Osoby aseksualne o swoich związkach: „Zawsze zaczyna się od przyjaźni”
Mam koleżanki, które potrafią uprawiać seks trzy razy dziennie, dużo o tym mówią, a ja zawsze słuchałam tego, jakby rozmawiały o pogodzie. Dla niektórych seks jest potrzebą, jak jedzenie i picie, a dla mnie mógłby nie istnieć – mówi Alicja. Jak wyglądają związki osób aseksualnych, także te z osobami, dla których seks jest ważny?
Florence z „Sex Education” czy Todd Chavez z „BoJacka Horsemana” – te postaci dały się poznać odbiorcom kultury jako osoby aseksualne. Czyli takie, które nie odczuwają pożądania, nie myślą o seksie, nie potrzebują zbliżeń i nie wynika to z ich zaburzeń fizycznych ani psychicznych.
W debacie publicznej problem aseksualności istnieje od niedawna. Naukowcy szacują, że zjawisko dotyczy niespełna jednego procenta społeczeństwa. Spór odnoszący się do tego, czy aseksualność można uznać za jedną z orientacji, przez pewien czas trwał w środowisku osób nieheteronormatywnych, którego przedstawiciele dopiero kilka lat temu dopisali do skrótowca LGBT+ literę „A”, podkreślając przy tym także, że aseksualność to spektrum i ma wiele twarzy. Na przykład można być aseksualnym i heteroromantycznym, czyli mimo braku pociągu seksualnego zakochiwać się w osobach przeciwnej płci, można być aseksualnym i homo-, bi- czy panromantycznym, ale i aromantycznym, czyli nie tylko nie odczuwać pociągu seksualnego, ale i romantycznych uniesień do żadnej osoby.
21-letnia Alicja, 32-letnia Iga i 43-letnia Ania opowiadają, czym spektrum aseksualności, w którym się odnajdują, jest dla nich samych i co oznacza dla ich związków.
Alicja: „Seks nigdy mnie nie pociągał”
– Mam koleżanki, które potrafią uprawiać seks trzy razy dziennie, dużo o tym mówią, a ja zawsze słuchałam tego, jakby rozmawiały o pogodzie. Dla niektórych seks jest potrzebą, jak jedzenie i picie, a dla mnie mógłby nie istnieć. I to zarówno z kimś, jak i masturbacja. Nie widzę w tym żadnej przyjemności, nie mam takich potrzeb – mówi Alicja, 21-latka z Wrocławia.
Oficjalnie jako „as” Alicja definiuje się od roku. Od tego czasu aktywnie uczestniczy też w dyskusjach w grupach facebookowych, takich jak Aseksualni Polska (ponad 4 tysiące członków), na której spotykam ją i pozostałe moje rozmówczynie. Częstym tematem rozmów są związki osób aseksualnych z alloseksualnymi, czyli odczuwającymi pociąg seksualny. Bo choć idealnie byłoby, gdyby w związki dobierały się ze sobą osoby o tych samych preferencjach seksualnych, częściej zdarza się jednak, że „asy” wiążą się z osobami alloseksualnymi. Tak jest również w przypadku Alicji.
Zanim zaakceptowała to, że jest osobą aseksualną, przez półtora roku Alicja spotykała się z chłopakiem, który od początku komunikował jej, że seks jest dla niego jednym z filarów związku. – Ponieważ widziałam, jakie to dla niego ważne, na wiele rzeczy zgadzałam się, żeby go usatysfakcjonować. Czasem udawałam przy tym, że odczuwam przyjemność, ale częściej po prostu czekałam, aż skończy – relacjonuje. Alicja precyzuje, że chodzi głównie o „inne czynności seksualne” (blow job, hand job), bo do penetracji wyjątkowo trudno było jej się przekonać. Przez półtora roku związku zdecydowała się na taki seks „może dziesięć razy”. Dla jej partnera to było zdecydowanie za mało. Nie chciał też zgodzić się na układ, który Alicja mu zaproponowała, czyli żeby zaspokajał potrzeby seksualne poza związkiem.
– Po rozstaniu próbowałam walczyć z tym, że seks nie sprawia mi żadnej przyjemności. Przez półtora roku wdawałam się w przygodne relacje seksualne z różnymi osobami, żeby coś sobie i światu udowodnić. Ale ciągle nic w czasie tego seksu nie czułam. W końcu zaakceptowałam, że jestem „asem”. Od roku spotykam się z chłopakiem, który także to akceptuje, choć sam nie jest aseksualny – relacjonuje.
