Kosmetyczka Agathe ma piękną cerę i uśmiech, który mówi: ty też możesz taką mieć. Po trzech godzinach snu i porannym locie do Paryża, perspektywa spędzenia popołudnia w pozycji horyzontalnej jest miła. W podziemiach hotelu Ritz, jako pierwsza dziennikarka z Polski, testuję Le Grand Soin – luksusowy zabieg SPA Chanel.
– Vous êtes L? XL? (Nosisz rozmiar L? XL? – przyp. red.) – pyta Agathe. Wolne żarty. Na szczęście pamiętam, że francuskie rozmiary są zaniżone. Wciśnięta w mikroskopijne figi, szlafrok i kapcie z monogramem Ritza, miękko sunę korytarzem. Dookoła beż, czerń i biel – ulubione kolory Gabrielle Chanel. Na marmurowych blatach w równych stosach leżą grzebienie, szczoteczki do mycia zębów, waciki, obcinarki do paznokci i lakiery do włosów, płyn micelarny oraz dezodorant – wszystko, czego mogłabym zapomnieć z domu. Rzeczy osobiste zamknęłam w jednej z beżowych szafek i ze wszystkich sił staram się zapamiętać jak do niej trafić.
Numer mojego gabinetu to piątka – Mademoiselle wierzyła, że ta cyfra przynosi jej szczęście. Podobnie jak kłosy pszenicy, które w postaci rzeźb i ornamentów można zobaczyć w różnych miejscach spa. Wcześniej oglądałam je w apartamencie legendarnej projektantki przy Rue Cambon. Tym apartamencie, w którym spędziła tak naprawdę tylko jedną noc, bo niemal przez całe życie mieszkała w Ritzu, zajmując kilka połączonych pokoi. Za czasów Chanel najsłynniejszy hotel świata był mniejszy. Dopiero niedawno odkryto, że w jednym z najdroższych miejsc Paryża, pod placem Vendôme, jest jeszcze sporo miejsca, które można wykorzystać budując rozległą strefę pielęgnacji i wypoczynku.
Zabieg Le Grand Soin ma działać wielokierunkowo, dlatego do jego wykonania używa się wszystkich kosmetyków z linii Sublimage Chanel. Kremy, serum i toniki można kupić w drogerii i powtórzyć procedurę w domu, choć to oczywiście nie to samo. Punktem wyjścia rytuału jest wybór zapachu, który stworzono specjalnie na potrzeby SPA – ma on wywołać stan głębokiego odprężenia. Potem przychodzi pora na Le Massage, wbrew nazwie – coś więcej niż zwykły masaż. To połączenie wschodnich i zachodnich technik ugniatania ciała, które redukują stres.
Wypełniając formularz przed zabiegiem, zaznaczyłam, że nie mam nic przeciwko intensywnym uciskom, więc dziwi mnie delikatny dotyk rąk kosmetyczki. Halo, ja tu staram się nie zasnąć! Melodia zatacza kolejną pętlę, gdybym zaczęła chrapać, to i tak nikt się nie dowie, obite materią ściany tłumią dźwięki, okien nie ma….
– Merci – słyszę nagle. Włączam telefon i nie mogę uwierzyć, że minęły już trzy godziny! Agathe smaruje moją twarz podkładem, lekko tuszuje mi rzęsy i prowadzi mnie do strefy wypoczynku, przecież po tym, co przeszłam odpoczynek należy się porządny. W tej części SPA goście mają do dyspozycji obszerne leżanki osłonięte muślinowymi zasłonami, mogą napić się orzeźwiającego napoju z dodatkiem truskawek, ananasów oraz mandarynek i poczytać prasę. Oj, poleżałabym sobie tutaj ze szklanką owocowej lemoniady w ręce. Tymczasem – niczym Scarlett O’Hara w Przeminęło z Wiatrem – zbiegam szerokimi schodami do basenu. Woda jest rozleniwiająco ciepła, palmy szumią, a pogodne niebo wymalowane na suficie jest nawet ładniejsze niż to na zewnątrz.
Zabieg na twarz Le Grand Soin Chanel kosztuje 530 euro za dwie godziny, 3 godzinny wariant to koszt 720 euro.
Szczegóły tutaj.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.