Z dyrektorką Muzeum Sztuki Nowoczesnej Joanną Mytkowską rozmawiamy o architekturze, ale też o ambicjach, planach i misji nowoczesnego muzeum, które przeorientuje mapę Warszawy.
Sen o muzeum sztuki w samym centrum miasta, między Pałacem Kultury a galerią handlową, śnił się warszawiakom od lat. W 2007 w konkursie na koncepcję budynku wzięły udział międzynarodowe sławy: Zaha Hadid, Daniel Libeskind czy Zvi Hecker. Media publikowały najbardziej ekstrawaganckie propozycje i przypominały Muzeum Guggenheima w Bilbao, którego bryła, ikona współczesnej architektury, przyciągała i wciąż przyciąga rzesze turystów.
Nagrodzony projekt szwajcarskiego architekta Christiana Kereza nie był jednak widowiskowy. Za to regularny, elegancki i wizualnie cichy. Opinia publiczna nie kryła rozczarowania, a realizacja projektu też nie rozwijała się dobrze. Niedotrzymywane terminy i brak porozumienia w ważnych kwestiach sprawiły, że w 2012 roku miasto rozwiązało umowę. Potrzebny był nowy konkurs. Tym razem nagrodzono projekt amerykańskiego architekta Thomasa Phifera, ucznia znanego modernisty Richarda Meiera.
– Wspaniała, radykalna wizja Kereza powstała niestety w złym momencie, nie spełniała popularnego oczekiwania gwiazdorskiego popisu i była oderwana od realiów ekonomicznych w Polsce. W międzyczasie zmieniły się tendencje w projektowaniu. Warszawska realizacja słynnego Żagla potwierdziła, że fajerwerki w architekturze nie zawsze się udają – mówi dziś Joanna Mytkowska, dyrektorka Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które wyrasta w Warszawie. – Budynek Phifera nawiązuje do modernistycznej tradycji urbanistycznej Warszawy i wchodzi w dialog z bezpośrednim sąsiedztwem budynków Ściany Wschodniej. Jego projekt, podobnie zresztą jak Kereza, wynika bezpośrednio z kontekstu miasta i miejsca, w którym powstaje – dodaje.
Rozmawiamy o architekturze, ale też – przede wszystkim – o ambicjach, planach i misji nowoczesnego muzeum, które wpłynie na mapę Warszawy.
Budynek: Wokół white cube
– Nowy projekt powstawał na podstawie wizji, którą Phifer tworzył wspólnie z zespołem muzeum i był odpowiedzią na pytania: czego potrzebuje miasto, czego potrzebuje muzeum, jaki mamy budżet itp. Po latach doświadczeń wiedzieliśmy także, że poza odznaczaniem się „urodą architektonicznego konceptu” nasz budynek powinien być trwały, ekonomiczny i gruntownie przemyślany pod kątem przyszłych funkcjonalności. Że powinien być otwarty na różnorodny program i umożliwiać artystom swobodę w działaniu – mówi Joanna Mytkowska. – To prosta forma, w zamyśle zaprojektowana jako tło dla sztuki. Phifer zaproponował nieostentacyjny budynek o horyzontalnej orientacji, prostych geometriach i pozbawionej ornamentów fasadzie. Jej monumentalna powierzchnia została przecięta pasami okien doświetlających przestrzenie galerii, które nadały całej bryle bardziej rzeźbiarski charakter – wyjaśnia, patrząc na wizualizację budynku o powierzchni blisko 20 tys. mkw. Muzeum ma sześć kondygnacji, z czego dwie schowane pod ziemią. Rzeczywiście, w porównaniu z projektem Kereza jest prawie o połowę mniejsze. Biała bryła przypominająca unoszący się nad placem, pocięty prostopadłościan została zbudowana ze szlachetnego białego betonu architektonicznego.
