Rajd Królewski, w którym startują zabytkowe samochody, organizuje firma Rzepecki Auto Jabłonna. Tak jak słynny Mille Miglia, wyścig wymaga jazdy na regularność, czyli pokonywania odcinków w określonym czasie lub z określoną prędkością. Już w weekend 21–23 czerwca rajd powraca po dziesięciu latach nieobecności.
Tradycja rajdów samochodowych sięga w Polsce międzywojnia. Organizowano wtedy u nas wyścigi Grand Prix, które dzisiaj nazwalibyśmy Formułą 1. Międzynarodową sławą cieszył się uliczny tor we Lwowie, tzw. Trójkąt Lwowski, uznawany za trudniejszy od tego w Monaco. Do polskich wyścigów górskich, porównywalnych z Mont Ventoux, Shelsley Walsh czy Pikes Peak, należał natomiast m.in. Wyścig Tatrzański. To właśnie tam Jan Ripper na kupionym z datków fanów i przy wsparciu automobilklubu polskiego bugatti T37 ścigał się z takimi asami kierownicy jak Rudolf Caracciola czy Hans Stuck. Ten drugi urodził się zresztą w Warszawie, choć jest kierowcą niemieckim. Wyścig tatrzański na słynnym obrazie przedstawiającym pędzące bugatti Jana Rippera unieśmiertelnił Rafał Malczewski. „Wiraż” znajduje się teraz w kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie.
Wojna przerwała jednak rozwój rajdów w Polsce. Po 1945 roku najbardziej wartościowe auta zostały rozkradzione (lub oficjalnie skonfiskowane). Żelazna kurtyna zamknęła się szczelnie. Tylko nieliczne sukcesy Sobiesława Zasady i Piotra Jaroszewicza (ojciec tego drugiego był w końcu PRL-owskim wicepremierem) w rajdach, takich jak słynne Monte Carlo, przywracały na chwilę pamięć o latach świetności.
Mojej fascynacji zabytkowymi samochodami, która doprowadziła mnie na takie wydarzenia, jak: Goodwood Festival of Speed, Le Mans Classic, Monte Carlo Historique czy Concorso d’Eleganza Villa d’Este, nie byłoby, gdyby nie Rzepecki Auto Jabłonna. Dopiero tam, w warsztacie, nad którym nie wisi żaden szyld, schowanym na jednej z ulic Jabłonny, zobaczyłem na żywo pierwsze naprawdę wartościowe samochody zabytkowe. Wcześniej czytałem o nich w książkach i brytyjskich magazynach.
Rzepecki Auto Jabłonna powstało odrobinę przypadkiem. Inżynier Maciej Rzepecki chciał naprawić własne auto – odkupione od ambasady brytyjskiej MGA. W czasach PRL-u zdobycie części do tego samochodu było praktycznie niemożliwe. Gdy padło sprzęgło, Rzepecki musiał dopasować części od Moskwicza. To nauczyło go kreatywnego rozwiązywania problemów.
Parę lat później, po wzięciu udziału w ekspedycji polarnej na Polską Stację Antarktyczną im. Henryka Arctowskiego na wyspie Króla Jerzego, Rzepecki postanowił, że otworzy warsztat. Początkowo zajmował się zwyczajnymi samochodami, a zabytkowe naprawiał w weekendy z kolegami pasjonatami.
Restaurował jeden rocznie. Gdy się okazało, że wychodzi mu to coraz lepiej, zaczął specjalizować się w starych samochodach. Na początku lat 90. pozyskał pierwszych zagranicznych klientów. Naprawiali w Jabłonnie swoje jaguary XK120, XK140, XK150, MKII, MK IV i wszelakiej maści piękne e-type’y (serie od 1 do 3), a także astony martiny DB2, DB4 I DB6, MG, healeye, triumphy, daimlery, rolls-royce’y. Klientów przekonały uczciwość, skuteczność i szybkość, z jaką dokonywane były restauracje u Rzepeckiego. Dzięki gwarantowanej jakości dziś na restaurację pojazdu w Rzepecki Auto Jabłonna trzeba poczekać minimum pięć lat. Klientów bowiem nie brakuje, a gdy odchodzą starzy mistrzowie różnych fachów, trzeba wyszkolić nowych.
W dwóch postawionych w Jabłonnie halach Rzepeccy (rodzinny interes po wybierającym się niedługo na zasłużoną emeryturę ojcu wkrótce całkowicie przejmie jego syn, Łukasz) przygotowują samochody do jedynego polskiego teamu startującego w Mille Miglia, Perlage Team – Aston DB2 Vantage i Bentley 3,5 L, tzw. Derby. Rzepecki lubi wyzwania, więc coraz częściej odnawia także przedwojenne samochody, które spodobały się ostatnio polskim kolekcjonerom.
Dzięki temu, że w 2009 roku wziąłem udział w ostatniej edycji organizowanego przez Rzepeckich kilkudniowego Rajdu Królewskiego, kupiłem sobie zabytkowego jaguara. Tym bardziej cieszy mnie, że Rajd Królewski powraca w weekend 21–23 czerwca po dziesięciu latach nieobecności.
Organizacja wydarzenia na taką skalę wiązała się z wielkimi nakładami pracy, a zarówno Maciej, jak i jego syn Łukasz wraz z narzeczoną Karoliną Kierzkowską zaangażowani są w stu procentach w pracę warsztatu. W zeszłym roku jednak, po przejechaniu trasy słynnego Mille Miglia jako wsparcie techniczne Perlage Team, postanowili wskrzesić to przedsięwzięcie. – Zdaliśmy sobie sprawę, że tylko zbliżyliśmy się do organizacji choć w jednym procencie czegoś podobnego do tego, co robią Włosi – mówi Łukasz Rzepecki.
– Rajd tak naprawdę nie zniknął na 10 lat. W tym czasie organizowaliśmy dwa mniejsze rajdy – jeden na Mazurach, drugi we Włoszech, ale nie mogły się one równać z rozmachem ostatniego Rajdu Królewskiego z 2009 roku – mówi Rzepecki. – W tym roku, w jego dziesięciolecie, wracamy ze sprawdzoną formułą dużego rajdu na regularność, z zamkniętymi odcinkami dróg, które trzeba przejechać na czas, oraz innymi trudnymi próbami sportowymi – tłumaczy.
– Nawet najbardziej wartościowy samochód nie powinien stać w pomieszczeniu, tylko jeździć – mówi inżynier. Rajd Królewski to więc zachęta nie tylko dla klientów Rzepecki Auto Jabłonna do pokazania dzieł sztuki światu. To też okazja do czegoś jeszcze cenniejszego niż te pojazdy – zmierzenia się z samym sobą i z zabytkowym, często trudnym w prowadzeniu sprzętem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.