Valentino wiosna-lato 2022: Konkurs po swojemu
Nie dla niego prześciganie się w poszukiwaniu najbardziej zaskakujących miejsc prezentacji, rewolucyjnych koncepcji i brawurowych zagrań. Dyrektor kreatywny Valentino Pierpaolo Piccioli wie, że do zmiany biegu mody, niekiedy wystarczy obrać najprostszą ścieżkę. On – czyni to dosłownie i w przenośni – wybiera niewielką uliczkę Rue Eugène-Spuller, by to na niej zorganizować znaczącą część pokazu na wiosnę-lato 2022.
W tym roku wyruszając do Paryża Pierpaolo Piccioli stwierdził, że nie chce powracać do miejsc, w których już był. – Ostatnie miesiące stał się dla nas wszystkich trudnym czasem, dlatego postanowiłem wprowadzić Valentino w nowy wymiar: życie – powiedział, a tego nie sposób osiągnąć z dala od tętniących energią miejsc. Wybrał gmach dawnej hali targowej Carreau du Temple i szereg sąsiadujących z nim uliczek w trzeciej dzielnicy, organizując huczną, włoską festę. – Przez długi czas mówiłem o chęci dokonania zmiany, włączenia w naszą wizję nowego pokolenia. Nowej wizji świata – mówił. – Chcę przewodzić zmianom, tak jak przed laty Signore Valentino.
Zapowiedział, że nie będzie mówić o inspiracjach i narracjach. To, co spaja tę kolekcję, to inkluzywność. Piccioli zwraca się ku przedstawicielom generacji Z i płynności płciowej, powtarzając, że „wprawdzie moda to przede wszystkim ubrania, ale równie ważni są ich właściciele”. Bawi się formą – drapuje obfite bufki i bombki, ale szyje również sylwetki bliskie ciała. Reinterpretuje męski garnitur z lat 70. i miniówki z czasów rewolucji Mary Quant. Tworzy kolumnowe suknie z lejącego się lub plisowanego jedwabiu. Charakterystyczna koronka pojawia się, w klasycznej wersji przełożona slip dresses lub w postaci ażurowych haftów richelieu zdobiąca popelinowe koszule.
Paletę kolorystyczną Pierpaolo konstruuje wokół fluorescencyjnych żółcieni, fiołkowych fioletów, kwaśnej i trawiastej zieleni lub nasyconego bordo. Pozorne niedopasowanie nakłada warstwowo. Barwny koktajl przelewa na taftę, wełnę obrośniętą w marabucie piórka, organzę czy denim. Ale opowiadając nową historię domu mody Valentino, nie zapomina o rodowodzie. Projektując pierwszą kreację zagląda do archiwów inspirując się fotografią Marisy Berenson z 1968 roku, w wyszywanej materiałowymi kwiatkami sukience. A tworząc płaszcz malowany w tygrysie prążki, inspiruje się zdjęciem Veruschki z 1967 roku. I choć wyścigów oraz konkurencji nie lubi, z każdego sezonu wychodzi zwycięsko.