Znaleziono 0 artykułów
09.11.2024

Nominacja do Grammy 2025 dla Beyoncé potwierdza rewolucję w muzyce country

09.11.2024
Francis Specker/CBS via Getty Images

Płyta roku? Najlepszy producent? Największy przebój? Żadna z kategorii nie wzbudza w tym roku tak dużych emocji jak album country. Gdy w ostatnich sezonach gatunek szturmem zdobywał platformy streamingowe, w tle huczało od postulatów, by z natury konserwatywne country przeszło wreszcie w tryb „all inclusive”. Nominacja do Grammy dla Beyoncé ma być potwierdzeniem, że rewolucja się dokonała.

Biorąc pod uwagę wcześniejszy opór amerykańskiej akademii fonograficznej wobec pomysłu, że Beyoncé gra country, nominacja dla albumu „Cowboy Carter” wcale nie była czymś oczywistym. Piosenkarka już kilka lat temu, po premierze albumu „Lemonade” z 2016 roku, ubiegała się o nominację do Grammy dla najlepszego utworu country. Zgłosiła piosenkę „Daddy Lessons” – organiczne, minimalistyczne, żwawe country, które niektórzy recenzenci chwalili za nieoczywisty pastiszowy potencjał, a inni słyszeli w nim echa utworów królowej Nashville, Dolly Parton. Kapituła decydująca o liście nominowanych do Grammy kompletnie zignorowała kompozycję, a elektorat Beyoncé uznał to za niezbity dowód snobizmu samej akademii fonograficznej i rasistowskich przekonań głęboko wmontowanych w stereotypowe wyobrażenia o tym, kto może wykonywać muzykę country. Nie każdy, kto ma banjo. Ale za to każdy, kto jeździ czerwonym pick-upem i jest białym mężczyzną. To oni najgłośniej protestowali, gdy Beyoncé wystąpiła z „Daddy Lessons” na ceremonii wręczenia Country Music Association Awards. W dodatku pojawiła się na scenie w towarzystwie muzyczek The Chicks (dawniej Dixie Chicks), niemal ekskomunikowanych ze środowiska country za krytykę wojny w Iraku. Co przeszkadzało wtedy fanom country w Beyoncé? Choć urodziła się i dorastała w Teksasie, zdaniem wielu nie ma kwitów na to, żeby wykonywać tradycyjną amerykańską muzykę. Jest feministką, która otwarcie trzyma z liberalnymi politykami, a przyjęło się, że country słuchają wyborcy Partii Republikańskiej. I na co dzień gra pop – jakkolwiek eklektyczny by był, z prawilnym country ma niewiele wspólnego. Czy kilka lat później tamte stereotypy już nie pracują z taką samą siłą? Co się zmieniło?

To nie jest country dla czarnych ludzi: Jak muzyka, która miała celebrować amerykańską kulturę, podzieliła społeczeństwo

Może zamiast pytać o to, co się zmieniło, zapytajmy, jak wiele. Za mało. I nie ma co usprawiedliwiać powolnego tempa faktem, że scena country zawsze była agresywnie konserwatywna, zamknięta na wyemancypowane kobiety i nieheteronormatywnych mężczyzn, ale za to otwarta na propagandę nienawiści. Muzyka, która w teorii miała służyć celebracji bogatej amerykańskiej tradycji, stała się synonimem upadku w światopoglądową otchłań i symbolem politycznego regresu. Statystyczny słuchacz muzyki country? Kowboj, biały, żarliwie religijny, pluje na gejów, za aborcje by wieszał, strzeli, gdy mu wejdziesz bez pytania na ranczo. Statystyczna słuchaczka muzyki country? Żona kowboja, wstydliwa, posłuszna, żarliwie religijna, podziela poglądy męża, poda mu obiad i szklankę whisky, gdy ten wróci z polowania. To uproszczenia krzywdzące znakomitą część odbiorców muzyki country, ale solidnie umocowane w historii sceny, w którą od zawsze wpisane były mizoginia, homofobia i rasizm. Linda Martell, czarna muzyczka country, która pojawia się gościnnie na „Cowboy Cartel”, wydała tylko jeden album, „Colour Me Country” w 1970 roku. Martell była wyjątkowo utalentowana, miała szansę zrobić wielką karierę. Rozkręcała się zresztą sensacyjnie jako pierwsza czarna wokalistka, która wystąpiła na Grand Ole Opry, wielkim wydarzeniu w Nashville, transmitowanym na żywo w radiu. To legitymacja dla każdego muzyka czy muzyczki, który marzy o sukcesie na scenie country. Co poszło nie tak? Martell jako młoda dziewczyna podpisała niedobry kontrakt, to na pewno. A może po prostu miała dość rasistowskich obelg skandowanych przez publiczność na koncertach? Niedługo po premierze debiutanckiego albumu usunęła się w cień. Występowała w maleńkich klubach i, żeby się utrzymać, prowadziła szkolny autobus. A Charley Pride? Wielki pieśniarz country w latach 60. był czarny, więc wytwórnia, wysyłając jego pierwsze nagrania do dziennikarzy radiowych, nie umieszczała zdjęć piosenkarza (a tak się zwyczajowo robiło) na okładkach płyt. Bo sama muzyka wystarczała, ale tylko gdy wszyscy zakładali, że Pride – jak reszta sceny – jest biały. A Shania Twain? Autorka bestsellerowego pomysłu na hybrydę country z popem wspominała w wywiadach, że po przyjeździe do Nashville, stolicy muzyki country, przeżyła szok, jak bardzo męska to scena. A potem przeżywała katusze, gdy ujmowano jej kompetencji i traktowano jako fotogeniczny dodatek do producenta, a prywatnie męża, który miał rzekomo wszystko robić za nią.

