
Obecna scena mody przypomina szachownicę: pod warstwą chaotycznych, bezładnych ruchów stopniowo uwidacznia się skrzętnie budowana taktyka. Zmiany zachodzą tu w trybie bullet (szachy błyskawiczne) – po odejściu Donatelli Versace z jej rodzinnego domu mody i przejściu Demny z Balenciagi do Gucci – Loewe opuszcza Jonathan Anderson. Projektant wypada z gry, by, zgodnie z branżowymi plotkami, wrócić silniejszym. Już nie jako pionek, lecz hetman.
„11 lat temu otrzymałem najwspanialszą propozycję: napisać kolejny rozdział historii marki, która liczy dziś 179 lat. Od pierwszego dnia w Loewe spotkałem się z ogromnym wsparciem. Dziękuję wszystkim utalentowanym artystom pracującym w atelier za podzielenie się ze mną swoją sztuką. Przez ostatnie 11 lat miałem szczęście otaczać się ludźmi obdarzonymi bezgraniczną wyobraźnią, którzy mieli odwagę powiedzieć »tak« moim szalonym pomysłom. (...) Mówi się, że wszystko, co dobre musi kiedyś dobiec końca. Nie zgadzam się z tym. Podczas, gdy mój rozdział w dobiega końca, historia Loewe będzie trwała dalej, a ja będę się jej przyglądać z dumą” – pisze w oświadczeniu opublikowanym na Instagramie Jonathan Anderson.
Nazywa się go najbardziej pracowitym projektantem. Jeśli nie na świecie, to przynajmniej w Madrycie i Londynie. Jako zarządzającymi markami Loewe i JW Anderson, między tymi dwiema stolica dzielił bowiem życie przez 11 ostatnich lat.
Kim jest Jonathan Anderson?
Jonathan przyszedł na świat w 1984 roku w mieście Magherafelt w Irlandii Północnej. Jeszcze jako nastolatek, chcąc spróbować sił w aktorstwie, przeprowadził się do Nowego Jorku, a następnie do Dublina, gdzie, zatrudniwszy się w domu towarowym Brown Thomas, rozpoczął pierwszą pracę w branży mody. Później poszło już lawinowo. W 2005 roku ukończył londyński College of Fashion i został visual merchandiserem w Pradzie. W 2008 założył autorski brand JW Anderson i wypuścił debiutancką kolekcję.

W kolejnych latach zyskiwał wsparcie oraz liczne patronaty, a także rozpoczął współprace na wielką skalę z sieciówkami Topshop i Uniqlo. Wciąż kierując JW Anderson, projektował dla Versus Versace i Lexington Armory, a gdy w 2013 roku koncern LVMH przejął mniejszościowy udział w jego marce, zaproponowano mu także stanowisko dyrektora kreatywnego podupadającego wówczas hiszpańskiego domu mody Loewe.
Pod jego batutą, jak to w bajkach bywa, brand odzyskał świetność, a nawet więcej – przedostał się do mainstreamu, kreował trendy. Dużą w tym zasługę mają współprace z artystami, które aranżował Jonathan, jego doskonała świadomość ciała (jako że jest dyslektykiem, zamiast szkicować, pracuje bezpośrednio na sylwetce), multidyscyplinarność (był odpowiedzialny za kostiumy do filmów Luki Guadagnino „Challengers” i „Queer”), intuicja do wirali. Odzwierciedlają to przyznane projektantowi nagrody – wśród najważniejszych wyróżnień należy wymienić 10 statuetek The Fashion Awards i jedną CFDA.

Co dalej z Jonathanem Andersonem?
Przewijające się dziś w mediach hasło „Anderson out of Loewe” to kolejna podpowiedź w rebusie, który przygotowali nam szefowie holdingów Kering, LVMH i im podobnych. Zagadka powoli zaczyna się rozwiązywać. Czyżby przy nazwisku Jonathana układało się słowo „Dior”?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.