Żydowski dom pogrzebowy Bet Tahara, młodzieńcze dzieło wybitnego modernisty Ericha Mendelsohna, teoretycznie dawno nie powinien istnieć, ale po dziesięcioleciach upadku został odrestaurowany. Dziś w sali pożegnań odbywają się koncerty i spektakle. Budynek wciąż skrywa jednak tajemnice.
Pierwszy cios zadał budynkowi jego autor.
Erich Mendelsohn wywodził się z Olsztyna, wówczas Allenstein – małego miasta na kresach Cesarstwa Niemieckiego. Zaraz po maturze wyjechał do Berlina, a potem do Monachium, by studiować architekturę. Jego ojciec, „nadzwyczajnie uporządkowany i porządkujący innych” właściciel sklepu z ubraniami męskimi, nie był zachwycony. Uważał, że Żyd nigdy nie zrobi w tym zawodzie kariery. Marzył dla niego o posadzie w urzędzie w Allenstein. Gdyby wiedział, że syn będzie budował na trzech kontynentach! Wróćmy jednak do roku 1911. Mimo że David Mendelsohn uważał wybór Ericha za lekkomyślny, to jako zapobiegliwy ojciec postanowił załatwić mu pierwsze zlecenie: dom pogrzebowy na cmentarzu żydowskim przy Seestrasse.
Niewielkie okna i nisko schodzące dachy sprawiły, że dwa budynki zaprojektowane przez młodego Mendelsohna przypominały wrośnięte w ziemię wiejskie chaty. Mniejszy dom mieścił biuro i kwaterę opiekuna cmentarza, a większy, ważniejszy służył ceremoniom pogrzebowym. To dom oczyszczeń – Bet Tahara. Jego skromna bryła nie zdradzała tego, co czekało w środku – sekwencji trzech nastrojowych pomieszczeń, z których ostatnie po otwarciu wrót ukazywało piękny widok na zieleń cmentarza. Środkowa, główna sala pożegnań otrzymała zaskakujące sklepienie w kształcie piramidy i dekoracje łączące wątki nowoczesnej plastyki z tradycją Bliskiego Wschodu. „Człowiek Orientu z Prus Wschodnich” – mówił o sobie później Erich. Śmiałe pomysły studenta przerastały działaczy olsztyńskiej gminy żydowskiej. Ależ się z nimi namęczył! Z wypadów do Allenstein donosił ukochanej o „nędzy małomiasteczkowych dusz i gospodarskiego sknerstwa” oraz „małomiasteczkowym drobnomieszczaństwie”. Pisał: „Dni tutaj są dla mnie udręką. Tu wszystko jest małe, mizerne i nawet moja praca, dom przedpogrzebowy, nie cieszy, bowiem dawno już się przeżyła, a prace wykończeniowe trwają zbyt wolno”. Jak pisze badacz historii Olsztyna Rafał Bętkowski, w obfitej korespondencji architekt nawet nie wspomniał o ceremonii otwarcia Bet Tahary.
Wkrótce po tej uroczystości wybuch I wojny światowej przerwał karierę młodego architekta. Podsumowując później własny dorobek, za debiut uznał swój pierwszy powojenny projekt, Wieżę Einsteina w Poczdamie – obserwatorium astronomiczne o ekspresyjnych, ciastowatych formach, które zapewniło mu międzynarodowy rozgłos. Bet Taharę wykreślił z CV, a tym samym z historii architektury.
Drugą śmierć zgotowali budynkowi naziści. Gmina żydowska była wprawdzie mała, a jej członkowie uchodzili za „Niemców wyznania mojżeszowego” (w 1920 roku Erich specjalnie przyjechał z Berlina, by zagłosować w plebiscycie za przynależnością Allenstein do Niemiec), ale przestało to mieć znaczenie po przejęciu władzy przez Hitlera. Kto nie zdążył wyemigrować, zginął w Auschwitz albo Terezinie. Podczas nocy pogromów w 1938 roku bojówkarze spalili synagogę, jej resztki rozebrano. Ostatni pochówek na cmentarzu odbył się dwa lata później. Bet Tahara została pozbawiona społeczności, która ją zbudowała i nadawała jej sens. Zostały tylko mury.
Trzecie ostre cięcie przyszło po 1945 roku. Allenstein stało się Olsztynem. O resztki dziedzictwa żydowskiego nie miał się kto upomnieć. Nie pasowało ani do szufladki z kulturą niemiecką, ani do narracji Ziem Odzyskanych, w której akcentowano ślady polskiej kultury. Uliczkę Seestrasse nazwano na cześć pogromcy krzyżaków – Zyndrama z Maszkowic. Bet Taharę zaadaptowano na archiwum, cmentarz stał się kawałkiem zieleni miejskiej, a skarpa, na której leży, okazała się idealna na saneczki.
