Piotr Kępiński opisuje Włochy trapione przez wszystkie plagi współczesnego świata. Pisze plastycznie, więc „Szczury na via Veneto” to wyborna lektura.
„Per Giove, co za ulga! – raduje się Filip Łobodziński. – Wreszcie książka pełna szkiców o Włoszech, w której antyk i odrodzenie pojawiają się ledwie jako statyści. Kępiński napisał rzecz, w której Wergiliusz, Michał Anioł i Rafael muszą ustąpić miejsca mafii, fryzjerom, psim odchodom, Filipińczykom, rowerom i politycznym krętaczom. W której wąchamy Włochy dzisiejsze, późnopandemiczne, czyli miksturę monstrualnej historii z inwazyjną współczesnością”. I choć nie podpisałabym się pod diagnozą Łobodzińskiego, iż książka od lat mieszkającego w Rzymie poety i eseisty Piotra Kępińskiego opowiada o „późnopandemicznej” Italii, bowiem na temat pandemii wciąż wiemy figę z makiem, o czym świadczą choćby kolejne mutacje koronawirusa, to w generalnej ocenie zgoda: Kępiński nie pcha się zbyt nachalnie do katedr i muzeów, nie wertuje „Piekła” Dantego lub sonetów Petrarki w poszukiwaniu kolejnych znaczeń i interpretacji. Zamiast tego woli opowieść o handlarzach narkotyków z rzymskiego cmentarza albo o stołecznych szczurach, których jest więcej niż rzymian.
Ktoś powie, że jest to książka portretująca Włochy po czasach dolce vita, czyli gospodarczego sukcesu i budowy, z wielkim powodzeniem, nowoczesnego społeczeństwa. Tak też można ją czytać, ale po co pogrążać się w nostalgii. Zgoda, że tamto słodkie życie już dawno minęło, ale nadeszło nowe, z pierwszych dekad XXI wieku, kiedy słodycz smakuje inaczej, lecz co dzisiaj smakuje tak jak kiedyś? Bowiem obecne słodkości są zupełnie inne i trudno się temu dziwić, skoro nie tylko Włochy, ale i cały świat stanął przed kompletnie nowymi wyzwaniami, posługuje się innym językiem, próbuje drogi powrotnej od uniwersalizmu do plemienności, chce się cofnąć, marzy o restauracji minionego. Czasami mu wychodzi lepiej, czasem gorzej (we Włoszech to renesans miłości do Duce i faszyzmu czy pojawienie się nowo-starych wodzów pokroju Mattea Salviniego i Braci Włochów), ale chyba nikt nie zawróci Tybru kijem.
Kępiński właśnie takie Włochy opisuje. Relacjonuje, jakby wyświechtanie to nie zabrzmiało, potyczkę nowego ze starym i z jeszcze groźniejszym nowo-starym. Jego Włochy trawi nie tylko COVID, ale też wszystkie zarazy współczesnej Europy i świata: kryzys migracyjny, bezrobocie, faktyczny i pozorny brak perspektyw, frustracja pokoleń wchodzących w dorosłe życie, Kościół sąsiadujący z mafią.
Jest bowiem tak, że formuły gwarantujące Włochom dolce vita wytarły się zupełnie, a nadzieje i marzenia o ogólnym dobrostanie, braterstwie i szczęściu zostały odstawione do ciemnego kąta. Okazało się, że wiele rzeczy trzeba wymyślić niemal od zera, jeszcze więcej zreformować, a niektóre po prostu stworzyć.
Dlatego zaglądamy razem z Kępińskim do rzymskich osiedli Romów, gdzie warunki życia przypominają slumsy metropolii Trzeciego Świata. Widzimy sytość i dobrobyt, ale konfrontujące się z bezdomnymi i bezrobotnymi. Musimy dostrzec, że Włochy – jeden z najpotężniejszych gospodarczo krajów świata – są kiepsko rządzone, skorumpowane, w pięknym opakowaniu pojawia się zbyt często towar pośledniej jakości. A mimo to Włochy nie zamierzają schodzić ze sceny.
Jeśli coś jest tam niezmienne, to kuchnia. Bez gotowania i radości biesiady nie ma poważnej książki o Włoszech. Kępiński jada tam, gdzie powinien, i to, co powinien. A ponieważ pisze plastycznie, pozwala wyobrazić sobie smak potraw, co – okazuje się – nie jest zadaniem niemożliwym. Wyborna lektura na upalne, a więc jakoś włoskie lato.
Piotr Kępiński, „Szczury na via Veneto”, wydawnictwo Czarne
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.