W obliczu nieprzewidywalności żywiołów nawet najbardziej skrupulatne plany mogą nie doczekać się realizacji. Gdy jednak katastrofalne powodzie nawiedziły włoski region Emilia-Romania, Alberta Ferretti, która kolekcję Resort 2024 miała zaprezentować w jednym z najważniejszych miast tego obszaru – Rimini, nie zrezygnowała z tego przedsięwzięcia. Zamiast tego użyła go, by przypomnieć o sile, jaką może mieć wspólnota.
Pokaz Alberty Ferretti przedstawiano w mediach jako hołd dla Federica Felliniego, który w Rimini urodził się i wychował, a także jest tam pochowany wraz z żoną i synkiem, który zmarł zaledwie 10 dni po urodzeniu. W rzeczywistości prezentacja kolekcji była luźną odą, i to nie tyle do biografii reżysera, ile jego twórczości – do gwiazd jego filmów, ulubionych kinematograficznych motywów i wizualnych środków, których używał do opowiadania nietuzinkowych historii.
O Fellinim mówiło się, że był reżyserem obdarzonym wyobraźnią malarza. Fascynowały go magia i obrządki, z pasją opowiadał historie wykluczonych, odwoływał się do filozofii i snów. Te wyznaczniki stylu można poznać lepiej, odwiedzając muzeum poświęcone jego twórczości, które otwarto w 2020 r., w setną rocznicę jego urodzin, w Rimini w XV-wiecznym zamku Sismondo. Tam też, po zmroku, Ferretti zaprezentowała swoją najnowszą kolekcję.
Projektantka sama zresztą pochodzi z okolic Rimini – urodziła się w nazywanej najpiękniejszym włoskim miasteczkiem Gradarze. Jak mówiła po pokazie, prezentacji zorganizowanej w rodzinnych okolicach użyła raczej do przypomnienia o fantazji i emocjach, które utożsamia z tą częścią Włoch i które w mniej lub bardziej dosłowny sposób znajdowały do tej pory odbicie w jej kolekcjach. Nawiązania do Felliniego i jego dzieł nie były jej intencją, pojawiły się po drodze, w trakcie procesu twórczego.
W kolekcji Resort 2024 Ferretti wykonała to, co od lat robi najlepiej – zaprezentowała mocne sylwetki odszyte z najdelikatniejszych i najbardziej eterycznych tkanin. Sukienki powiewały na ciepłym wiosennym wietrze, zgrywały się z rytmem, w jakim po wybiegu pokrytym taflą wody kroczyły modelki, subtelnie odsłaniały ciało i jednocześnie trzymały w ryzach sylwetkę. Były w nich minimalizm i maksymalizm, akcenty ze stonowanego luksusu i elegancja godna największych czerwonych dywanów, filmowy glamour oraz klasyczne ready-to-wear. Po pokazie, który zwieńczyły akordy ze ścieżki dźwiękowej do filmu „Osiem i pół” skomponowanej przez Nino Rotę, nie ukłoniła się sama. Towarzyszyły jej zastępy młodych wolontariuszy, którzy od kilku tygodni z zaangażowaniem pomagają ogarniętemu klęską powodziową regionowi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.