Topy z metalowych kółeczek łączą z oversize’owymi dżinsami, połyskujące sukienki-kolczugi zarzucają na dopasowane topy z golfem lub miękkie swetry, a w rękach dzierżą torebki ze srebrnych lub złotych blaszek. Gwiazdy mody ulicznej kochają ubrania i dodatki domu mody Paco Rabanne. I podziwiają ewolucję marki, za którą odpowiedzialny jest jej dyrektor kreatywny Julien Dossena. Jego pomysł na odrodzenie firmy? Umiłowanie nowoczesności przy jednoczesnym hołdzie dla wielkiego dziedzictwa jej założyciela. Paco Rabanne, innowator, nonkonformista i architekt kobiecej sylwetki, zmarł w wieku 88 lat.
Najpierw był Patrick Robinson. W 2011 roku Manish Arora. Rok później – Lydia Maurer. Spółka Puig, do której należy dom mody Paco Rabanne, długo nie mogła znaleźć projektanta, który poprowadziłby markę ku przyszłości. Okazało się, że rozwiązanie problemu właściciele marki mieli pod nosem. Julien Dossena, który od 2013 roku współpracował z domem mody jako freelancer, miał wszystko: doświadczenie, wizję i determinację, która jednak w żadnym wypadku nie oznaczała autodestrukcyjnej presji. Kochał szaleństwo, ale umiał też zachować zdrowy rozsądek. Uwielbiał modę, ale nie była ona całym jego życiem. Uważał też, że najważniejszym pojęciem dla projektanta jest „nowoczesność”. Paradoksalnie jednak jej ideę miał zacząć później realizować dzięki patrzeniu wstecz.
Kreatywną podróż Dosseny można by zamknąć w graniach linii Paryż–Bruksela. Początek jego artystycznych zainteresowań miał jednak miejsce gdzie indziej – w małej wiosce rybackiej w Bretanii, gdzie urodził się i spędził całe swoje dzieciństwo. Kochał książki (do dziś nie wyobraża sobie dnia bez codziennej lektury) i rysunek. Ten ostatni nijak miał się jednak do „dzieł” jego rówieśników. Zamiast samochodów najchętniej szkicował motorówki. W miejsce zwierząt domowych – wieloryby. A superbohaterowie przyjmowali na jego obrazkach kobiecą i mocno wyzwoloną seksualnie postać. Do fascynacji grunge’em, streetwearem i normcore’em, które ostatecznie popchnęły go do tego, by wyjechać do Brukseli i zacząć zgłębiać twórczość Margieli i Driesa van Notena, musiał dorosnąć. Najpierw pokochał modę wieczorową. Jej pełne spektrum mógł bowiem obserwować codziennie w klubie nocnym, którego właścicielem był jego ojciec.
Jak wielokrotnie podkreślał w wywiadach, to właśnie czas spędzony w Brukseli i studia na wydziale mody La Cambre pozwoliły mu znaleźć własny głos. Mimo to krótko po ukończeniu studiów powrócił do Paryża. Błyskawicznie dołączył do zespołu stażystów w Balenciadze, którą w stronę neofuturyzmu prowadził wtedy Nicolas Ghesquière. W ciągu czterech lat awansował na stanowisko starszego projektanta. Porzucił je jednak krótko po odejściu swojego mentora. Był 2012 rok.
Twarde lądowanie
Gdy otrzymał telefon od właściciela Paco Rabanne, w ogóle się nie zastanawiał. Był gotowy na nowe wyzwanie. Jak wspominał w jednym z wywiadów, pierwsze, co wtedy pomyślał, to że związanie się z tą marką może być jego „szansą na odbudowanie historii”. Musiały minąć jednak trzy lata, by Dossena w pełni dostrzegł paralelę między przeszłością domu mody a jego przyszłością, która teraz leżała przecież w jego rękach. W debiutanckiej kolekcji próżno było szukać charakterystycznych dla Paco Rabanne łańcuchów, metali i blach. Francuz postawił wtedy na nieco bardziej subtelny ukłon w stronę założyciela – swoje modelki ubrał w szyte z PVC sukienki (można było odczytywać je jako współczesne wariacje na temat fasonów, jakie Rabanne niegdyś szył dla Jane Birkin i Françoise Hardy), spodnie uszył ze sztywnego, srebrnego denimu, a futurystyczne elementy łączył z motywami zaczerpniętymi z mody sportowej. „Jego nazwisko może jeszcze nie wszystkim wiele mówi, ale to się niedługo zmieni” – pisała wtedy Nicole Phelps. Faktycznie, debiut Dosseny był tylko rozgrzewką.
