Trend na projekty sprzed kilku dekad nie wziął się tylko z nostalgii. Chodzi tu o odzyskiwanie mody, kawałek po kawałku.
– Czasem coś sprzedaję, ale niechętnie i tylko wtedy, gdy budżet w danym miesiącu się nam nie spina – mówi 30-letni Michael Kardamakis, właściciel największej prywatnej kolekcji Helmuta Langa na świecie i założyciel showroomu Endyma Archive – najpierw w rodzinnych Atenach, potem po przeprowadzce do Niemiec, w Berlinie. Egzemplarze ze starych kolekcji tego i innych projektantów skupuje z rynku, wraz z zespołem poddaje je czyszczeniu i renowacji oraz kataloguje, uprzednio fotografując je na płasko. – Zależy nam na zachowaniu symetrii, wyeksponowaniu niuansów konstrukcji, a nie na tym, jak ubrania leżą na sylwetce – tłumaczył youtuberowi Kofiemu McCallemu, gdy ten odwiedził Endymę z ukrytą kamerą.
Rzeczy Helmuta Langa w Endymie mają specjalnie wydzieloną strefę, żeby je zobaczyć, warto pofatygować się do siedziby showroomu w Berlinie. Michael układa je nie chronologicznie, a rodzajem asortymentu. Osobno wiszą topy, spodnie, denim. Dzięki temu można porównywać podobne modele w szczegółach. To cenne w przypadku Langa, który z sezonu na sezon nieznacznie zmieniał formy. Model kurtki z 1995 ma przesuniętą względem osi symetrii patkę zapięcia, ten z 1997 coś w rodzaju paska – panel materiału wszyty pod kieszeniami w okolicach talii, a ten na jesień-zimę 2000 roku zaszewki przy główkach rękawów. Jeszcze inny, z 2003 roku, jest wariacją na temat tej samej idealnie dopracowanej już przez Helmuta kurtki, tyle że udaje wywróconą na lewą stronę. – Dziś projektanci nie działają w taki metodyczny sposób, nie trzymają się jednej idei. Muszą cały czas uparcie zaskakiwać rynek, żeby ten miał co wchłonąć. Tymczasem ten koleś robił non stop to samo! – wyjaśnia Kardamakis z podziwem i porównuje jego modę do ewolucji dinozaurów.
Słowo dinozaur brzmi w tym kontekście nader adekwatnie. Helmut Lang projektowanie rzucił bowiem prawie 20 lat temu. W 2001 roku jego firmę kupiła Prada Group. Koncern w niecałe cztery lata doprowadził do zmniejszenia przychodów o prawie 70 procent, czyli w zasadzie do bankructwa. Sfrustrowany Lang odszedł w 2005 roku. Wyjechał do Stanów i zajął się sztuką. Pierwsza jego instalacja składała się z sześciu tysięcy archiwalnych projektów, które własnoręcznie zniszczył. Dziś byłyby warte fortunę.
Cały tekst znajdziecie w kwietniowym wydaniu magazynu „Vogue Polska” z dwiema okładkami do wyboru. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.