„Za grzeczna”, podsumowali „Plotkarę” amerykańscy krytycy. W 2021 roku do Constance Billard i St. Jude’s chodzą nastolatki o różnym pochodzeniu etnicznym, tożsamości seksualnej i aspiracjach życiowych. Większość z nich wciąż jest obrzydliwie bogata. Czy reboot „Gossip Girl” oddaje ducha czasów, tak jak oryginalny serial emitowany w latach 2007–2012?
Pierwszą „Plotkarę” Josh Schwartz, Joshua Safran i Stephanie Savage, wcześniej odpowiedzialni za „Życie na fali”, zaczęli pisać przed kryzysem finansowym lat 2007–2009. Na początku przedstawiali więc utopijną wizję neoliberalizmu w jego pełnym rozkwicie, a potem, gdy wielu Amerykanów straciło dach nad głową albo musiało spakować rzeczy z biurek w międzynarodowych korporacjach, kurczowo trzymali się dekadenckiego eskapizmu. W myśl zasady, że biednemu wiatr w oczy, a bogatemu nawet byk się ocieli, na nowojorskim Upper East Side nikt fortuny nie stracił. Mimo krachu giełdowego elita polewała się szampanem.
W unowocześnionej wersji „Gossip Girl”, która trafiła na platformę HBO Max 8 lipca, twórcy serii postanowili rozliczyć się, a właściwie odciąć od problematycznego dziedzictwa swojej poprzedniczki już w pierwszej scenie. Wyszło łopatologicznie, a nie inspirująco, ciężko i bez wdzięku, tak mało dowcipnie, że aż śmiesznie.
„Gossip Girl” 2021: Scenarzyści „Plotkary” wykładają karty na stół już w pierwszym odcinku
W 2021 roku w prestiżowym liceum Constance Billard (dziewczyny) i St. Jude’s (chłopcy), gdzie najbogatsze nowojorskie nastolatki chodzą, by potem dostać się na uczelnię z Ligi Bluszczowej, rządzą nie białe jak śnieg Blair (Leighton Meester) i Serena (Blake Lively), a czarna Julien Calloway (Jordan Alexander), która do niczego nie aspiruje. To do niej aspirują, bo jest influencerką, a po godzinach chodzi w pokazie Christophera Johna Rogersa, jednego z najgorętszych młodych projektantów prawdziwego Nowego Jorku. Jej przyjaciółki zachowują się jak jej PR-ówki, kręcąc insta stories na szkolnych korytarzach. Klika Julien jest większa niż grono przyjaciół Blair i Sereny, ale zdecydowanie bardziej mdła. Po pierwszym odcinku trudno określić jej straż przyboczną inaczej niż „wredne dziewczyny”.
Przyrodnia siostra Julien – Zoya Lott (Whitney Peak), która przyjeżdża z prowincjonalnego Buffalo na stypendium, musi stać się pretendentką do tronu. Otaczający je mężczyźni zlewają się w jedno. Różnorodności wcale nie wzmacnia płynność płciowa, która wydaje się wymuszona – wprowadzona tylko po to, by „Gossip Girl” mogła jakkolwiek konkurować z o niebo lepszą „Euforią”. W oryginalnej „Plotkarze” tożsamość tytułowej blogerki poznaliśmy dopiero w ostatnim odcinku, w nowej wersji scenarzyści wykładają karty na stół już w pierwszym odcinku. „Gossip Girl” jako konto na Instagramie, a nie bloga, reaktywuje… nauczycielka Kate (uwaga: ironiczny casting! Gra ją Tavi Gevinson, jedna z pierwszych blogerek modowych).
Nauczyciele mobbowani przez bezkarnych uczniów postanawiają się zemścić za okazywaną im pogardę. Przeglądając archiwalnego bloga, który ujawniał sekrety Sereny i spółki kilkanaście lat wcześniej, przejmują władzę za pomocą plotki.
„Gossip Girl” 2021: Miał być serial o odważnych dzieciakach, tymczasem „Plotkara” jest o zazdrosnych dorosłych
Trudno chyba o bardziej karkołomny pomysł niż nauczyciele śledzący swoich uczniów (już w pierwszym odcinku jeden z nich fotografuje półnagich nastolatków). Czy to satyra na pokolenie milenialsów, którzy nie potrafią znieść dominacji generacji Z? Czy może krytyka kultury influencerów, których mogą obalić tylko inni influencerzy z większą liczbą lajków? A może wyraz bezradności twórców, dziś 40-letnich, wobec świata (czytaj: Nowego Jorku), którego już nie rozumieją?
Obiecywano widzom inkluzywną, odważną i przewrotną produkcję o digital natives, którzy łamią konwenanse. Powstał skonwencjonalizowany serial o dorosłych zazdrosnych o to, że dzieciaki są od nich ładniejsze, mądrzejsze i sławniejsze. Broni się właściwie tylko jako nostalgiczny hołd złożony pierwszej wersji (w końcu pierwsza dekada lat 2000. za chwilę będzie retro). Mimo upływu lat nie zmieniły się szkolne mundurki, personalizowane przez uczennice, tak by wyglądały jak chanelowskie kostiumy, trójkąty miłosne są równie gorące, a Kristen Bell jako głos „Plotkary” wciąż wypowiada „xoxo” z ciepłem, ironią i przekorą. Właściwie jej narracja wystarczyłaby za cały serial.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.