Zimą region Zell am See-Kaprun przyciąga ośnieżonymi stokami i idealnymi warunkami dla amatorów narciarstwa i deski. Jednak moc uciech czeka tutaj także smakoszy. Polecamy pięć miejsc, w których warto zjeść podczas narciarskich wypadów.
Aperitivo na wysokościach
Charakterystyczna sylwetka Kitzsteinhorn – „białej góry” – stała się symbolem regionu Zell am See-Kaprun. Szczęśliwie właśnie tutaj, na wysokości 3029 metrów, znajdują się platforma widokowa oraz najwyżej położona restauracja ziemi salzburskiej – Gipfel.
W menu znajdziecie austriackie klasyki (sznycel z cielęciny z żurawiną, idealnie pulchniutki omlet cesarski z powidłami) oraz dania typu comfort food, naznaczone jednak górskim charakterem regionalnych składników, jak na przykład burger z sarniny.
Przed konkretami koniecznie zamówcie kieliszek prosecco z syropem z goryczki – lokalną odpowiedź na aperitif z bąbelkami – lub alpejską lemoniadę i syćcie się widokiem na okoliczne doliny.
https://www.kitzsteinhorn.at/en/winter/kitzsteinhorn/huts-restaurants/gipfel-restaurant-r18
Weyerhof – nowy smak Alp
Weyerhof to piękny przykład, jak tradycja może świetnie (i smacznie!) współegzystować z nowoczesnością. Pensjonat, którego historia liczy kilkaset lat, jest prowadzony przez rodzinę Meilingerów. Ostatnio ton nadaje najmłodsze pokolenie: Elisabeth jr., która zadbała o wystrój łączący współczesne, ascetyczne elementy z odrestaurowanymi meblami i bibelotami z rodzinnego strychu, oraz Franz, który wspólnie z dobrym kolegą Andreasem Stotterem dowodzi kuchnią Weyerhof.
Panowie zdobywali doświadczenie podczas pracy w gwiazdkowych restauracjach, w tym dwugwiazdkowej restauracji Stereireck w Wiedniu. W pewnym momencie zapragnęli wrócić w rodzinne strony i pracować z produktami, na których dorastali. To one są głównymi bohaterami dań.
Kuchnia Weyerhof ma dwa oblicza. Na co dzień proponuje gościom regionalne specjalności, wsparte selekcją lokalnych win i rzemieślniczych piw. Szczególnie warto jednak przyjechać tu z myślą o menu degustacyjnym (uwaga: trzeba je zamówić z przynajmniej dwudniowym wyprzedzeniem!), opartym na ultrasezonowych lokalnych składnikach. Z jednej strony osadzone jest w klimacie górskiej scenerii, a z drugiej – wpisuje się w aktualne restauracyjne trendy i estetykę.
Zacząć możecie od galaretki z bulionu z wędzonego pstrąga z chrzanem i żurawiną albo smażonych krążków cebuli z domowej roboty ostrym sosem z fermentowanych papryczek, by potem przejść do grillowanych leśnych grzybów z morelami i ziołami, delikatnej troci na sosie śliwkowym z „oliwkami”, a właściwie zapiklowanymi na ich podobieństwo niedojrzałymi, zielonymi zawiązkami owoców śliwki. Do wyboru jest jeszcze ekologiczny kurczak z polentą, kukurydzianymi opłatkami i słodko-ostrą papryką. A potem desery! Sorbet sosnowy z bezą albo domowe pampuchy z powidłami z leśnych jagód. Do tego świetnie dobrane wino, blask świec odbijających się w szybach niewielkich okien starej izby i prawdziwie rodzinna gościnność.
PS. Najlepsza strategia wizyty tutaj to pobyt z noclegiem. Wieczorem kolacja degustacyjna, a rano – wspaniałe śniadanie oparte na ekologicznych produktach.
Słodki raj w Zell am See
Wellnesshotel Salzburgerhof, jedyny pięciogwiazdkowy hotel w Zell am See, od kilkudziesięciu lat przyciąga rustykalnymi, stylowymi wnętrzami i wysokiej próby gościnnością. Jednak tym, co zachęci smakoszy, będzie tutejszy bufet deserowy. W każdy piątek na wykaflowanym bufecie pojawiają się patery, półmiski i talerze, a na nich wszelkie cuda austriackiej myśli cukierniczej: strudle w kilku wariantach, malusieńkie, skrzące się cukrem pączki, serniki, szarlotki, ciasta orzechowe i makowe. Gdyby było tego mało, na bieżąco restauracyjni kucharze wydają ciepłe knedelki serowe, omlety cesarskie i inne słodkie delicje, które najlepiej smakują wprost z patelni czy pieca.
Według Koranu raj ma być tam, gdzie strome, ośnieżone góry schodzą do błękitnego jeziora. Sądząc z widoku rozciągającego się za oknem hotelu – może być coś na rzeczy.
Dzikie smaki
Znajdująca się w butikowym hotelu Sonhof w St. Veit im Pongau restauracja Vitus Cooking została wyróżniona czterema czapkami w przewodniku Gault et Millau i od dawna uchodzi za jedno z najciekawszych kulinarnie miejsc w regionie. Kuchnią, jak wskazuje nazwa, kieruje Vitus Winkler, który prowadzi rodzinny obiekt wraz z żoną Evą Marią (w latach 20. XX wieku hotel założyła prababka Vitusa, Fanny Schandlbauer).
Fascynacją Winklera są dzikie, jadalne rośliny z alpejskich lasów i łąk. Zbiera je i wykorzystuje w swoich daniach, w których zwraca także uwagę na lekkość i walory prozdrowotne. W restauracji nie ma menu – goście wybierają jedynie liczbę dań, a szef kuchni dba o resztę.
600 lat historii smaku
Hotel Kirchenwirt przywodzi na myśl słowo „bajka”. Najstarsze zapiski o nim sięgają XIV wieku. Dania, choć szykowane w wielowiekowych murach, usatysfakcjonują amatorów nowoczesnej kuchni bazującej na regionalnych sezonowych składnikach.
Spodziewajcie się więc delikatnych, słodkowodnych ryb z okolicznych jezior i strumieni, ikry z pstrąga, dzikich ziół, leśnych grzybów czy dziczyzny, a także ciekawych opcji wegetariańskich.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.