– Spotykasz się od roku z heteroseksualnym chłopakiem w twoim wieku i zupełnie nie uprawiacie seksu? – upewniam się. – Prawie. Marcin ma 22 lata, i tak, czasem go zaspokajam, bo wiem, że tego potrzebuje, ale to zawsze wychodzi ode mnie, zdarza się nie częściej niż raz na kilka tygodni i nigdy nie jest to seks penetracyjny. Wie, że jestem aseksualna, i to, co mogę zaoferować, wystarcza mu, nie naciska na nic więcej. Seks nie jest dla niego najważniejszy – mówi Alicja.
Iga: „Nasz związek wygląda bardziej jak przyjaźń”
O tym, że jest aseksualna, Iga (32 lata) z Krakowa przekonała się pod koniec siedmioletniego związku. – Gdybyśmy mieli w szkołach edukację seksualną, domyśliłabym się tego o wiele wcześniej, ale skoro jej nie mamy, podejrzewałam, że coś jest nie tak z moim zdrowiem. W efekcie przeszliśmy z moim partnerem gehennę, chodząc po lekarzach, którzy próbowali mnie „wyleczyć”. Zrobili mnóstwo badań, dostałam od nich, w ramach eksperymentów, tonę leków, od których przytyłam 18 kilogramy w trzy miesiące, ale nic nie „wyleczyli”. Badania wychodziły dobrze, jestem zdrowa, po prostu aseksualna – relacjonuje.
Z perspektywy czasu Iga żałuje, że wcześniej nie zorientowała się, na czym polega jej brak pociągu seksualnego. Zaoszczędziłaby sobie i byłemu partnerowi kilku lat niepotrzebnego przedłużania związku, który podtrzymywała sztucznie nadzieją, że brak seksu jest przejściowy. Podobnie jak chłopak Alicji, chłopak Igi miał duże potrzeby seksualne i ona także z początku starała się je zaspokajać wbrew sobie.
Iga tłumaczy, że są osoby aseksualne, które seks odrzuca, które mdli na samą myśl o nim, ale są i takie, które mogą go uprawiać, ale to dla nich czynność jak gimnastyka czy mycie zębów, bez żadnych dodatkowych emocji. Ona jest tym drugim typem.
– Jeśli kogoś kochasz i ktoś kocha chodzić do kina, a ty wolisz teatr, to i tak pójdziesz z nim czasem do tego kina. I ja na tej zasadzie ten seks z nim uprawiałam. Ale on chciał to robić codziennie, najlepiej po kilka razy. A najgorsze, że to trwało po 30 do 40 minut za każdym razem. W tym czasie układałam listę zakupów spożywczych, myślałam o pracy… W końcu, po roku, pękłam i powiedziałam mu, że mam dość. I że dla mnie seks mógłby w ogóle nie istnieć. Przyznałam się mu też, że przez cały czas tylko udawałam, że seks sprawia mi przyjemność – opowiada Iga.
– I co on na to? Poczuł się oszukany, zraniony? – pytam.
– Nawet nie. On się po prostu bardzo zmartwił, bo był przekonany, że mnie też ten seks cieszy, i chciał mi pomóc. Wiesz, my się naprawdę kochaliśmy. Więc proponował różne eksperymenty, na które się godziłam, ale z nich też nic nie wynikało. Moją propozycję, by szukał seksu poza naszym związkiem, odrzucił. W międzyczasie nasz seks stawał się coraz rzadszy, aż w końcu zupełnie zniknął. Przez kolejnych sześć lat po prostu go nie było – relacjonuje.
Gdy pytam, co ich ze sobą połączyło, Iga podkreśla, że u niej proces zakochiwania się następuje „przez przywiązanie”. – Myślę, że większość „asów” tak ma, że wygląd jest dla nich praktycznie nieważny. Nie ma u nas efektu „pierwszego wrażenia” – że widzimy kogoś i trafia nas grom. Nasze związki zaczynają się od przyjaźni. Najpierw muszę kogoś poznać, sporo z nim porozmawiać i dopiero mogę stwierdzić, czy ta osoba mi się podoba – tłumaczy. Tak było i w tym przypadku. Na pierwszym spotkaniu przegadali cztery godziny, szybko okazało się, że mają mnóstwo wspólnych zainteresowań.
