Stosujemy podwójne standardy wobec uchodźców. Na granicy ukraińskiej Polska świeci przykładem, na białoruskiej łamie międzynarodowe prawo o ochronie przed skutkami wojen i przemocy. Co różni wojnę w Ukrainie od wojny w Jemenie, Afganistanie Syrii, Iraku? Strach jest wszędzie taki sam.
24 lutego 2022 roku, w dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, Mariusz Kamiński, szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, powiedział, że każdy uchodźca wojenny otrzyma pomoc. Minister dodał, że przyjmiemy taką grupę, jaka pojawi się na granicy. 27 lutego napisał na Twitterze: „Dla wszystkich uchodźców z Ukrainy Polska będzie bezpiecznym schronieniem, drugim domem”.
*
Radża umarła 8 listopada z wychłodzenia. Polscy pogranicznicy zamiast do szpitala, wywieźli ją do lasu. Białoruscy zamiast wezwać ambulans do nieprzytomnej kobiety, wezwali taksówkę. Kierowca za odwiezienie umierającej do Mińska zażądał 600 euro. Zmarła w samochodzie. Uciekała z Syrii, gdzie od 2011 roku trwa wojna domowa. Baszszar al-Asad przeciwko cywilom używał broni chemicznej, Rosjanie pomagali w bombardowaniu Aleppo. W ciągu 11 lat swoje domy musiała opuścić ponad połowa społeczeństwa. Prawie siedem milionów Syryjczyków przekroczyło granicę, stając się uchodźcami.
Ahmed umarł mniej więcej dwa tygodnie temu. Utopił się w białowieskim bagnie. Miał 26 lat. Uciekał z Jemenu. Od 2015 roku w trwającej tam wojnie domowej zginęło prawie 400 tys. osób. Ponad 16 mln ludzi cierpi z powodu głodu, a 2,3 mln dzieci jest poważnie niedożywionych.
Chory na cukrzycę Gaylan umarł, bo rozdzielono go ze szwagrem, który w plecaku miał insulinę. Szwagier trafił do zamkniętego ośrodka dla uchodźców, Gaylan do lasu. Nie przeżył ataku cukrzycowego. Miał 25 lat. Uciekał z Iraku (represje, tortury, zniknięcia i morderstwa; ponad 8 mln ludzi zmuszonych do ucieczki z domu i 1,2 mln uchodźców).
Zanim Awin zabrano do szpitala, pluła żółcią. Temperatura jej ciała spadła do 27 stopni Celsjusza. Umarła po trzech tygodniach. Była w ciąży. Tak samo jak Gaylan, uciekała z Iraku.
Od sierpnia 2021 roku – na skutek politycznych decyzji – w pasie granicznym pomiędzy Polską a Białorusią zmarło przynajmniej dwadzieścia osób. Wielu – w grudniu, styczniu i lutym – tygodniami błąkało się po lesie i bagnach na kilkunastostopniowym mrozie. Jedli lód i śnieg.
Wśród nich byli Afgańczycy (2,5 mln uchodźców do 2021 roku, kilkaset tysięcy uciekających po wycofaniu wojsk amerykańskich, kiedy władzę przejęli talibowie), Egipcjanie (zatrzymania dziennikarzy, bezprawne aresztowania protestujących, wyroki dla strajkujących, a także dla kobiet za złe moralne prowadzenie się, czyli nieodpowiedni strój) i Kongijczycy z Demokratycznej Republiki Konga (trwający zbrojny konflikt, ponad 5 mln wewnętrznych uchodźców, jedna czwarta społeczeństwa cierpiąca głód).
Dla nich Polska nie stała się drugim domem.
*
28 lutego na Twitterze Straży Granicznej pojawił się wpis: „Funkcjonariusze SG pomagają, jak tylko mogą, często przerażonym i zmęczonym wielogodzinną podróżą osobom uciekającym z kraju, gdzie trwa wojna”. Ale jednocześnie Straż Graniczna informuje o zatrzymanych na białoruskiej granicy. Piszą o udaremnianiu nielegalnych przejść ludziom, dla których legalne przekroczenie granicy nie jest możliwe, bo są trzymani w potrzasku.
Dzisiaj pomiędzy białoruskimi a polskimi żołnierzami uwięzionych jest kilkadziesiąt osób – takie są szacunki Grupy Granica, ruchu społecznego, który zrzesza kilkanaście organizacji, aktywistki i aktywistów z całego kraju, a także mieszkańców terenów przygranicznych. – To ludzie, którzy byli odsyłani do lasu już po dwadzieścia, trzydzieści razy – mówi Anna Alboth należąca do GG. I dodaje: – Przez ostatnie pół roku wszyscy wiedzieliśmy, że gdyby była dobra wola, to nie byłoby problemu z zaopiekowaniem się tysiącem, dwoma, trzema tysiącami ludzi. Dwadzieścia osób nie zamarzłoby w lesie. Byliśmy o tym przekonani. Ale zobaczyć teraz czarno na białym, że 600 tys. ludzi może przyjść do Polski i nikt nie wytyka im, że mają markowe kurtki, albo nie sugeruje, żeby pomagać na miejscu: to szalenie kłuje w serce, nas wszystkich, którzy byli na granicy z Białorusią.
Żyjemy w swoistej schizofrenii. Do 8 marca przyjęliśmy ponad milion Ukraińców. Jednocześnie na granicy z Białorusią budujemy mur (który nikogo nie zatrzyma – za to zniszczy jeden z najcenniejszych europejskich ekosystemów). A stan wyjątkowy przedłużono do końca czerwca.