Jak Mendelsohn wymazał z pamięci Olsztyn, tak Olsztyn zapomniał o Mendelsohnie. Wiadomo było, że się tu urodził, ale słynniejsze były inne jego budynki, które znalazły się po wojnie na terytorium Polski – dom towarowy Petersdorff (Kameleon) we Wrocławiu czy dom tekstylny Weichmanna (dziś PKO) w Gliwicach. Czas Bet Tahary nadszedł dopiero w latach 90., gdy kolejne pokolenie olsztynian zaczęło odkrywać dziedzictwo Allenstein, a badacze ze świata ‒ zaglądać w poszukiwaniu śladów wielkiego architekta. Na rodzinnej kamienicy Mendelsohnów i Bet Taharze zamontowano pamiątkowe tablice. W 2005 roku na uratowanie młodzieńczego dzieła architekta porwało się lokalne stowarzyszenie kulturalne Borussia.
To nie musiało się udać – aktywiści nie mieli doświadczenia w budowaniu. Borussia okazała się jednak idealnym gospodarzem zabytku – takim, który nie ma wobec niego komercyjnych oczekiwań, gotowym podporządkować mu swoją działalność, a do tego pokornie przyjmującym wszelkie zalecenia konserwatorskie. Autorką koncepcji rekonstrukcji była Julia Martino. Po tym, jak budynek opuściło archiwum, z pierwotnego wystroju widoczna była tylko lastrykowa posadzka z gwiazdą Dawida na środku. Poprzedni użytkownicy pomniejszyli drzwi, zniekształcili okna, wstawili ścianki działowe i stropy, a dekoracje zakryli. Dopiero podczas remontu okazało się, co kryje Bet Tahara. Widoki znane z paru czarno-białych fotografii zaczęły się składać w całość z rzeczywistością. ‒ Zanim w pełni uzdrowiliśmy dom od strony technicznej, zabraliśmy się do rekonstrukcji malowideł. Chodziło o to, by wszyscy zobaczyli, że w tym niepozornym budynku coś naprawdę jest – mówi mi Kornelia Kurowska z Fundacji Borussia. Z kolei Ewa Romanowska wspomina, jak resztki dekoracji zaczęły się wyłaniać spod nowszych warstw. Farbę zdejmowali pod opieką konserwatorów wolontariusze z Polski, Niemiec i Rosji.
Dziś w odrestaurowanej sali pożegnań odbywają się koncerty, spektakle, zajęcia edukacyjne, konferencje. Budynek można też zwiedzać – wystarczy umówić się telefonicznie albo trafić na któreś z wydarzeń. Miejsce działa pod nową nazwą: Dom Mendelsohna, ale nadal jest w pewnym sensie domem oczyszczenia. Misją Fundacji Borussia jest bowiem „tworzenie nowych zjawisk kultury ponad podziałami i konfliktami narodowościowymi w jednoczącej się Europie w odwołaniu do wielokulturowego dziedzictwa regionu Warmii i Mazur, dawnych Prus Wschodnich”. Na ścianie bloku po drugiej stronie ulicy widnieje całkiem świeży napis „NARODOWY SOCJALIZM” – wiele jeszcze zostało do zrobienia.
Również dzieło rekonstrukcji Bet Tahary nie jest skończone. Fundacja zbiera teraz na rekonstrukcję lamp (darowizny mile widziane). W planach jest też budowa szklanego łącznika między dwoma budynkami. Dom wciąż zresztą kryje tajemnice. W sklepieniu widać na przykład osiem regularnie rozmieszczonych otworów. Wyglądają jak dziury po hakach czy prętach, ale nie ma pewności. Może wisiał tu żyrandol? Na nielicznych zdjęciach, które dotrwały do naszych czasów, ta część wnętrza jak na złość zawsze wypada poza kadrem. Ale może gdzieś w Stanach, Niemczech albo Izraelu jutro otworzy się szuflada, w której leży brakujący obrazek?
Erich Mendelsohn nie dożył renesansu swojego młodzieńczego dzieła – zmarł w latach 50. w Kalifornii. Trudno zrozumieć, czemu tak wypierał się Bet Tahary. Mimo że wnętrze pozbawione jest rytualnej funkcji, nadal robi mistyczne wrażenie. Świadczy też o wielkiej malarsko-scenograficznej wrażliwości i wyobraźni przestrzennej – kopuła-piramida ciągnie wzrok ku górze, sprawia, że niewielkie wnętrze staje się strzeliste i wzniosłe. Czyżby architekt tak przeżył konflikt z notablami gminy żydowskiej? Czy poszedł na kompromisy, pod którymi nie chciał się podpisać? A może wziął się do tego projektu tylko po to, by zapobiegliwy ojciec przestał mu zawracać głowę? Możliwe też, że budyneczek przypominał kosmopolicie, iż pochodzi z pełnego małych ludzi małego miasta na końcu świata. A może po prostu Mendelsohn uznał, że młodzieńcza wprawka przeżyła się, wyszła z mody, nie pasowała do późniejszego dorobku. „Aby się spełnić, geniusz musi być całkowicie elastyczny, wciąż się odnawiać” – pisał do żony.
Trudno się dziwić Erichowi. Któż choć raz nie zażenował się młodszą wersją siebie?
***
Korzystałem z książki Ity Heinze-Greenberg Erich Mendelsohn. Olsztyn – Jerozolima – San Francisco (przeł. Justyna Górny, Olsztyn 2006) oraz artykułów w książce Od Bet Tahary do Domu Mendelsohna (Olsztyn 2016). Te i inne publikacje można kupić na miejscu jako cegiełki na rzecz dalszej renowacji i utrzymania budynku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.