Teraz Iga jest w nowym związku, w który weszła już jako osoba aseksualna. Relacja trwa od kwietnia zeszłego roku. – Nasz związek wygląda bardziej jak przyjaźń. Bardzo dużo ze sobą przebywamy, przytulamy się, czasem się pocałujemy, choć nie są to nigdy długie, namiętne pocałunki, raczej buziak w usta, którym okazujemy sobie czułość, bliskość, na przykład na dobranoc. Mój partner nie określa się jako osoba aseksualna, ale ma wyraźnie niższe potrzeby seksualne niż przeciętny mężczyzna. Wcześniej szukał nawet medycznych powodów takiego stanu, ale odkąd mnie poznał, już nie szuka, bo i tak nie potrzebuje tego zmieniać. Raz na cztery miesiące coś się w nim obudzi i wtedy uprawiamy seks. Ja co prawda nie czuję wtedy nic szczególnego, ale nauczyłam się już radzić sobie z taką sytuacją – przekierowuję to bardziej na emocje, radość z bycia blisko drugiej osoby.
Znajomi Igi nie wiedzą o tym, że jest aseksualna, w jej towarzystwie nie rozmawia się na takie tematy. Rodzice wiedzą, głównie dlatego, że wspierali ją w procesie dochodzenia do tej informacji jeszcze w trakcie poprzedniego związku. – Tata przyjął to na spokojnie, ale mamę bardzo to męczy. Jest przekonana, że skoro nie mam przyjemności z seksu, który jest w życiu tak ważny, to jestem nieszczęśliwa. Ale to nieprawda – mówi Iga.
Ania: „Oni się we mnie zakochiwali, a ja chciałam ich uszczęśliwić”
– We wszystkie związki, w których byłam w życiu, wchodziłam z bliskimi przyjaciółmi. To było tak, że ci mężczyźni się we mnie zakochiwali, a ja też ich kochałam, ale jak przyjaciół. Ceniłam ich jako ludzi, chciałam ich uszczęśliwić. Niestety ich zakochania nie umiałam odwzajemnić, co było jedną z głównych przyczyn, dla których się rozstawaliśmy – mówi 43-letnia Ania z Katowic, aseksualna i aromantyczna.
Ania ma za sobą dwa związki małżeńskie, w które weszła, jak mówi, „w sposób przedziwny”: za pierwszym razem pod presją rodziców partnera, za drugim ze względów wizowych (partner był obcokrajowcem). Każde z małżeństw trwało po sześć lat. I z pierwszym, i z drugim mężem rozstała się w zgodzie. – To byli wspaniali mężczyźni i bardzo mnie bolało, że nie mogę dać im tego, na co zasługują. Ale tak to już ze mną jest. Już jako nastolatka nie mogłam się nadziwić koleżankom, kiedy opowiadały mi o swoich zakochaniach. Nic takiego nigdy nie czułam – tłumaczy.
Podobnie niezrozumiała, co zakochanie, była dla Ani potrzeba przytulenia, trzymania za ręce, pocałunków. – Kiedy moi partnerzy inicjowali takie zachowania, myślałam tylko o tym, żeby to się jak najszybciej skończyło. Często też robiłam sobie z nich wtedy żarty, które ich dekoncentrowały, tak że cały ten romantyzm znikał. Przykład? Jak ktoś cię całuje, możesz wydać taki odgłos ustami, że mu się tego całowania odechce. Taki odgłos wydawany zwykle inną częścią ciała – tłumaczy Ania, trochę na wesoło, ale trochę też na smutno. – To były moje mechanizmy obronne – wyjaśnia.
W obu małżeństwach na początku Ania zmuszała się do seksu nawet 2 do 3 razy w tygodniu. Nie ukrywała przy tym przed swoimi mężami, że – mimo coraz to nowych pomysłów z ich strony na urozmaicenia i eksperymenty – nie sprawia jej to przyjemności. W trakcie zbliżenia myślała tylko o tym, żeby jak najszybciej skończyli. Z czasem nauczyła się, co robić, żeby tak się działo, ale też seksu było w jej związkach coraz mniej.
Od dziewięciu lat Ania jest singielką i postanowiła sobie, że tak już zostanie. Miejsce związku w jej życiu zajęła przyjaźń z grupą „asów” z jej miasta, których poznała przez internet. To kilkanaście osób; z częścią z nich chodzi na basen, z innymi na wieczorki filmowe, wyjeżdżają razem na wakacje w Polsce i za granicą. – Czuję stuprocentową akceptację tych ludzi, której nie da mi żaden związek – mówi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.