Najdelikatniejsze dla alergików, w stu procentach naturalne dla ekologów, cruelty free dla wegan. Dobre, bo polskie kosmetyki polecają eksperci od pięknej skóry.
– Gdyby kilka lat temu ktoś mi powiedział, że polskie kosmetyki są dobre i można ułożyć z nich codzienne rytuały pielęgnacyjne, tylko bym się uśmiechnęła – mówi kosmetolog Agnieszka Zielińska, pierwsza w Polsce Skin Ekspert. Ale ostatnio dużo się zmieniło. Zarówno w myśleniu dużych firm działających od lat, jak i zupełnie nowych, małych rodzinnych marek, które zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu. Kremy zmieniły konsystencję na lżejszą i łatwo wchłanialną. Na etykietach skróciły się listy składników, wiele substancji odeszło w zapomnienie, a opakowania zostały zaprojektowane tak, żeby zakupy w drogerii stały się przyjemnością.
Gdy pytam Agnieszkę Zielińską o genezę tej rewolucji, tłumaczy: – Najważniejszym powodem jest konkurencja. Przez długi czas polskie kosmetyki broniły się tym, że były wytwarzane na miejscu. Producenci dopasowywali je więc do polskiego klimatu i popularnego typu skóry. Do góry nogami wywróciła wszystko moda na pielęgnację koreańską. Wcześniej byłyśmy przyzwyczajone do używania kremu na dzień, na noc i pod oczy. Gdy kobiety zaczęły stosować pielęgnację warstwową (najpierw esencja, potem serum, na to krem nawilżający i krem z filtrem) okazało się, że rodzime kosmetyki kompletne się do tego nie nadają. Są za ciężkie, zostawiają tłusty film, rolują się.
A co najważniejsze, wcale nie gwarantują zamierzonego efektu. Polki bardzo entuzjastycznie przyjęły słynne 10 kroków z książki Charlotte Cho. Szybko okazało się, że nie chcą już wracać do dawnych przyzwyczajeń. Niektóre marki zrozumiały, że lepiej się dostosować, inne wykorzystały przełomowy moment, żeby znaleźć dla siebie niszę.
Relacja jakości do ceny
Polskie kosmetyki budzą nieufność przez swoją niską cenę. Klientki wychodzą z założenia, że technologia i jakość kosztują, więc wolą zainwestować więcej, licząc na pewny rezultat. Ale, jak twierdzi dr Barbara Jerschina, lekarka medycyny estetycznej, tanie nie znaczy gorsze. – Niepotrzebnie mamy kompleksy! Niektóre polskie kosmetyki tworzą znakomici technolodzy ze składników najwyższej jakości. Stabilizatory przedłużające świeżość kremów i serum powstają z naturalnych składników, co jest innowacją na rynku światowym. Receptury produktów polskich bywają lepiej dopracowane i bogatsze w składniki odżywcze – tłumaczy. Z tą opinią zgadza się Skin Ekspert, podając przykład.
– Dla mnie odkryciem jest serum antyoksydacyjne do twarzy LIQ CC Serum Rich vit. C boost. Zawiera 15 proc. stężenie witaminy C i witaminę E. W swojej formule jest porównywalny z produktami znanych marek, które są 4-5-krotnie droższe – mówi Zielińska.
Doskonałe recenzja zbiera też witaminowy koktajl pod oczy A+E+C Iossi. – Poza witaminami zawiera retinol, poprawia więc koloryt i strukturę skóry. A dzięki kulce do aplikacji jest naprawdę wydajny – mówi Dr. Jerschina.
Agnieszka zwraca też uwagę na Yonelle, polską markę luksusową skierowaną do dojrzałych kobiet po 40. roku życia. – To naprawdę wyrafinowane produkty. Moim ulubionym jest piling z witaminą C w formie olejkowej i z kwasem migdałowym. Genialne połączenie! Służy do bardziej zaawansowanej pielęgnacji. Kwas migdałowym delikatnie złuszcza skórę, ale jest bardzo łagodny, więc stosując go w domu nie zrobimy sobie krzywdy. Witamina C dodatkowo rozjaśnia skórę – mówi Skin Ekspert.
Dobrych kosmetyków w bardzo przystępnych cenach można szukać wśród bestsellerów najbardziej znanych i łatwo dostępnych polskich marek. Takim hitem jest np. odżywka odbudowująca do paznokci wrażliwych Eveline. Stapiając się z płytką, wzmacnia strukturę. Olej z drzewa Pistacia Ientiscus stymuluje syntezę kreatyny, a kompleks polimerów rozjaśnia żółte przebarwienia. Odżywka jest też świetną bazą pod lakier i można ją stosować regularnie.
