Kilka lat temu „New York Times” nazwał Lazaro Hernandeza i Jacka McCollougha następnym pokoleniem amerykańskich talentów. Twórcy Proenzy Schouler dawno przestali już być jedynie projektantami z potencjałem. To na ich pokazy podczas nowojorskiego tygodnia mody czeka się z największą niecierpliwością. Oni sami wymagają od siebie coraz więcej. Na szczęście doskonale radzą sobie z presją.
– Na cały sierpień zamknęliśmy się w studiu. Pracowaliśmy na jeszcze wyższych obrotach niż zazwyczaj – mówili Hernandez i McCollough po pokazie na sezon wiosna-lato 2020. Ich cel był jasny: stworzyć kolekcję jeszcze lepszą niż poprzednie. Chcieli też osiągnąć balans między androgyniczną modą a bardziej zmysłową wizją kobiecości. Udało się to dzięki umiejętnemu wykorzystaniu środków, które opanowali do perfekcji: mocnej konstrukcji i delikatnych detali.
Hernandez i McCollough uwielbiają rozmawiać o kobietach. To dla nich prowadzą markę – inspirują się nimi, tworząc każdą ze swoich kolekcji. W tym sezonie szczególnie upodobali sobie dziewczyny pnące się po szczeblach kariery korporacyjnej: analizują ich biurową garderobę, doceniając siłę, z której bierze się ich prawdziwe piękno.
– To prawdziwe petardy – mówią o kobietach, z którymi pracują na co dzień. Szczególnie dużo miejsca poświęcają tym, które do perfekcji opanowały żonglowanie życiem zawodowym i prywatnym. Z równie dużym zaangażowaniem podchodzą do samorealizacji i do wychowywania dzieci. I z uśmiechem na ustach kończą intensywny dzień służbowym koktajlem z przyjaciółmi. Projektanci inspiracji szukają także w przeszłości. Wspomnienia z dzieciństwa przelewają na szkice, tworząc projekty, które przypominają im stylizacje do pracy noszone przez ich mamy w latach 80.
Stworzona przez nich kolekcja to więc idealny miks futuryzmu i tradycji. Całe spektrum oversize’owych garniturów w stylu „Pracującej dziewczyny” (w 2020 do kin wejdzie nowa wersja filmu z Dakotą Johnson w roli głównej), długich trenczy z szerokimi ramionami, dopasowanych marynarek z ozdobnymi guzikami i spodni z mocno zaznaczoną talią, ale też otulających sukienek z misternymi drapowaniami, krótkich topów o architektonicznej konstrukcji i awangardowych akcesoriów: masywnych kolczyków, małych okularów, torebek i butów.
Wśród tych ostatnich znalazły się też modele stworzone wspólnie z marką Birkenstock. Próżno jednak było szukać ich na stopach modelek. Dziewczyny nonszalancko nosiły je w rękach. Tak jakby po zakończonej pracy szybko chciały wskoczyć w wygodniejsze obuwie. Duet w sile kobiet widzi ich prawdziwe piękno. Power suit w ich kolekcji nie jest więc jedynie pustym (i tak lubianym przez ludzi mody) frazesem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.