
Jan Moore wymarzył sobie więcej niż markę – dom mody, maison, z prawdziwego zdarzenia. Teraz debiutuje na polskim rynku wyrazistą kolekcją inspirowaną modą lat 90. XX wieku. Znajdziemy w niej najpiękniejsze sukienki na wiosenną randkę.
Pudrowy róż, który triumfalnie powrócił na wybiegi w kolekcjach wiosna 2025, zapowiada sezon łagodności. Bordo, szlachetny odcień burgunda, który nie wychodzi z mody, stanowiąc zmysłową alternatywę dla czerni. Biel, która wiosną napawa optymizmem, tworząc total looki, wpisując się w pastelowe zestawy z odcieniami szampana, caffè latte czy karmelu, albo kontrastując z czernią. I, oczywiście, nieśmiertelna czerń w klasycznym, pełnym przepychu czy też rockowym wydaniu.

Paleta barw w debiutanckiej kolekcji Jan Moore Maison zdradza zamiłowanie założyciela marki do mody kobiecej, ponadczasowej, zmysłowej. Róż mieni się w promieniach słońca dzięki satynowej tkaninie, bordo pokazuje wszystkie swoje odcienie na nieoczywistej teksturze najwyższej jakości skóry ekologicznej Alcantara, czerń zmienia oblicze, w zależności od tego, czy materiał ma matową czy połyskliwą fakturę.

Pierwsza kolekcja nowej marki składa się z bestsellerów, które natychmiast zasilą bazę garderoby nowoczesnej kobiety. Stworzą kapsułową szafę, ale w najbardziej wyrafinowanym, a nawet dekadenckim wydaniu. Dziś prostota idzie w parze z ekskluzywnością, retro przeplata się z nowoczesnymi rozwiązaniami, to, co basicowe, zostaje wyniesione na wyższy poziom stylu dzięki luksusowym tkaninom.


Jan Moore, którego dziadek prowadził małe atelier krawieckie, skrupulatnie dba także o kroje. Sukienkę maxi w odcieniu pudrowego różu wieńczy stójka, która wydłuża optycznie sylwetkę. Szerokie klapy białego płaszcza budują właściwe proporcje figury. Sukienka tuba bez ramiączek, o długości do kolan, otula kobiece ciało, pozwalając podkreślić jego atuty – piękny dekolt, szyję, ramiona. Jan Moore wie także, że nie ma nic bardziej zmysłowego niż zasłanianie. Wtedy uruchamia się wyobraźnia. Dlatego za jeden z najseksowniejszych modeli z kolekcji należy uznać godną czerwonego dywanu sukienkę maxi. Czerń, długi rękaw, zabudowany dekolt. Ten look nie krzyczy, tylko szepcze, składając słodką obietnicę. Alternatywę dla sukienki stanowi kombinezon bazujący na najmodniejszym w tym sezonie fasonie dzwonów. Rozszerzane nogawki spodni jak z lat 70. i dopasowana góra sprawiają, że każda sylwetka wygląda posągowo. W szafie współczesnych kobiet nie może też zabraknąć garnituru w duchu power dressingu. Jan Moore zatroszczył się o perfekcyjny krój – taliowana jednorzędowa marynarka zwraca uwagę na sylwetkę klepsydry, a rozszerzane na dole spodnie „robią” nogi do nieba. Do czasów „Wielkiego Gatsby’ego” albo Studia 54 nawiązuje dwukolorowe sztuczne futro. Wystarczy narzucić je na jeansy, by najprostszej stylizacji nadać gwiazdorski blask.

Jan Moore oddaje hołd sztuce krawieckiej, która w jego rodzinie kultywowana była od pokoleń. Jego szacunek do rzemiosła widać w każdym detalu. – Moda to nie tylko ubrania, lecz również sposób, w jaki kobieta może opowiedzieć swoją historię. Tworzę z miłością do detali, sięgam po tkaniny, które wyrażają więcej niż słowa. Każdy mój projekt jest hołdem dla różnorodności i mocy, jaka tkwi w każdej kobiecie – tłumaczy projektant, który od dziecka obserwował swoją elegancką mamę w kreacjach uszytych przez ojca. Atmosferę pracowni krawieckiej dziadka założyciel marki pragnął oddać w kameralnym atelier. Kolekcja powstała dzięki pracy doświadczonych rzemieślników szanujących wysmakowane tkaniny. Finezja wykonania przekona nawet najbardziej wymagające klientki, które pragną błyszczeć na każdym wieczornym wyjściu, a na co dzień doświadczać komfortu. Moda Jan Moore Maison ma przede wszystkim pomagać wyrażać indywidualność. Współczesne kobiety nie obawiają się już ekspresji, a eksperymenty z modą traktują jako sposób na poszukiwanie siebie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.