– Ten budulec również odsyła do charakterystycznego dla Warszawy materiału – mówi Joanna Mytkowska i dodaje, że nowa siedziba MSN-u nie jest budowana z gotowych prefabrykatów, ale ze specjalnie przygotowanych na potrzeby projektu elementów. Czasami – jak w przypadku nadwieszonej fasady – tak monumentalnych i skomplikowanych, że wymagały opracowania specjalnych technik realizacji na miejscu. – Dzięki temu budynek ma też bardzo indywidualny charakter – podkreśla Mytkowska.
Wspomniana fasada, zawieszona powyżej parteru, będzie odsłaniać przestrzeń na poziomie wzroku przechodniów, zgodnie z intencją twórców stanie się przedłużeniem ulicy. – Całość parteru zostanie przeszklona. Wrażenie będzie takie, jakby budynek lewitował na wysokości kilku metrów. Duża bryła zyska dzięki temu lekkość i nie przesłoni widoku osobom, które będą przebywać w jej pobliżu. Widoczne z ulicy i placu rozświetlone wnętrze muzeum będzie przyciągać i zapraszać do środka – mówi dyrektorka MSN-u.
Cofnięta o blisko 6 m szklana ściana stanie się wielką witryną i wejściem do budynku. Na ogólnodostępnym niebiletowanym parterze liczącym 4 tys. mkw. znajdą się kawiarnia, księgarnia, punkt informacyjny, niewielka galeria (tzw. galeria szybkiego reagowania) i otwarta przestrzeń hallu, zachęcająca do spędzania czasu przez każdego, kto do niej zajrzy, niekoniecznie zdecydowanego na oglądanie wystaw na wyższych piętrach. – Będzie tam miejsce na nasz program publiczny: debaty, warsztaty czy performance’y, na wydarzenia gościnne, ale też na codzienne życie miejskie, spokojne wypicie kawy, przeczytanie gazety czy towarzyskie spotkania. W nowym Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie życie ulicy i placu będzie się spotykać ze sztuką. Chcielibyśmy, żeby muzeum stało się ważnym punktem na trasie spacerów w pobliżu Ściany Wschodniej, placu Pięciu Rogów i ulicy Złotej. Zadaniem przestrzeni parteru muzeum będzie stworzenie nowej jakości w mieście – ma zachęcać do codziennego, komfortowego spędzania czasu poprzez kontakt z kulturą. Sprzyjać temu będzie także bezpośrednie otoczenie budynku – zielony plac Centralny, zadrzewiony pas ulicy Marszałkowskiej i znacznie powiększony (w kierunku muzeum) park Świętokrzyski.
Podobnie jak w dawnym budynku Emilii, kręgosłupem nowego MSN-u jest monumentalna klatka schodowa. To zaprojektowane z rozmachem dwubiegowe schody, po których swobodnie można się przemieszczać w stronę przestrzeni wystawienniczych znajdujących się na wyższych piętrach. Są przede wszystkim funkcjonalne, ale też piękne. Wystawy będzie można oglądać w czterech galeriach znajdujących się na pierwszym i drugim piętrze. – Te pomieszczenia są bardzo spokojne, powiedziałabym, klasyczne. Dwie szczytowe galerie doświetlane będą naturalnym światłem rozproszonym przez świetliki rozmieszczone na dachu. Niższe galerie zapewnią bezpieczną ekspozycję pracom wymagającym bardziej rygorystycznych warunków oświetleniowych – mówi dyrektorka i dodaje: – Ciekawą koncepcją są tak zwane city roomy – czyli pokoje z widokiem – znajdujące się pomiędzy salami ekspozycyjnymi, które służą do odpoczynku, swobodnej rozmowy albo zajęć edukacyjnych. Przestrzenne, jasne, z szerokimi na ponad 4 m oknami wychodzącymi na miasto. Dzięki nim centrum Warszawy będzie można zobaczyć z zupełnie nowej perspektywy.
