W swojej najnowszej książce Sylwia Chutnik zagrzewa rodziców, a przede wszystkim dzieci, by, inspirując się przykładem szczególnie wolnomyślnych postaci literackich, nie szły utartym szlakiem i nie rezygnowały z własnego zdania.
Sylwia Chutnik jest niedoścignioną poszukiwaczką i eksploratorką herstorii. Od dziecka lubiła odkrywać bohaterki, w których mogła się przejrzeć, od których się uczyła, które podpowiadały jej rozwiązania, które wydeptywały jej drogę. Podążała zarówno za postaciami fikcyjnymi wziętymi z powieści, jak i za tymi prawdziwymi – wziętymi z tekstów biograficznych. A że Chutnik nie jest samolubna, już od lat w swoich książkach dzieli się tymi fascynacjami z dorosłymi i z dzieciakami. Robi to z feministycznym zacięciem, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Za co zresztą zbiera świetne recenzje i liczne nagrody.
Mieliśmy już od Chutnik „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek. 100 historii niezwykłych Polek”, a wcześniej łotrzykowską powieść „Cwaniary” o dziewczynach, które wymierzają sprawiedliwość na ulicy. Teraz ukazały się „Łobuziary. Najfajniejsze bohaterki literackie” dla najmłodszych i tych ciut starszych dzieci, zwłaszcza dziewczynek, ale niekoniecznie. To książka o książkach. Jak pisze Chutnik we wstępie: „Przedstawiam w niej łobuziary, czyli niezbyt grzeczne literackie postaci, które mieszkają w powieściach i bajkach. Pomysł na ten zbiór był prosty: zgromadzić w jednym miejscu prawdziwą armię niepokornych bohaterek – kobiet i dziewczynek. A wszystko po to, by zobaczyć, jak wiele ich jest i w jaki sposób mogą inspirować czytelniczki i czytelników”.
Bohaterek jest 30, po wiele z nich autorka sięgnęła do lektur swojego dzieciństwa, dodała też te ważne późniejsze. Żadnej nie faworyzuje otwarcie, na dowód – układa je w zbiorze w kolejności alfabetycznej. – W wieku lat sześciu weszłam w świat liter i pozostaję w nim do dziś. W książkach odnajdywałam postacie, które potrafiły radzić sobie w trudnych sytuacjach, pokonywać przeciwności, były odważne, stawały się dla mnie role models – mówi Sylwia Chutnik. – Od lat, co roku, wraca temat kanonu lektur w kontekście edukacji najmłodszych. Czy taki kanon jest potrzebny czy nie. „Łobuziary” nie były pisane z myślą o stworzeniu jakiegokolwiek kanonu. Po prostu dzielę się swoją zajawką. Tytułowe łobuziary trudno podciągnąć pod jakiś stereotyp niegrzecznej dziewczynki. To, co je łączy, to szukanie sprawczości w sytuacjach często bez wyjścia – dodaje.
Mamy więc między innymi Alicję, tę z krainy czarów Lewisa Carrolla, która z pozoru w ogóle nie jest łobuziarą, ale skacze za królikiem do nory i odkrywa inny świat; Anię Shirley stworzoną przez Lucy Maud Montgomery, sierotę, która trafia do Maryli i Mateusza Cuthbertów; siostry Gabrysię i Idę Borejko – bohaterki „Jeżycjady”, czyli serii 23 książek o rodzinie Borejków napisanej przez Małgorzatę Musierowicz; Itę Kruszyńską, „dziewczynę z piekła rodem”, której nikt nie potrafi okiełznać – łobuziarę z powieści Ireny Zarzyckiej; 11-letnią Pollyannę, jedyną ocalałą z rodziny, którą bierze pod opiekę surowa ciotka. Nie mogło zabraknąć Pippi Pończoszanki, dziewczynki mającej na koncie chyba największe i najbardziej niesamowite przygody ze wszystkich – autorka włącza ją do zbioru mimo oskarżeń o rasizm, jakie od kilku lat padają pod adresem Astrid Lindgren, twórczyni nieugiętej dziewczynki z rudymi warkoczami. Jest też Hermiona Granger, przyjaciółka Harry’ego Pottera – bo trudno nie włączyć do tej wyjątkowej bandy najbardziej popularnej dziś bohaterki milionów nastolatek, mimo że autorka jej przygód w międzyczasie zdążyła rozczarować rzesze ludzi swoimi transfobicznymi wypowiedziami. Zgadzam się z autorką, że trudno wymazywać te bohaterki i obarczać je odpowiedzialnością za grzechy ich stworzycielek.
