Znaleziono 0 artykułów
11.10.2024

Nowa książka Hanny Krall „Jedenaście” skłania do refleksji nad codziennością

11.10.2024
(Fot. Tony Vaccaro/Getty Images)

Opowieści autorki warto przyjmować, choć są gorzkie, smutne, wywołujące ból i poczucie wstydu – pisze Maria Fredro-Smoleńska o najnowszej książce Hanny Krall „Jedenaście”, złożonej z mikroopowieści, dla których punktem wyjścia jest często znaczący szczegół.

Jedenaście światów? Jedenaście narracji? Jedenaście, bo dom w Otwocku stał przy Prusa jedenaście? „Bo Prusa jedenaście jest tutaj, tłumaczy rozsądnie pan Piotr, otwocczanin niegdysiejszy, i pokazuje tabliczkę. Jaki adres był? Jedenaście. I jest. Przecież to całkiem inne jedenaście. Dzisiejsze. Do Notre Dame należy, do domu zakonnego. Prawdziwe jedenaście było dalej. (Prawdziwe? Prawdziwsze od jedenastu dzisiejszych? A dlaczego?)”. A może jedenaście dlatego, że to symboliczna liczba? Ale symboliczna liczba to chyba sześć: „Po spotkaniu podpisałam książki państwu W. i Zdążyć przed Panem Bogiem dla pana doktora. Sześć egzemplarzy. Pan doktor ma sześcioro dzieci i chce, żeby każde dziecko miało swoje własne Zdążyć przed… Ktoś w Muzykancie Reznikoffa przypomniał, że według Księgi Rodzaju Pan Bóg stworzył świat w sześć dni. Ktoś inny powiedział, że wcześniak żyje, jeśli ciąża trwała co najmniej sześć miesięcy”. A może ta symboliczna liczba to 23? Bo tyle miał Yasar z Afganistanu, gdy zmarł z wycieńczenia, wychłodzenia, głodu, gdy znalazła go Natalia J. – „miał całą głowę w bagnie i stężenie pośmiertne, czyli nie żył od sześciu albo dwunastu godzin”.

Zanurzam się w światy Hanny Krall i nieraz grzęznę. Pisarka w swojej nowej książce zatytułowanej właśnie „Jedenaście” sięga do różnych pamięci różnie sformułowanych słowami. Do Zagłady, do pogromów Żydów czynionych przez Polaków, do genealogii, do Ukrainy opanowanej wojną, do polsko-białoruskiej granicy, na której umierają uchodzący z Syrii, Afganistanu, Iraku, do życia przed wojną i po niej. Uczepia się słów i szczegółów, wplata to, co już wcześniej napisała, ale teraz jakoś inaczej. Wsłuchuje się w słowa o pomaganiu – że jednym z czułością się pomaga, a innych się szczuje i goni, choć cierpienie i potrzeba przeżycia i dachu nad głową u jednych i drugich są takie same.

Rozważa pamięć: „Pamięć erudycyjna – uwięziona w listach, archiwach, w bibliotekach i dokumentach. I pamięć w synapsach, w ludziach – ta najcenniejsza” – choć w każdym inna przecież. A papierzyska, gazety żółkną, rozpadają się i co z nich zostaje?

I to „natręctwo szczegółów”, z których wyrastają historie: „sweter ME i pasy na krzyż”, „sznurowadło Apolonii”, „fotel babci”, „czaszka Andrzeja Czajkowskiego, zapisana w testamencie dla Royal Shakespeare Company”, „lis pani Waci”, „kula w szczęce Tomasza Blatta”, „serwis Biała Maria”, „ołówek Adasia Bonieckiego – cud techniki, jak się pośliniło, pisał na zielono, z dumą wręczony przez radzieckiego oficera”, „granatowy sweterek”, „ułańska szabla”.

Te mikroopowieści, czasem rozbite jeszcze na kilka części, trzeba czytać uważnie, najlepiej po jednej i z rana. Bo wieczorem można by przypłacić lekturę bezsennością. A jedna przeczytana z rana daje dystans na cały dzień. Pozostawia szczegół w głowie.

I nakazuje rozważniejsze dobieranie słów. Krall jest wymagająca, nie tłumaczy, oczekuje wysiłku ze strony czytelnika. Bo mnoży odwołania a to do wydarzeń, a to do literatury, a to do sztuki, a to do filozofów, a to do wiedzy, wydawałoby się, podstawowej. Pochyla się nad historią i teraźniejszością z długiej perspektywy. Nie ma już złudzeń.

Można by zaryzykować ocenę, że struktura książki „Jedenaście” przypomina blog czy zbiór postów na Facebooku. Ciekawa bym była komentarzy pod nimi. Na pewno nie obyłoby się bez hejtu. Ciekawe, co autorka zrobiłaby z tymi komentarzami, może by zbudowała z nich kolejną opowieść o człowieku.

Osobiście wolę czytać jej rozważania o pamięci, o powtarzającej się historii, o języku w papierze, w samotności.

Zmierzyć się z bezradnością, do której autorka się przyznaje:

„Nie da się wszystkiego wyrazić ani opowiedzieć.

Słowa są niewystarczające.

Język jest bezradny.

(Niedosięgłość słów – pisał Jan Skácel).

Miejsce dla intuicji i wyobraźni czytelnika. Czytelnik wymaga od autora, ale i autor ma prawo od czytelnika wymagać.

Nie wszystko da się zrozumieć”

Jeden rozdzialik zatytułowany „Look” wypełnia tekst przepisany z kobiecego portalu. O tym, jak stylowo ubrała się Magdalena Cielecka na akcję Żonkile, którą aktorka wspiera co roku. Było o tym, że na konferencji 51-latka wyglądała bardzo kobieco, z delikatną czerwoną szminką, włosami zaczesanymi gładko do tyłu, że uwagę przyciągnęły wiszące kolczyki, no i botki w wężowy print. Jakoś na informację o powstaniu w getcie zabrakło miejsca, choć niby w internecie nie ma ograniczeń przestrzeni.

Nie wszystko da się zrozumieć. I trzeba to przyjąć, jak przyjęła Krall. Ale opowieści autorki warto przyjmować, choć są gorzkie, smutne, wywołujące ból i poczucie wstydu, a czasem beznadziei. Ale zmuszające do spojrzenia na to, co dookoła, na to co, w przeszłości. Pobudzają synapsy.

Hanna Krall, „Jedenaście", Wydawnictwo a5 (Fot. Materiały prasowe)

 

Maria Fredro-Smoleńska
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Nowa książka Hanny Krall „Jedenaście” skłania do refleksji nad codziennością
Proszę czekać..
Zamknij