Pod ziemią muzeum zmienia się w przestrzeń warsztatową – tu ulokowano główne sale edukacyjne, pracownię fotograficzną czy studio nagrań będące rekonstrukcją historycznego Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia. – Zostało ono zaprojektowane przez Oskara Hansena. Znajdzie się w nim oryginalny sprzęt, który chcemy udostępniać twórcom i twórczyniom do realizacji ich projektów muzycznych. Partnerem strategicznym jest w tym zakresie Polskie Radio, wspierają nas też osoby, które pracowały w legendarnym SEPR-ze – zapewnia Mytkowska.
Program: Sztuka i edukacja
– W zasadzie jestem wdzięczna losowi, że budowa trwała tak długo. Teraz jako zespół czujemy się naprawdę gotowi na wyzwanie, jakim jest nowa instytucja. Najpierw w Emilce, później w Muzeum nad Wisłą odrobiliśmy trudną pracę domową. Nauczyliśmy się wiele i wciąż się uczymy na temat warszawskiej publiczności i jej potrzeb – mówi Mytkowska. Największym powodzeniem cieszyły się projekty monograficzne, jak zrealizowane w przeszłości wystawy Aliny Szapocznikow, Zofii Rydet, Andrzeja Wróblewskiego czy Aleksandry Waliszewskiej. Sukcesem okazały się też wystawy tematyczne, takie jak poświęcona prawom reprodukcyjnym wystawa „Kto napisze historię łez”.
– Żeby zdobyć nowego widza, trzeba go zachęcić i ośmielić, dlatego ważne są nie tylko same pomysły na program, ale także przystępne, choć wciąż bardzo merytoryczne, opisy oraz świetnie przeszkolony zespół osób oprowadzających po wystawie, tak zwanych opiekunów wystaw. Personel zawsze obecny w przestrzeniach ekspozycyjnych w MSN-ie potrafi w kilku zdaniach wprowadzić widzów w narrację kuratorów i zbudować relację z odwiedzającymi, zapytać o wrażenia, oczekiwania.
– Bardzo bym chciała, żeby naszym znakiem rozpoznawczym stały się znów gorące debaty i spotkania. MSN, poza tym, że oferował program wystawienniczy, był zawsze miejscem wymiany myśli, wzmacniającym inicjatywy, zachęcającym do działania, samoorganizowania się. Taką formułą był nasz flagowy festiwal WARSZAWA W BUDOWIE – dodaje, wskazując, że muzeum będzie miało do dyspozycji audytorium na 200 osób i kino z salą na 150 widzów. – Na pewno będziemy rozwijać też działania performatywne, choreograficzne, taneczne, również w formie spotkań i warsztatów – deklaruje.
Od wielu lat muzeum buduje własną kolekcję sztuki, w tym momencie zbiory liczą ponad tysiąc prac około 300 artystów, ale kuratorzy nie zamierzają eksponować kolekcji tylko w formie wystawy stałej. – Kanon się zmienia, a obiekty są najciekawsze, kiedy prowadzą ze sobą dialog, dlatego, tak jak wiele nowoczesnych instytucji na świecie, zamierzamy pokazywać je na wystawach tematycznych, które będą reagować na aktualne zmiany i problemy – mówi dyrektorka i zaznacza, że obok sztuki współczesnej muzeum otwiera się też na fotografię, modę czy dizajn, jak również architekturę i media cyfrowe. – Jeśli przyjmiemy, że nasza kultura jest kulturą wizualną, mamy ogromne pole do eksploracji – tłumaczy i podkreśla, że budowanie programu dla tak dużej instytucji wymaga otwarcia się na współdziałanie. – Chodzi o współpracę ze starannie wybranymi organizacjami, ośrodkami czy osobami z Polski i zagranicy – mówi. – Chcemy podzielić się infrastrukturą i otworzyć na wspólny proces – stać się otwartym domem kultury, promieniującym na miasto.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.