Na jednej granicy Polska świeci przykładem, na drugiej łamie międzynarodowe prawo o ochronie przed skutkami wojen i przemocy.
*
1 marca na oficjalnym Twitterze MSWiA pojawiła się informacja, że „wszystkie osoby uciekające z Ukrainy przed konfliktem zbrojnym są wpuszczane do Polski. Nasz kraj udziela schronienia każdej osobie, której życie jest zagrożone – bez względu na jej narodowość”.
Co różni wojnę w Ukrainie od wojny w Jemenie, Afganistanie Syrii, Iraku? Bomby wszędzie są takie same. I taki sam jest strach.
Czy „każdy” uchodźca Mariusza Kamińskiego oznacza również zagranicznych studentów z Kijowa? Czy somalijski student uciekający przed wojną w Ukrainie może liczyć na taką samą pomoc jak Ukrainiec? I czy Somalijczyk z pasa granicznego z Białorusią uciekający przed wojną w Somalii (trwa od 1991 roku, pół miliona zabitych) może liczyć na taką samą pomoc jak Somalijczyk uciekający przed wojną w Ukrainie?
Dziś wiemy już, że nie zawsze. W Przemyślu kibice, podając się za patrole obywatelskie, atakowali (słownie i fizycznie) uchodźców z Indii i Afryki (jak również Niemców pochodzenia hinduskiego, którzy na granicę przyjechali z organizacją pomocową). Studentom z Somalii, Tanzanii czy Nepalu trudniej znaleźć podwózkę z granicy do innego miasta; trudniej im też znaleźć nocleg i mieszkanie.
Wobec uchodźców stosujemy podwójne standardy.
Nie jesteśmy w tym osamotnieni. Moustafa Bayoumi, profesor z Uniwersytetu Miejskiego Nowego Jorku, w tekście dla „Guardiana” zwraca uwagę na to, jak zachodnie media opisują uchodźców z Ukrainy. Charlie D’Agata – korespondent CBS News – mówił, że Ukraina nie jest jak Irak czy Afganistan: „To relatywnie cywilizowane i relatywnie europejskie państwo, gdzie nikt nie spodziewałby się, że wydarzy się coś tak strasznego” (jakby nie wiedział, że coś strasznego w Ukrainie dzieje się od 2014 roku). W BBC rozmawiano o tym, jak poruszające jest patrzenie na ginących Europejczyków o niebieskich oczach i blond włosach. „Oni wyglądają tak jak my” – tłumaczył Daniel Hannan dla „The Telegraph”. I dodawał: „Ukraina to europejskie państwo. Ludzie oglądają tam Netflixa i mają Instagrama, biorą udział w wolnych wyborach i czytają gazety bez cenzury. Wojna to już nie jest tylko coś, co pojawia się w biednych i odległych krajach”.
Jak słusznie komentuje to Bayoumi: „Aluzja jest oczywista: wojna to naturalny stan dla ludzi kolorowych, podczas gdy biali ludzie z natury dążą do pokoju”. Ostrzega przed dzieleniem uchodźców na naszych i tamtych. Oferując współczucie i opiekę ludziom tylko takim jak my, powtarzamy „ten sam rodzaj wąskiego i ignoranckiego nacjonalizmu, który promuje wojna”.
*
Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy, mówił o Ukraińcach, że stali się symbolem niezłomności. I pokazali, że ludzie w dowolnym kraju mogą stać się w każdej chwili najlepszym narodem na ziemi.
Od tygodnia my też potwierdzamy tę tezę. To, co się dzieje w Polsce, to niezwykły akt solidarności, bezinteresowności i dobroci. Potrafimy pomagać. Tym bardziej bolą niepotrzebne śmierci na granicy z Białorusią, cierpienie i osamotnienie ludzi, którzy tam utknęli.
Ta dwoistość rodzi wiele pytań. Chociażby o to, kto decyduje o skali dopuszczalnej rozpaczy matki oddzielonej od dziecka? Czy iracka matka ma więcej siły, żeby znieść rozłąkę z dzieckiem niż matka ukraińska? A może jest po prostu gorszą matką i nie upilnowała dziecka w lesie? Nie walczyła wystarczająco, żeby przedostać się bez zniszczonych wojną dokumentów w bezpieczne miejsce?
I to: jak to możliwe, że w XXI wieku (po 80 latach mówienia „nigdy więcej”) jedna pomoc jest bardziej legalna od drugiej? Za podwiezienie śniadej osoby można dostać areszt, za podwiezienie niebieskookiej lajki na Facebooku.
I jeszcze: czy krzywda białych jest większa niż kolorowych? Czy biali bardziej potrzebują pomocy niż czarni, śniadzi, żółci? Czy o dostępie do pomocy (i o jej legalności) ma decydować kolor skóry? Czy pomoc ma promować plemienność? Czy otwierając drzwi dla jednych i zamykając je dla drugich, nie wpisujemy się w tę samą narrację podziału, która jest początkiem każdej wojny?
A także pytanie – jak pisał Martin Luther King Jr. – nie dotyczy tego, czy będziemy radykalni, ale jakim typem radykałów będziemy. W nienawiści czy w miłości?
I na koniec: kiedy wreszcie „każdy” będzie naprawdę znaczyć każdą osobę. Człowieka, w którym widzimy nie kolor skóry i oczu, ale jego blizny, historię, strach i nadzieję?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.