Każdy rozdział Chutnik konstruuje z trzech części. W pierwszej przedstawia „łobuziarę”, przybliża jej przygody, okoliczności, w których dane jest jej żyć, opisuje, jak jej wyjątkowe cechy charakteru determinują jej poczynania, jak potrafi wpłynąć na otoczenie, zmienić świat, a nawet go ratować. W drugiej wypisuje jej najważniejsze cechy – odpowiadając w skrócie na pytanie, jaka jest bohaterka. Trzecia część zazwyczaj zatytułowana jest „Bądź jak…” – i tu imię bohaterki, w której autorka zachęca do zabaw z wyobraźnią, proponuje aktywności pozwalające poczuć się jak dana postać. A wszystko to przeplata cytatami z książek, z których bohaterki się wywodzą.
Tak więc Majka Skowron jest zbuntowana, uparta i bezkompromisowa; Mała Mi jest złośliwa, nie boi się głośno wyrażać swojego zdania, niezależna, ale „kiedy trzeba, potrafi być czuła i wspierająca”; Pchła Szachrajka „jest znana z tego, że lubi płatać figle”; Marysi – bohaterki książki „A ja nie chcę być księżniczką” Grzegorza Kasdepke – „nie interesują łatwe rozwiązania, które dla większości są oczywiste. Jak dziewczynka, to koniecznie w tiulowej sukience i księżniczkowej fryzurze”, ona „doskonale sprawdza się w roli ziejącego ogniem smoka”; Gabrysia Borejko „wyglądała jak duży, zaniedbany chłopak. Nie była fanatyczką elegancji. Każdy mógł to zrozumieć na pierwszy rzut oka” – opisywała ją Musierowicz w „Kwiecie kalafiora”, ale ona „działa w zgodzie ze sobą, nawet jeśli wszyscy naokoło pukają się w czoło”.
Do książki Sylwia Chutnik decyduje się przemycić jedną prawdziwą osobę – Anne Frank i jej dziennik, który „traktowała jak przyjaciółkę do wygadania się”, gdy siedziała w zamknięciu przez dwa lata i nie miała się komu zwierzyć – wątek Zagłady autorka wprowadza w sposób łagodny, ale jak mówi, nie wyobraża sobie pominąć bohaterki, która sama stała się w pewien sposób postacią literacką. Skupia się na cierpliwości, dzielności Anne, wreszcie na umiejętności najtrudniejszej, czyli nieuleganiu beznadziei w beznadziejnej sytuacji, no i na ukojeniu, które dziewczyna znajduje w pisaniu. W tym przypadku nie kończy częścią „Bądź jak Anne Frank”, ale „Pisz jak Anne Frank” – na przykład listy, takie prawdziwe, na kartce papieru.
„Łobuziary” to bardzo ważna książka w świecie internetowego hejtu, z jakim mierzą się dziś dzieciaki, bo są nieśmiałe, inne, bo nie idą z prądem. Ale to też wołanie do dziewczynek, że wcale nie muszą być grzeczne, ciche czy pokorne, nie muszą zawsze być miłe i sympatyczne – dlatego, że są właśnie dziewczynkami. Dla bohaterek Chutnik „najważniejsze jest spełnianie marzeń i realizowanie planów, często na przekór oczekiwaniom większości ludzi i przyzwyczajeniom społecznym”, więc dlaczego by nie brać z nich przykładu.
Wspaniała lektura dla dzieci i rodziców. Wcale nie trzeba od razu sięgać po te wszystkie książki, które proponuje autorka, bo jak powiedziała, nie o nowy kanon lektur tu chodzi (niektóre może nawet nie wytrzymałyby dziś próby czasu), a o inspirację.
Już nie mogę się doczekać komentarzy sfrustrowanych panów publicystów, którzy będą się oburzać, że „feministka i aktywistka Chutnik znowu nakłania do buntu i feminizmu nawet małe dziewczynki”. Myślę, że pisarka powinna odebrać takie przytyki jako komplement. Bo tak, czas na bunt już dawno przyszedł i trzeba do niego zagrzewać.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.