W Givenchy trwa bezkrólewie. Ale to teraz, po licznych reinterpretacjach dziedzictwa Huberta de Givenchy przez kolejnych dyrektorów kreatywnych na przestrzeni 29 lat, widać najwyraźniej, że duch dawnego haute couture drzemie w szarej eminencji marki – krawcach, szwaczach i tkaczkach.
Takie kolekcje jak ta – niepodpisane dwoma nazwiskami: dyrektora artystycznego i ojca założyciela marki – w ferworze miesiąca mody zwykle przemykają ukradkiem, bez większego echa. A szkoda. Bo w przeciwieństwie do pokazów aranżowanych przez młodych kreatywnych, tak zdecydowanie obierających własny tor, rozpoczynających nowy rozdział w historii domu mody lub uzależnionych od ulotnych wirali, koncentrują się na podsumowaniu eskapistycznej przeszłości. Przypominają najpiękniejsze z sylwetek, bywają popisem kunsztu, lat pracy i doświadczenia oraz przekazywanego z pokolenia na pokolenie rzemiosła.
W najnowszej kolekcji Givenchy przeszłość ściera się z przyszłością
Sylwetki Huberta de Givenchy charakteryzowała przestrzenność, rzeźbiarskość oraz architektura ubioru. Couturier bawił się formą i tkaniną, do perfekcji opanował konstrukcję, ale nie szczędził też zdobień. W pierwszej damskiej kolekcji od odejścia dotychczasowego dyrektora kreatywnego marki Matthew M. Williamsa w grudniu 2023 roku, wewnętrzny zespół projektowy, który tymczasowo przejął kierowanie wizją artystyczną, zaproponował powrót do tych właśnie kodów. Choć przefiltrowanych przez swoiste tu i teraz oraz przyszłość.
Francuski dom mody i najsłynniejsza sukienka świata
Pokaz otwierała sukienka mini przedłużona do ziemi zamaszystym trenem. Opalizującą na wszystkie odcienie srebra bombkę przepleciono układającymi się w fale szklanymi paciorkami. Później efekt wiecznego błysku kontynuowano za pomocą czarnego jak smoła weluru (szyto z niego zarówno spodnie, jak i płaszcze), skórzanych kompletów, satynowych klap połyskujących na smokingowych marynarkach, biżuteryjnych guziczków i przemycanych od czasu do czasu cekinów.
Co rusz przewijały się wariacje na temat projektu-ikony Huberta – małej czarnej, od tych naprawdę drobnych (w wersji mini i na ramiączkach) po sięgające kostek (obleczona jedwabiem zachwycająca kolumna). Był fokus na detal (wyłaniająca się zza dekoltu pętelka uformowana z tkaniny) i asymetria, strukturyzowane garsonki z charakterystycznie wyrysowaną talią w stylu lat 50. XX wieku oraz ejtisowe kurtki z imitacji futra.
Marka Givenchy zapowiada nowy etap w historii po odejściu Matthew M. Williamsa
– Uwodzenie to gra subtelności – podsumowywał prezentację zorganizowaną w historycznym atelier Givenchy przy Avenue George V twórczy kolektyw. Przy czym porównanie do budzącego się uczucia nie jest tu wcale nadinterpretacją. Linia przypominała bowiem spotkanie dawnych znajomych, a zarazem grę wstępną, mglistą zapowiedź, że idzie nowe.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.