Lola Paprocka i Pani Paul tworzą polsko-australijski duet Lola Pani, który szuka nowej jakości w fotografii modowej.
Ona przyjechała do Londynu z Polski zaraz po maturze. Przez lata pracowala w studiach tatuażu, a później na jej drodze, zupełnie niespodziewanie, stanęła fotografia. – Dostałam od mamy starego Zenita i po prostu zaczęłam robić zdjęcia. Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć – uśmiecha się Lola Paprocka.
On jest Australijczykiem, który skończył college o profilu Commercial Photography. Przez lata poznawał branżę, pracując jako asystent znanych fotografów. Gdy spotkali się siedem lat temu najpierw zostali parą, a niedługo później duetem fotograficznym. – To wyszło bardzo naturalnie – kwitują. Łączy ich wspólna wrażliwość, dzielą zupełnie inne doświadczenie i perspektywa. Na styku tych światów dzieje się magia. Od jakiegoś czasu ich własne projekty można było oglądać w „Dazed and Confused” czy „i-D”, teraz świeże spojrzenie doceniają takie marki jak Champion czy Burberry.
Spotykamy się w Warszawie. Lola i Pani przyjechali tylko na chwilę, by nawiązać współpracę z drukarnią. Bo Lola, która jak mówi „dorastała na punkowych zinach”, uwielbia papier. Od kilku lat prowadzi wydawnictwo Palm Studios. W formie imponujących artbooków publikuje prace wyselekcjonowanych fotografów. Za kilka dni jadą do Wrocławia, gdzie w ramach festiwalu TIFF pokażą, swój najnowszy projekt „Northern Rivers”. To on jest punktem wyjścia do naszej rozmowy.
Kim są chłopcy, których oglądamy na zdjęciach?
Lola: Pani poznał chłopaków jakiś rok temu, gdy odwiedzał swoją rodzinę w Australii. Spotkał ich nad rzeką. W miejscu, gdzie pływał, gdy był w ich wieku. Gdy pokazał mi zdjęcia, znaleźliśmy ich na Instagramie i zaprosiliśmy do projektu, który zrealizowaliśmy rok później. To był dzień zdjęć spędzonych razem. Czuli się bardzo swobodnie, przyprowadzali swoich znajomych, których też fotografowaliśmy.
Bardzo podobały nam się ich ubrania, styl, charakter. Ta okolica jest znana jako hipstersko-surferska baza, ale dzieciaki są zbuntowane, w ciuchach podkreślają wielkomiejskość. To było dla nas ciekawe skrzyżowanie. Bo taka sama była moda nastolatków z okresu, gdy dorastałam w Polsce w latach 90. – dresy, nike i adidas od stóp do głów. A tropikalne otoczenie przypominało o świecie, w którym wychowywał się Pani.
Waszym punktem wyjścia był dokument, ale to, co oglądam, to bardzo subtelna fotografia modowa. Jak się odnajdujecie w takich kategoriach?
Pani: Tak naprawdę lubimy obydwie. Czasami moda może być równie osobista, co dokument. Niezależnie od tego, czy to jest sesja modowa, czy projekt dokumentalny, czy eksperyment estetyczny – do większości naszych tematów podchodzimy w dokładnie taki sam sposób. Podoba nam się, gdy widz nie jest pewien, co ogląda – sesję mody czy dokument.
Lola: Naszym największym wyzwaniem jest sprawić, żeby zdjęcie było odbierane jako autentyczne i wiarygodne. Casting i lokalizacja to dla nas ważne elementy. Często zdjęcia modowe rozwijamy na bazie projektu własnego. Lubimy korzystać ze street castingu (szukanie nieprofesjonalnych modeli na ulicy – przyp. red.). Idealnie byłoby dojść do takiego momentu, że naszych prac nie czyta się jako wykonanych w konkretnym momencie historii. Wydaje mi się, że ponadczasowość jest naszym głównym celem.
„Northern Rivers” zostanie opublkowany w formie imponującego artbooka, na błyszczącym papierze, w dużym formacie. Robi wrażenie, ale w 2018 roku to duża ekstrawagancja. Nakład to tylko 500 egzemplarzy. Dlaczego papier jest dla was wciąż tak istotny? Kim są jego odbiorcy?
Pani: Lola prowadzi Palm Studios od czterech lat. To na początku była platforma dla nas do szerszego pokazywania naszych prac, dokładnie w taki sposób, jaki chcieliśmy, żeby były oglądane. Teraz jesteśmy w trakcie wydawania „Northern rivers”. Wszystkie zdjęcia powstały na kliszy fotograficznej, wywołaliśmy filmy w ciemni. To bardzo organiczny proces, więc najprzyjemniejszą formą pokazania skończonego projektu była dla nas ksiażka. Fizyczny przedmiot jest dużo milszy w kontakcie.
Naprawdę nie zastanawialiśmy się, kto będzie odbiorcą. Po prostu stworzyliśmy coś, co jest dla nas wyjątkowe.
A skoro ten projekt już się skończył, co nowego macie w planach?
Mamy kilka większych projektów komercyjnych. Jedziemy do Nowego Jorku zaprezentować Palm Studios na targach New York Art Book Fair. Rozwijamy Palm i pozostajemy skoncentrowani na nowych projektach własnych, które zawsze są naszym priorytetem.
Więcej zdjęć duetu Lola Pani, można znaleźć na stronie Palm Studios.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.