Tęcza nad muzyką country: Queerowi artyści, których warto znać

W 2023 roku po raz pierwszy w historii szczyt notowania Billboard Country Airplay, które sumuje najczęściej grane piosenki w rozgłośniach country, zdobył utwór napisany przez czarnoskórą, queerową kobietę. Ale piosenka czarnej lesbijki mogła zostać numerem 1 w radiu grającym country tylko dlatego, że wykonał ją biały, heteroseksualny mężczyzna. Luke Combs dał drugie życie legendarnej piosence „Fast Car” Tracey Chapman. Niespodziewany renesans utworu w nowej wersji pociągał za sobą gorzką refleksję, że na scenie country nic się nie zmieniło – to wciąż hermetyczne, wykluczające towarzystwo kowbojów adorujących prawo do strzelby. Ale i wzniecił dyskusję o tym, co w country nie działa, przywołując kilka szlachetnych przykładów muzyków, którzy od lat konsekwentnie walczą z uprzedzeniami i znajdują przyjazną im publiczność. Jak Shaboozey, który od dekady tworzy innowacyjne krzyżówki country z muzyką hiphopową i w 2024 roku wreszcie doczekał się przełomu w karierze, gdy jego numer „A Bar Song (Tipsy)” dotarł do pierwszego miejsca listy Billboard Hot 100. Albo jak queerowy artysta Orville Peck, który ukochał sobie kampowe, teatralne country. Peck pozuje do zdjęć i wychodzi na scenę w charakterystycznych maskach, ukrywa swoje prawdziwe personalia. W wywiadach podkreśla, że to element kreacji, ale wielu fanów muzyka podejrzewa, że maska to minimum ochrony dla geja w homofobicznym środowisku. 

Rekordy i rewolucje w muzyce country

Beyoncé, Shaboozey, Orville Peck czy Lil Nas X, który kilka lat temu narobił zamieszania ekscentryczną rapową wariacją na temat country w swoim numerze „Old Town Road”, pokazują, że country może ewoluować jako estetyka, mieszać się z innymi gatunkami. Choć tradycyjne, czyste gatunkowo country też ma się świetnie i znajduje nową, młodą publiczność. Dane z ubiegłego roku potwierdzają, że to właśnie country było najszybciej rosnącym sektorem rynku muzycznego w Stanach Zjednoczonych w 2023 roku, notując wzrost słuchalności na poziomie 20 proc. Kto zdominował serwisy streamingowe Apple Music i Spotify? A właśnie, że nie Taylor Swift. Morgan Wallen wylądował na szczycie globalnego podsumowania Apple Music, a jego piosenka „Last Night” była najczęściej słuchanym utworem w amerykańskim Spotify. Piosenki country, które przebijają się na pierwsze miejsca list przebojów takich jak gorąca setka „Billboarda” czy biją rekordy odtwarzania na platformach, przekonują, że to scena żywa, komunikatywna, zdolna zawalczyć o nowego, często młodego odbiorcę. Country zawsze było prężnym, silnym obszarem amerykańskiego rynku muzycznego, ale ostatnie sukcesy potwierdzają, że z powodzeniem wychodzi poza granice Nashville, staje się globalnym fenomenem. Dlatego tyle emocji wzbudza tegoroczne rozdanie nagród Grammy w tej kategorii. We wszystkich prognozach zgodnie utrzymywano, że Beyoncé dostanie nominację za „Cowboy Carter”, bo akademia boi się kolejnej awantury, że statuetkę i tak zgarnie Chris Stapleton ze swoją mocarną, tradycyjnie stadionową płytą „Higher”. Może. Pewne jest jedno. Grammy dla najlepszej płyty country nie dostanie autor najlepszej płyty country. Zach Bryan, który latem wydał piękny, jednocześnie intymny i epicki album „The Great American Bar Scene”, nie zgłosił swojego wydawnictwa, bo, jak stwierdził, muzyka to nie zawody. To prawda, choć czasem stawką w walce tylko z pozoru jest pierwsze miejsce. Bywa, że chodzi – jak w przypadku country, potrzebującego głębokiej ideologicznej przemiany – o coś więcej.

Angelika Kucińska
  1. Ludzie
  2. Talenty
  3. Nominacja do Grammy 2025 dla Beyoncé potwierdza rewolucję w muzyce country
Proszę czekać..
Zamknij