Soczysta limonka, landrynkowe róże, wiśniowe czerwienie i blade fiolety – paleta barw pierwszej kolekcji Victorii Beckham zaprezentowanej w Paryżu przypominała kolory makaroników z cukierni Ladurée. – Paryski debiut był spełnieniem moich najśmielszych marzeń. To był sen. Uznałam, że pokaz powinien to odzwierciedlać – mówiła za kulisami projektantka.
To kolejny kamień milowy w karierze Victorii Beckham. Po dziesięciu latach uczestniczenia w nowojorskim tygodniu mody zadebiutowała z kolekcją autorskiej marki w Paryżu. Przygotowania zaczęła na kilka miesięcy przed, by dostosować atelier do paryskich wymogów. Na miejsce prezentacji wybrała krużganki kościoła w Val-de-Grâce, artystyczną oprawę stanowiła aria Madame Butterfly. Pokazem celebrowała kobiecość, rzemiosło kolektywu swoich krawców. Prezentowała sylwetki zupełnie nowe i te już dobrze znane. Były androgyniczne garnitury, kolumnowe sukienki z szyfonu, żorżety lub krepy. Ascetyczne kostiumy i zmysłowe kombinezony obszyte satynowymi frędzlami oraz kryształami. Victoria wszystko zaplanowała co do minuty. Brakło jedynie spektakularnego finału, o który prześcigają się paryscy couturierzy. Ale czy jest coś bardziej poruszającego niż żywe emocje? Na koniec Victoria wychyliła się zza kulis, wzruszona.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.