Petar Petrov markę prowadzi z Wiednia. Choć kolekcje pokazuje na tygodniu mody w Londynie, nie ma zamiaru ruszać się z austriackiej stolicy, gdzie znajduje natchnienie i łapie dystans.
Ubrania otaczały Petara Petrova od dziecka. Często podglądał przy pracy mamę, krawcową, a nawet nieco jej pomagał. Choć szył dla siebie i przyjaciół, nie przypuszczał, że może zajmować się modą zawodowo.
Walc wiedeński
Gdyby było inaczej, zamiast w Wiedniu pewnie osiadłby w mieście, gdzie azyl znajduje większość aspirujących projektantów – w Mediolanie, Paryżu albo Londynie. Austriacka stolica okazała się na tyle różnorodna, by dostarczać odpowiedniej dawki inspiracji, i na tyle daleka od modowego światka, by pomóc zachować własną estetykę.
Petrov dużo zawdzięcza intuicji. Decyzję o przeprowadzce z Bułgarii (urodził się w Ukrainie) podjął spontanicznie. – Bezmyślnie pojechałem za przyjaciółmi – śmieje się. – Gdy wyjeżdżałem, nie wiedziałem nawet, czy znajdę tam odpowiednią szkołę. Ale los bywa przewrotny. W pierwszej rundzie rekrutacji Petar dostał się na Wydział Mody Uniwersytetu Sztuki Stosowanej. W 2009 roku założył markę. Zanim zaczął projektować dla kobiet, zdobył uznanie jako kreator mody męskiej. Nie wyklucza zresztą powrotu do niej. – Widzę sporą niszę do zapełnienia – mówi.
Na wieki wieków
O kolekcjach Petrova najczęściej mówi się „ponadczasowe”, on sam twierdzi, że „kobiety tak często szukają nowości, iż trudno mówić o ponadczasowości”. – Rozumiem ponadczasowość jako funkcjonalność. Chcę zaskakiwać klientki, oferować im coś świeżego, na czasie i nieprzekombinowanego.
Pracę nad każdą kolekcją Petrov zaczyna od tkaniny i koloru. Baza pozwala mu eksplorować ulubiony temat – proporcje. Projektant z gracją wydłuża i skraca, zwęża i poszerza. Zawsze kieruje się użytecznością, więc jego projekty robią wrażenie i podczas sesji zdjęciowych, i noszone przez stylową kobietę na ulicy. – Ludzie coraz częściej szukają w modzie wygody, zależy im na efekcie nonszalancji, unikają nadęcia – mówi.
Po pandemii Petrov zwrócił się ku modzie casualowej, nie rezygnując z różnorodności. Kto ma ochotę na surowy minimalizm w monochromatycznej palecie kolorów, ten go u Petrova znajdzie. Kto woli malarskie wzory i zdekonstruowane fasony, też się nie zawiedzie.
Bazując na obserwacjach z ostatnich sezonów, kolekcję na jesień-zimę 2021 obudował przede wszystkim wokół podstawowych elementów garderoby. Dużo uwagi poświęcił okryciom wierzchnim – oversize’owym kożuchom aviator, długim płaszczom z wełny o fakturze włosia i sztucznym futrom shaggy. Te ostatnie brylowały na Instagramie jeszcze długo po premierze lookbooka. Z pewnością dobrze będą wyglądać także w realu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.