Francuz skrupulatnie badał archiwa domu mody i zastanawiał się, na ile mogą pomóc mu one w wykreowaniu konceptu na miarę naszych czasów. Jak przetłumaczyć innowacyjne techniki Rabanne na współczesny język mody? Jak z motywów zarezerwowanych do tej pory dla haute couture uczynić elementy szafy stworzonej na bazie typowego ready-to-wear? Czym zaskoczyć odbiorcę? I wreszcie, jak stworzyć podwaliny wieloletniego sukcesu? – Paco Rabanne używał swoich projektów do tego, by wyzwalać kobiety, i absolutnie kocham tę ideę – mówił wtedy Dossena. – Moda może być wielowymiarowa tylko wtedy, gdy odzwierciedla czasy, w których żyjemy.
Kluczem do nakreślenia autorskiej wizji marki stało się dla Dosseny pojęcie nowoczesności. Przede wszystkim porzucił charakterystyczny dla Paco Rabanne futuryzm i sprowadził kobietę marki z odległych galaktyk na Ziemię. Przefiltrował każdy, nawet najmniejszy element twórczości jej założyciela przez wymagania, jakie narzuca się współczesnej garderobie. Myślał o funkcjonalności, praktyczności i wytrzymałości swoich projektów.
Strażnik galaktyki
Funkcjonalizm Dosseny stał więc nieco w opozycji do tego, jak modę postrzegał Rabanne. – Kreacja musi szokować! – głosił projektant, który urodził się w Hiszpanii jako Francisco Rabaneda-Cuervo. – Ważne, by pozostawać bezczelnym, radykalnym – dodawał.
Rzeczywiście, jeśli trzeba by opisać twórczość Rabanne’a kilkoma słowami, „radykalna” byłoby pewnie jednym z nich. W czasach, gdy na europejskich ulicach królował neoromantyzm, a kobiety wyzwalały się dzięki krótkim sukienkom i psychodelicznym wzorom, on szedł o dobre kilka kroków dalej. A właściwie wyżej, bo wybiegu używał po to, aby nadać żywą formę swoim kosmicznym inspiracjom. Razem z Pierre’em Cardinem i André Courrègesem stał się ojcem chrzestnym nurtu space-age. Stawiał na innowacyjne konstrukcje, używał materiałów, których w ogóle nie utożsamiano wcześniej z modą. Na kilka lat przylgnęło do niego określenie, jakim nazwała go Coco Chanel: „metal worker”.
Biżuteryjne i architektoniczne formy były rezultatem kosmicznych fascynacji Rabanne’a, ale też jego dotychczasowych zawodowych doświadczeń. Studiował architekturę na paryskiej Ecole Nationale Supérieure des Beaux-Arts. Później, wykorzystując wiedzę o sztuce zdobytą na uczelni, zaczął projektować biżuterię, którą szybko zainteresowali się najwięksi: Cristóbal Balenciaga, Hubert de Givenchy, Nina Ricci i Philipe Venet. W 1966 roku zaprezentował we wnętrzach hotelu George V swoją debiutancką kolekcję, którą zatytułował „Twelve Unwearable Dresses in Contemporary Material”. Pokaz był przełomowy nie tylko ze względu na wykorzystane w kolekcji materiały (aluminium, metal, plastik, a nawet papier). W tle grała muzyka (zabieg w latach 60. niespotykany), a po wybiegu przechadzały się modelki o różnych kolorach skóry.
Szybko uznano, że projekty Rabanne’a naginają granice między modą a sztuką. Jedną z pierwszych klientek Hiszpana została Peggy Guggenheim, a jego dzieła równie dobrze jak na wybiegach zaczęły sobie radzić na dużych i małych ekranach. W 1968 roku zaprojektował kostiumy do filmu „Barbarella” z Jane Fondą w roli głównej. W tym samym roku jego projekty nosiła Brigitte Bardot w teledysku do piosenki „Contact”, a Françoise Hardy została sfotografowana w jego metalowym i przylegającym do ciała kombinezonie. Współczesna wariacja na temat tego ostatniego pojawiła się zresztą w kolekcji Dosseny na jesień–zimę 2017–2018.
Innowacyjne podejście Paco do technologii, mody, ale także biznesu stało się jego znakiem rozpoznawczym. W 1972 roku zaprezentował sukienki zrobione z reflektorów. 1984 to premiera sukienki-kolczugi. Wcześniej, w 1969 roku, do portfolio swojej zaledwie trzyletniej wtedy marki włączył zapachy, stwarzając podwaliny do jednego z najpotężniejszych perfumiarskich imperiów na świecie. W przeciwieństwie do tego, co mówiła o nim Chanel, największą miłością Rabanne’a zawsze pozostawał jednak rysunek. Swoje prace po raz pierwszy zaprezentował światu w 2005 roku na wystawie w Moskwie. – Mam 72 lata i chciałam pokazać je, zanim zniknę z tej planety – tłumaczył wtedy. – Jedyną osobą, która je widziała, był 30 lat temu Salvador Dali. To on zachęcił mnie, by nie porzucać pasji – dodał. I nigdy tego nie zrobił.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.