Na jeden dzień butik marek Chylak i Le Petit Trou przy ulicy Koszykowej w Warszawie zmienił się nie do poznania. Z wieszaków zniknęły kolorowe koronki, a z półek torebki. Wszystkie poza jednym modelem, który projektantka postanowiła w tym sezonie wyeksponować na specjalnych zasadach.
Na marmurowych stołach stanęły szklane rzeźby Henryka Albina Tomaszewskiego wypożyczone z Desy Unicum. Otaczały je płaskie muszle z metaliczną kulą z malowanych na srebrno orzechów albo agarowymi kulkami udającymi perły. Na maleńkich paterach leżały magdalenki pokryte melanżowym, metaliczno-perłowym lukrem. Stół na piętrze już zupełnie przypominał jedną wielkich z uczt, jakie w latach 20. XX wieku urządzali sobie futuryści. Wielkie złudzenie (owocem morza w rzeczywistości nie było tu nic) potęgowały kwiaty udające morskie algi i koralowce. Projektantka na dzień premiery nowej kolekcji przeskoczyła w surrealistyczny podwodny świat. Najciekawszy jest jednak fakt, że większość nowych modeli zdecydowała się ukryć na zapleczu. Półki dwupiętrowego butiku wypełnił jeden model w trzech wersjach kolorystycznych: z czarnej gładkiej skóry, czarnego strusia i brązowej jaszczurki. Próżno było szukać czegoś innego poza Muszelką. Premierę marka przygotowała we współpracy kreatywnej z Julii Strużycką, dyrektorką artystyczną i badaczką trendów. – To torebka niemożliwa – mówi Zosia, opowiadając anegdoty o wyzwaniach projektowych, konstrukcyjnych i produkcyjnych. – Wymyśliłam sobie kształt, który nie udaje muszli, tylko powtarza pewne jej linie. Okazało się, że ten pomysł to znacznie większe wyzwanie, niż mogłam przypuszczać – śmieje się i trochę wzrusza z dumą, bo gdyby nie dopingowała pracowników przy kolejnych podejściach, pomysł by się nigdy nie urzeczywistnił. – Szef produkcji dzwonił do mnie i mówił: „pani Zosiu, nie jest za późno. Jeszcze możemy się z tego wycofać”. To ambitny człowiek, a chciał się poddać po raz pierwszy raz w karierze – opowiada. Ona na to nie pozwoliła.
Stworzyli wiele prototypów, aż w końcu wypracowali formę i metodę, która pozwala uzyskać i utrwalić pożądany efekt. – Boki wycinamy z jednego kawałka skóry. Pionowe, cylindryczne panele są zszywane ręcznie. Gdy torebka jest gotowa, dodatkowo formujemy ją na gorąco – opowiada. Ten ostatni etap był kluczowy – dzięki niemu Muszelki uzyskały sztywną formę. – Zanim doszliśmy do tego rozwiązania, bryła przypominała raczej kwiat niż pancerz – mówi. Organiczną formę zamykają małe rączki. Można je chwycić w dłoń albo zawiesić na przedramieniu. Choć projektantka zwykle wybiera superpraktyczne rozwiązania i do większości modeli dodaje długi pasek na ramię, w tym przypadku postanowiła z niego zrezygnować. Słusznie, bo szkoda, żeby piękna forma torebki zniknęła pod rękawem. – Gdy projektuję, nie mogę oderwać się od tego, co dzieje się wokół. Kolekcje na jesień-zimę 2022 tworzyłam latem, chciałam więc uwiecznić te chwile. Skojarzenia z oceanicznymi falami i zebranymi na plaży muszelkami przełamałam fakturami i kolorami. W tym sezonie są ciemne i bardzo naturalne. Pojawiają się czerń, ciepła szarość i naturalny brąz, który dla mnie jest kolorem natury – opowiada. Poza gwiazdą sezonu, w kolekcji pojawiają się małe, pudełkowe torebki z klapką. Mają wywrócony do góry nogami kształt, ozdobny węzeł, inny niż w poprzedniej odsłonie. Są też wielkie shoppery, małe puzderka z metalową ramką oraz sztywne, trapezowe torebki z otwartą górą i krawędzią wyciętą w kształt fali.
Pomysł na kampanię Chylak oderwała od morskich skojarzeń. Zamiast na plażę wybrała się z ekipą nad Dunajec, w Pieniny, czyli rejony, które kojarzą się jej z opowieściami wychowanej na Kresach babci i ojca z łemkowskimi korzeniami. – Babcia opowiadała mi historie, o tym jak dawniej spławiano rzekami drewno. W takie dni z całej okolicy zbiegały się dzieci, które chciały spłynąć Czarnym Czeremoszem w Karpatach Wschodnich razem z transportem. Rzeki były wtedy rwące, a zabawa świetna, choć zdarzały się wypadki – opowiada. Choć tradycja flisacka to już relikt, w Polsce wciąż kultywuje się jej pamięć. Ubrani w tradycyjne stroje flisacy przewożą tratwami turystów, pokazując im przy okazji piękno starych gór. Ten malowniczy krajobraz i obyczaj z ponad dwustuletnią tradycją zainspirował Zosię do stworzenia nowej kampanii właśnie na tradycyjnym spływie. – Południe Polski to zagłębie skórzane. To miejsce jest mi bliskie także dlatego, że w tych okolicach powstają moje kolekcje – mówi, domykając klamrę. Ciekawym poleca odświeżać firmową stronę internetową. Niedługo pojawi się na niej historia spotkanych na planie flisaków.
Zdjęcia: Stanisław Boniecki
Stylizacja: Chiara Janczarek
Casting: Ania Jozwiak
Makijaż: Wilson
Włosy: Michał Bielecki
Modelka: Iris O’Carroll
Produkcja: Łukasz Nowak
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.