej w Międzylesiu, której właścicielkę projektantki nazywają czule panią Helenką. Bivak jest częścią Who Made My Clothes, globalnego ruchu, który walczy o to, by kupujący wiedzieli, kto i w jakich warunkach tworzy ich okrycia. „Nigdy więcej katastrof, takich jak ta w bangladeskiej fabryce Rana Plaza” – mówią twórcy akcji. W 2013 roku tragiczną śmiercią zginęło tam 1127 osób.
Bivak to okrycia wierzchnie i ubrania stworzone do podróżowania. W ofercie firmy są skarpetki, czapki i urocze kurtki z polaru. Certyfikowana tkanina powstaje w Łodzi i jak zapewniają projektantki, jest „wolna od substancji mających niekorzystny wpływ na zdrowie dzieci i dorosłych”. Lekkiego i niechłonącego wody polaru nie można jednak często prać. „Należy pamiętać, że pranie ubrań z włókien syntetycznych powoduje przedostanie się mikrowłókien plastiku do kanalizacji, a potem być może też do oceanu, dlatego warto ograniczać pranie syntetyków do minimum”, ostrzega Bivak. Metki wykonane są z materiałów z recyclingu, a czapki z wełny merynosów hodowanych na wolności.
Estetykę produktów wykreowano na bazie wspomnień. Kurtka „Łódź” przypomina zebrę i nawiązuje do dzikości poprzemysłowej metropolii. „Łeba” przywołuje kolory Słowińskiego Parku Narodowego. Czapka „Berga” zabiera nas na jedną z ulic w Rejkiawiku, a skarpetki – do gruzińskiego Batumi. Pośród inspiracji znalazły się także indonezyjskie wysypy, krajobrazy Indii i Wietnamu, niebo Islandii, tatrzański Giewont czy Neum, miasto nad Adriatykiem i jedyna miejscowość z dostępem do morza w Bośni i Hercegowinie. – Beżowy kolor architektury w połączeniu z pięknym kolorem wody to taka Bośnia w pigułce – mówi Ola.
Flashout: kosmos Jefima
Historia Jefima Mutowina, który w mediach społecznościowych używa pseudonimu Jefre I Am, jest nietypowa, ale jednocześnie bardzo polska. Jego babcia była żołnierką Armii Krajowej z Wileńszczyzny. Henryka Wojtanowska (ps. Koza) została aresztowana przez NKWD w 1945 roku. Wywieziono ją w głąb Rosji. Do Polski wróciła dopiero w 2010 roku. Przyjechała z wnukiem.
Jefim Mutowin urodził się w mroźnym Magadanie, ale wychował w słonecznym Soczi, najpopularniejszym rosyjskim kurorcie. W wielokulturowym mieście leżącym nad Morzem Czarnym żyją m.in. Rosjanie, Czeczeni, Tadżycy, Dagestańczycy, Abchazowie, Czerkiesi i inne narody i grupy etniczne, przede wszystkim z Kaukazu. W wieku 16 lat Mutowin zamieszkał w Krakowie. Przez chwilę studiował prawo i socjologię. Później pracował dla marki Rage Age.
Ciało Jefima pokrywają liczne tatuaże. Niektóre z nich są ozdobami, inne odnoszą się do pasji właściciela. Wokół Słońca krążą Saturn, Ziemia, Jowisz, a cały układ spoczywa na lotosie, który umieszony jest na półksiężycu – ten obraz to efekt fascynacji hinduską mitologią i kosmosem. Na skórze „Jefre“ zobaczycie też m.in. egipskiego stwora, globus z czaszką i sowieckim blokiem, a także personifikacje męskości i kobiecości. – Składników osobowości każdego człowieka – zaznacza Jefim. Tatuaże spaja motyw symbolizujący radość.
Do fascynacji kosmosem nawiązuje również marka Flashout. Mutowin jest jej współzałożycielem. Obszerne uniseksowe kroje uliczne przypominają skafandry. Nadruki wyglądają jak mroczno-słodka, retro-futurystyczna oprawa graficzna inteligentnego programu obsługującego statek kosmiczny. Ukryto w nich przesłania. Bryła geometryczna w kształcie głowy świni umieszczona wewnątrz grafiki „Transmission” przestrzega przed jedzeniem mięsa. Napis „Marszałkowska 2020” podkreśla stołeczność marki. Samochód typu Lamborghini wyraża nostalgię za dzieciństwem, przypomina zdjęcia samochodów, w które owinięte były gumy Turbo – proustowskie magdalenki z lat 90.
