Nie mam żadnej kolekcji. To tylko podarunki od przyjaciół – wyznała Carla Sozzani na konferencji prasowej poprzedzającej otwarcie wystawy „Between Art & Fashion” w Museum für Fotografie w Berlinie. Słowa byłej redaktorki naczelnej „Vogue Italia” należy uznać za oznakę skromności. Gromadzony przez nią od połowy lat 70. zbiór zdjęć liczy bowiem niemal tysiąc egzemplarzy.
W samym sercu Mediolanu, pod adresem 10 Corso Como, Carla Sozzani założyła w 1990 roku galerię sztuki, będącą – jak sama mówi – „żywym czasopismem”. Doświadczenie redakcyjne zdobyła wcześniej, fundując w 1987 włoską edycję „Elle” i kierując specjalnymi wydaniami „Vogue Italia”. Prowadzenie galerii stało się więc naturalną konsekwencją pracy żurnalowej. Prezentowanie fotografii przeniosło się z łamów magazynu do rzeczywistej przestrzeni. Obok wystaw mody Martina Margieli czy Zandry Rhodes, a także designu Vernera Pantona i Jeana Prouvé, w postindustrialnym budynku eksponowano przede wszystkim fotografie m.in. autorstwa Annie Leibovitz, Bruce’a Webera, Lisette Model czy Franka Horvata, które Sozzani nabyła lub otrzymała w darze od autorów.
Kolekcja zdjęć rozrastała się sukcesywnie, lecz nie opuszczała mediolańskich murów. Do czasu. W 2016 Azzedine Alaïa nakłonił Włoszkę, by w jego paryskiej galerii podzieliła się swoim zbiorem z szerszą grupą odbiorców. Tak narodziła się wystawa „Between Art & Fashion”, którą w tym roku gości berlińskie muzeum. Sozzani, zapytana, dlaczego zdecydowała się na upublicznienie kolekcji, odrzekła: – Dla kogoś, kto interesuje się fotografią, umożliwienie poznania 89 rodzajów spojrzeń w jednym miejscu, było powodem, dla którego zgodziłam się bez wahania.
Estetyczne ABC
Fabrice Hergott – kurator ekspozycji (na co dzień dyrektor Museé d’art moderne de la ville de Paris) – postanowił zaaranżować zdjęcia według porządku alfabetycznego. Strategia ta (jakkolwiek zdawałoby się trywialna) pozwala konfrontować rozmaite wybory estetyczne fotografów należących do różnych generacji. Geometryczne eksperymenty z długim czasem naświetlania Berenice Abbott sąsiadują z edytorialowym wizerunkiem Victorii von Hagen, uwiecznionym przez Erwina Blumenfelda. Portret posągowej czarnoskórej modelki Herba Rittsa z 1998 wdaje się natomiast w wizualny dialog ze skoczkiem-atletą, uchwyconym w locie przez Leni Riefenstahl w 1936. Alfabetyczny układ nazwisk to jednak nie jedyny klucz, za pomocą którego odczytywać można berlińską wystawę.
W niezwykłej różnorodności kolekcji objawia się szerokie spektrum rozwiązań formalnych i artystycznych poetyk. Między sztuką a modą – jak sugeruje tytuł prezentacji – mieszczą się awangardowe fotomontaże László Moholy-Nagy’a, bauhausowe kompozycje Xantiego Schawinskiego i Iwao Yamawakiego, gry z wielobarwną estetyką campu Davida LaChapelle’a czy dystorsje André Kertésza, w których kobiece ciało ulega deformacji niczym w krzywym zwierciadle. W zbiorze Włoszki znalazły się zdjęcia reprezentujące najważniejsze nurty współczesnej historii sztuki (nie tylko fotograficznej): od malarskiego piktorializmu Alfreda Stieglitza i Edwarda Westona, przez dadaizm Man Raya, po neopop-art spod znaku Stevena Kleina.
Piękno (nie)doskonałe
Oglądamy jej kolekcję i dostrzegamy jej charakter, spojrzenie, wizję – twierdził Alaïa. Jeśli piękno stanowi dla Sozzani kryterium wyboru zdjęć, to nie zawsze jest ono idealne – często nosi znamiona osobliwości. Nawet akty Marilyn Monroe (które Bert Stern wykonał krótko przed śmiercią aktorki) nie są pozbawione rys – pomarańczowych smug, oznaczających odbitki odrzucone w procesie selekcji.
Portrety zajmują lwią część kolekcji Włoszki. Obok wizerunków modelek, takich jak Kate Moss lub Peggy Moffitt, widzimy nietypowe piękności: Isabellę Blow czy Loulou de la Falaise – modowe wyrocznie, wyraziste osobowości, silne kobiety. To właśnie moc obrazów oraz ukazanych na nich postaci – (niedoskonale) pięknych, ekspresyjnych, inspirujących – stanowi fundament zbioru. Jego wartość zawiera się ponadto w równowadze. Wyrafinowane kadry beauty Blumenfelda oraz teatralność Lillian Bassman współistnieją tu z fotoreporterską dociekliwością Daido Moriyamy i wulgarnym weryzmem Rogera Ballena. Malarską feerię barw ze zdjęć Annelies Štrby przeciwważą minimalistyczne kompozycje Masao Yamamoto, utrzymane w estetyce zen.
Kolekcja jako pamiętnik
„Pięćdziesiąt lat wspomnień” – tak Carla Sozzani nazywa swą fotokolekcję. Traktuje ją jako zapis życia, w którym sztuka płynnie przeplata się ze światem mody. Pierwsze zdjęcie, jakie zakupiła (Irving Penn, „Unggai Warriors”, 1970), przypomina o sesjach w Afryce, które realizowała z Alfą Castaldim. O wiszącym w jej gabinecie wizerunku Marilyn Monroe z 1957 debatowała z jego autorem – Richardem Avedonem, gdy ten gościł akurat w Mediolanie. Fotografie dokumentują także zawiązane wieloletnie przyjaźnie i kreatywne kooperacje. Arthur Elgort utrwalił na kliszy Azzedine’a Alaïę, ubierającego Naomi Campbell, zaś Sarah Moon kreację tego projektanta uczyniła bohaterką portretu „Avril pour Alaïa” (2006).
Miejsce berlińskiej ekspozycji nie jest przypadkowe. Museum für Fotografie to przecież siedziba Fundacji Helmuta Newtona. Sozzani spędzała wiele chwil w towarzystwie fotografa i jego małżonki – June Newton (znanej pod pseudonimem Alice Springs), o czym świadczą zarówno magazynowe reprodukcje, jak i prywatne zdjęcia ze wspólnych spotkań i wakacji. Kontekst tej znajomości dopełnia prezentacja fotograficznych prac Springs, która wtóruje pokazowi „Between Art & Fashion”.
Wprawdzie na wystawie w Berlinie wyróżnić można odbitki będące dziś ikonami światowej fotografii, jednak Włoszka nie ma faworytów. Wszystkie zdjęcia traktuje na równi, niczym własne dzieci. Ten personalny, niemal intymny związek z gromadzonymi dziełami, stanowi bodaj najcenniejszą cechę każdego kolekcjonera. Przypadek Carli Sozzani wydaje się tę tezę potwierdzać, gdyż jak sama mówi: – To nie kolekcja, to moje życie!
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.