Klasykiem w kosmetyczce dr Jerschiny jest balsam Ziai na bazie mleka koziego. – Nawilża i uelastycznia. Zawiera witaminę A i D-panthenol. Dobrze się wchłania, a że ma przystępną cenę, można go stosować bez ograniczeń, nawet dwa razy dziennie. A takie regularne nawilżanie skóry połączone z masażem to już najlepsza pielęgnacja – mówi lekarka.
Ekologia, czyli wartości
Ważnym trendem zmieniającym rynek jest ekologiczny styl życia. Na producentach kosmetyków wymusza stosowanie naturalnych składników, najczęściej wegańskich. Coraz częściej unika się też testów kosmetyków na zwierzętach. – Już wiemy, że testy kosmetyczne mogą być wykonywane bez wykorzystania zwierząt. Jak się okazuje, często jest to kwestia decyzji biznesowej. Firmy eksportujące do Chin muszą spełnić wymóg testów na zwierzętach. Dlatego oznaczenia cruelty free to ważny wyróżnik dla polskich firm takich jak Bandi, Vianek, Miya. Wreszcie zrobiło się miejsce na firmy, które patrzą na jakość i wartości – zauważa Agnieszka Zielińska.
Wśród faworytów wymienia nawilżająco-odżywczy krem do twarzy z masłem mango marki Miya. – Naturalne składniki pozwalają nam dbać o barierę hydrolipidową, zapobiegając utracie wody przez cały dzień. Świetnie się wchłania, więc sprawdza się w pielęgnacji warstwowej. A to nie jest wcale takie oczywiste w przypadku kosmetyku naturalnego! Jest na tyle wydajny, że podczas porannej pielęgnacji wystarczy jego niewielka ilość – dodaje.
Za najlepszy krem z filtrem Zielińska uważa matujący SPF 50 ekologicznej marki Clochee. – To fenomen! Produkt na bazie filtrów mineralnych dodatkowo wzbogacony olejami pozwala chronić skórę przed promieniowaniem UV, jednocześnie zapewniając pielęgnację i utrzymuje nawilżanie. Krem ma ciekawą konsystencję. Jest bogata, ale dobrze się wchłania. A co bardzo nietypowe dla filtrów mineralnych właśnie, krem jest lekko matujący. Dodatkowym plusem jest kolor lekko złamany beżem. Dzięki temu zaraz po nałożeniu przestaje być widoczny – mówi Zielińska.
Wąska specjalizacja
Są też w Polsce marki, które wypełniają na rynku niszę. I choć pozornie przeznaczone są tylko dla wąskiej grupy, to ich jakość sprawia, że stają się przebojem.
Jeśli czegoś nie można znaleźć w sklepie, trzeba to wyprodukować – to geneza marki Melli Care. Aleksandra Matysiak, której bliska osoba jest cukrzykiem, długo szukała odpowiednich preparatów do pielęgnacji rąk i dłoni, bo w tej chorobie skóra jest trudna w pielęgnacji. We współpracy z biochemikiem i biotechnologiem Matysiak stworzyła specjalistyczny produkt, a później wokół niego zbudowała całą markę. Krem dedykowany cukrzykom, których na świecie jest już 422 miliony (szacunki WHO), mogą oczywiście stosować wszyscy. – Najbardziej cenię sobie balsam do ciała Pomegranate & Lichee Body Cream. Jego skład jest idealny dla każdej skóry. Bogactwo składników takich jak oleje, masła, gliceryna, mocznik i alantoina przywrócą komfort skórze suchej, ale też zadbają o taką, która na co dzień problemów nie ma – mówi Agnieszka Zielińska.
Z kolei Oillan to marka adresowana do obdarzonych najwrażliwszą skórą, czyli noworodków i alergików. Wszystkie formuły opracowuje się tu w sprawdzonym zespole zrzeszającym farmaceutów, dermatologów, alergologów i pediatrów. A, co niespotykane na rynku, każdy produkt testuje się z udziałem alergików.
Wielozadaniowym produktem jest Tonujący krem ultranawilżający. To dermokosmetyk do cery problemowej ze skłonnościami do alergii skutecznie nawilża i redukuje nieprzyjemne uczucie ściągnięcia twarzy. Ma jasnobeżowe zabarwienie, więc przykrywa przebarwienia, zaczerwienienia czy naczynka. Producent informuje, że można stosować go po zabiegach dermatologicznych i medycyny estetycznej, co jest najlepszym świadectwem jego delikatności.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.