Flashout to moda uliczna z eksluzywnym sznytem. – Nasze tkaniny powstają na zamówienie. Materiały o wysokiej gramaturze powodują, że dresowe ubrania zachowują formy, są bardziej kanciaste. Dobrej jakości bawełna nie zbiera kurzu i zwierzęcej sierści – tłumaczy Jefim, opiekun kota. Metki są specjalnie tkane. Do koszulek i spodni doszyte są obrączki, które umożliwiają doczepienie biżuterii i łańcuchów. Ringi przymocowane są do ubrań za pomocą różowych szlufek.
Jefim Mutowin współtworzy również cykl reportaży „Hype World TV”, które publikuje na YouTubie. Filmowe wywiady z bardziej lub mnie ekstrawagancko ubranymi ludźmi stworzą kiedyś subiektywny portret współczesnego społeczeństwa. Do „Hype World TV” przyciąga różnorodność stylów rozmówczyń i rozmówców, wśród których są kobiety i mężczyźni, chłopaki i dziewczyny, osoby niebinarne, queerowe i takie, które do codziennego ubioru włączają elementy sztuki drag. „Jefre I Am” jest też osobowością TikToka.
2005 Warsaw: Malarstwo + streetwear
2005 Warsaw to firma Mikołaja Barczewskiego popularna wśród tych, którzy i które w 2005 roku albo się rodzili, albo byli bardzo młodzi. W ich niemowlęcych lub przedszkolnych uszach, czy chcieli tego czy nie, dźwięczało „We Belong Together” Mariah Carey i „Miasto Mania” Marii Peszek. Dziś słyszą już zupełnie coś innego. Logo 2005 połyskuje na ulicach podczas Strajków Kobiet. Pokolenie urodzone na przełomie wieków jest wiodącą siłą demonstracji.
Mikołaj Barczewski nie nawiązuje jednak bezpośrednio do protestów, przynajmniej na razie. Na stronie marki pojawiły się za to ubrania ozdobione pracami urodzonej w 2002 roku poznańskiej malarki Klaudii Jeleńskiej. Obrazy przedstawiają nierealistyczne, zdeformowane, wielobarwne twarze. Proste uliczne koszulki i bluzy zmieniły się w nośniki frapującej, ekspresyjnej młodej sztuki.
Cleant: Zielona błyskawica
Symbolem Cleant jest piorun umieszony na klatce piersiowej, ale nie ten najpopularniejszy: strajkujący, gorący, czerwony, tylko trochę mniejszy, bardziej ekspresyjny, czarny, niebieski, różowy, a czasem też czerwony, ale przede wszystkim zielony. – Chcemy pięknej, zielonej przyszłości dla nas wszystkich – mówią bracia i założyciele marki: Mateusz, Marek i Maksymilian Ekes.
Cleant to efekt braterskiej miłości, która łączy mężczyzn żyjących w różnych częściach świata – Elblągu, Gdańsku i Madrycie. Ich cel to maksymalne zredukowanie śladu węglowego, dlatego zrezygnowali z plastikowych opakowań. Ich naklejki zrobione są z papieru. Papier pozyskują ze sprawdzonych źródeł. Pudełka ochrania tworzywo zrobione ze skrobi ziemniaczanej. Całe opakowanie można wrzucić do kompostu. Nici Cleant są ekologiczne, a metki wykonano z materiałów odzyskanych. Bracia przestrzegają też przed bezmyślną konsumpcją. – Kupuj tylko porządne rzeczy, najlepiej produkowane lokalnie. Nasza Eco hoodie wytrzyma 20 lat, jeśli będziesz o nią dbać. Kupuj mniej, ale świadomie – radzą. Produkcja ubrań odbywa się w Polsce, a flagowy produkt – bluza „Eco hoodie” – uszyta jest z surowej organicznej bawełny. Jej kaptur jest naprawdę delikatny i przyjemny. W kieszeni bluzy znajdziecie niespodziankę – chusteczkę do czyszczenia okularów. Reszta ubrań marki nie jest jeszcze organiczna, ale wkrótce będzie.
Bracia Ekes tworzą i ubierają również drużynę e-sportową Cleant Mix. W rankingu najlepszych polskich ekip grających w Counter-Strike są już na dziesiątym miejscu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.