Jak wiele jest kłamstw w historiach rodzinnych? Jakie uczucia kryją się za tymi opowieściami? Kim tak naprawdę jesteśmy? Takie pytania zadaje Eduardo Halfon, czerpiąc przy pisaniu swoich opowiadań i krótkich powieści z własnej biografii. Dowodem na to są „Klasztor” i „Żałoba”.
Mocno splątane i nieproste gałęzie drzewa genealogicznego potrafią nieźle utrudnić życie. Chyba że ktoś ma talent do ciekawego opowiadania pogmatwanych historii. Oba fakty dotyczą Eduarda Halfona, hiszpańskojęzycznego, gwatemalskiego pisarza, jednego z najciekawszych przedstawicieli dzisiejszej prozy latynoamerykańskiej. Można to sprawdzić, czytając „Klasztor” i „Żałobę” – dwie wydane w jednym tomie opowieści o tej samej rodzinie i z tymi samymi bohaterami.
Halfon najbardziej jest znany z mocno autobiograficznych opowiadań i krótkich powieści. Jest w nich, rzecz jasna, kreacja, jak we wszystkich powieściach, ale Gwatemalczyk miałby o czym pisać, czerpiąc tylko z życia; skąd mamy wiedzieć, że przy niektórych wątkach tego nie robi? Wystarczy przyjrzeć się najbliższej rodzinie.
Bliscy ze strony matki wywodzą się w połowie z libańskiego Bejrutu (dziadek, libański Arab), a druga część pochodzi z syryjskiego Aleppo (babcia, syryjska Żydówka). Dziadek Arab zawiózł na emigrację bliskowschodnie gry towarzyskie i język oraz ówczesną otwartą, arabską kulturę. Z wnukami bawił się, wtrącając co chwila arabskie słowa, więc Eduardo znał ich bodaj więcej niż hebrajskich, przywiezionych przez babcię. Dlatego Halfon mówi, że ma arabskie korzenie, co wyłazi w jego nastrojach podczas wizyty w Jerozolimie, gdy przypadkowy taksówkarz komunikuje mu, żydowskiemu współbratu, że Arabowie są źli i trzeba ich zabijać.
Zaś dziadek ze strony ojca wmawiał najmłodszym członkom rodziny, że wytatuował sobie cyferki na przedramieniu, by nigdy nie zapomnieć pewnego numeru telefonu. Utrzymywał, że nigdy nie zamknięto go w żadnym z obozów i nigdy nie mieszkał w Polsce, choć do ostatnich chwil recytował z pamięci adres rodzinnego domu w Łodzi, choć powtarzał, pozornie bez sensu, że „Polacy nas zdradzili”. Eduardo, wbrew dziadkowym przestrogom, pojedzie do Polski. Odwiedzi Auschwitz, zapamięta egzotykę (bary mleczne), ale też nastrój osobliwej nostalgii, której racjonalnie nie da się wytłumaczyć.
„Klasztor” to zapis wyjazdu do Jerozolimy na ślub siostry, która postanowiła wyjść za mąż za ortodoksyjnego Żyda z Ameryki. Wraz z narzeczonym dostała rytuały i obyczaje, które dla Eduarda były kompletnie obce. Halfon nie rozumie, dlaczego nie może dotykać siostry, czemu ma służyć jego przedszabatowa wizyta w domu znanego rabina, który objaśnia świat przyszłemu szwagrowi, co znaczą te wszystkie hebrajskie odzywki, które słyszy od rana do nocy. Albo – po co komu wiedza, jakie ptaki są koszerne, a jakie nie (na przykład gęś jest koszerna, a jastrząb lub bocian niekoszerne). No i jaki ma sens małżeństwo jego siostry z amerykańskim ortodoksem, które wywróci jej życie do góry nogami i zantagonizuje rodzinę.
Zaś „Żałoba” to historia stryja Eduarda. „Miał na imię Salomón. Umarł w wieku pięciu lat, utopił się w jeziorze Amatitlán. Tak mi mówiono w dzieciństwie, w Gwatemali. Że starszy brat mojego ojca, pierworodny syn babci i dziadka, który mógłby stać się moim stryjkiem Salomónem, utopił się w jeziorze”. W rodzinie nikt nie rozmawia o Salomónie; był, nie ma go i trzeba to przyjąć do wiadomości. Ale też czasami zapomina się oficjalną opowieść o jego odejściu i może wyjść na jaw na przykład, że grób Salomóna jest w Nowym Jorku. Jaką historię skrywają kłamstwa o stryju – topielcu? Jakie kryją się za nimi uczucia?
Wszystkie pytania stawiane przez powieściowego Halfona są jak najbardziej z życia wzięte. Przysłuchiwałem się kiedyś rozmowie podczas kolacji szabatowej, gdy dumna z syna pani domu, kobieta – by tak rzec – absolutnie współczesna, opowiadała o synku, specjaliście zaawansowanego IT, jak wspaniale wyłożył powody, dla których jastrząb jest niekoszerny. Słyszałem zatroskane szepty kilku świeckich żydowskich matek, zastanawiających się, co to będzie, jeśli córki zakochają się w ortodoksyjnych chłopakach. Chcę przez to powiedzieć, że mało jest pisarzy, którzy pytają o tożsamość z taką otwartością, jak Halfon. Bowiem w pytaniach, które można streścić w jednym, „Kim jestem?”, czyli najbardziej intymnych, jakie można sobie zadać, pozornie nie ma żadnej racjonalności. A jednak od nich zależy kształt życia.
Eduardo Halfon, „Klasztor. Żałoba”, przełożył Tomasz Pindel, wydawnictwo Czarne
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.