Książka Agnieszki Kościańskiej i Michała Petryka jest wnikliwa, napisana z demaskatorską pasją, do bólu ciekawa i tak samo potrzebna. Bo Polska nie jest krajem tolerancyjnym, ale raczej strukturalnie rasistowskim, i to od wielu dziesięcioleci. Pogarda wobec Innego jest częścią składową naszej kultury.
Haniebna opinia, jakoby uchodźcy z ogarniętej wojną Syrii, ale też z innych krajów Bliskiego Wschodu oraz Afryki przenosili „różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki”, z zaznaczeniem, że „nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne”, wygłoszona w 2015 roku przez Jarosława Kaczyńskiego i przyjęta niczym ewangeliczna prawda przez jego wyznawców, nie wzięła się znikąd.
Nie mam pewności, czy to zdanie tak bliskie nazistowskiemu stwierdzeniu, iż Żydzi są zawszeni, a więc roznoszą tyfus plamisty, zdecydowało o przejęciu władzy przez populistyczną prawicę. Zgadzam się jednak z Agnieszką Kościańską i Michałem Petrykiem – Polska nie jest krajem tolerancyjnym, ale raczej strukturalnie rasistowskim, i to od wielu dziesięcioleci. Gdyby tak nie było, nie mielibyśmy problemu z akceptacją Innych o ciemniejszym kolorze skóry, z antysemityzmem bez Żydów, z antyromską nienawiścią i pogardą, skutkującą nawet pogromami, z atakami – słownymi i fizycznymi – motywowanymi rasizmem, jakich dopuszczają się łysogłowe osiłki, kibole, ale też tak zwani zwykli obywatele, szacowne panie i panowie, którym wydaje się, że są lepsi.
Polski rasizm ma się dobrze. Wygląda niemal zza każdego rogu i podwiędłego krzaczka. Widać go jak na dłoni na naszej granicy z Białorusią, gdzie wskutek bezprawnych postanowień polskiego rządu i radosnego przyzwolenia rzesz Polaków umierają ludzie. Widać go nawet w stosunku niektórych do Ukraińców (nie jest to – jak na razie – modne, ale kto wie, co będzie za chwilę).
Rasizm mieszka sobie wygodnie w wielkich miastach i w prowincjonalnych miasteczkach. Toczy dusze i serca osobników z naukowym cenzusem i prostych, świeckich i duchownych, niegodziwych i podobno przyzwoitych (jednak mówiących: „Nic nie mam do Arabów, Czarnych, Romów, Żydów, ale…”), mądrych i głupich. Nie ma na polski rasizm lekarstwa i mała pociecha w tym, że Amerykanie, Francuzi, Czesi, Słowacy, a nawet Skandynawowie też radzą sobie z rasizmem raczej marnie.
„Odejdź. Rzecz o polskim rasizmie” to krótki wykład o tym, że niechęć albo pogarda wobec Innego jest częścią składową naszej kultury. Rasizm był obecny w pisarstwie Bolesława Prusa i noblisty Henryka Sienkiewicza, choćby w powieści dla młodzieży „W pustyni i w puszczy”. Miliony obywateli II RP wspierało Ligę Morską i Kolonialną, marząc o polskich terytoriach w Afryce, gdzie mielibyśmy nieść postęp, edukację i cywilizację. Dziesiątki polskich naukowców tworzyło swoje prace, posiłkując się rasizmem. Choć Polacy – piszą autorzy – byli traktowani już w kajzerowskich Niemczech jak Czarni w USA, gdy obowiązywała tam jeszcze rasowa segregacja (zauważyli to również amerykańscy badacze), niewiele to nam pomogło. Nie istnieje bowiem zasada, iż ten, kto cierpi, nie zadaje krzywd innym.
Zawsze chcieliśmy być członkiem białego Zachodu, więc przyjmowaliśmy wszystko z dobrodziejstwem inwentarza, włącznie z rasizmem – nieodłączną częścią składową minionych imperiów, od władztwa królowej Wiktorii nad połową świata przez Belgię i Kongo, prywatną kolonię króla Leopolda, po republikańską Francję. Sprawa dotyczy również Kanady, najlepszego – jak mówią niektórzy – kraju świata, gdzie przez dziesięciolecia działały szkoły z internatami dla rdzennej ludności, w których pod osłoną pobożnego katolicyzmu dopuszczano się wobec tubylczych dzieci najbardziej odrażających praktyk.
W PRL, oficjalnie szukającej rasizmu poza realnym socjalizmem, dobrze się miała pogarda dla Romów. Jednym z momentów założycielskich demokratycznej III RP jest – nie wymaże się tego z historii – antyromski pogrom w Mławie, usprawiedliwiany przez garść żurnalistów i polityków. Do IV RP szczęśliwie jeszcze nie doszliśmy, lecz teoria o „pasożytach i pierwotniakach”, ogłoszona przez Kaczyńskiego, mówi nie tylko o jego niedouczeniu, niegodziwości i cynizmie, lecz także o nas.
„Odejdź” to książka wnikliwa, napisana z demaskatorską pasją, do bólu ciekawa i tak samo potrzebna. Wystarczy poświęcić jeden wieczór, a już następnego ranka jesteśmy bezsprzecznie bogatsi, wyzbyci szkodliwych mitów i zatruwającego nas samouwielbienia, skazującego na nieuzasadnione poczucie wyjątkowości i wyższości. Gdyż – generalizując – jesteśmy rasistami. Warto to wiedzieć, jeśli chcemy z rasizmem walczyć.
P.S. Kościańska i Petryk zaliczyli do rasistowskich pozycji „Cesarza” Ryszarda Kapuścińskiego. Nie mam zamiaru brać udziału w wyczerpanej już dyskusji: książka to o Etiopii czy o PRL albo nawet o degeneracji władzy, czy to reportaż, czy powieść dokumentalna. Może Kapuściński winien przedstawić historię cesarza Hajle Syllasjego w sposób bardziej zniuansowany, jako że miał on podczas swojego panowania również jasne karty, jak przemówienie w ONZ, po którym Bob Marley stworzył antyrasistowski song „War”, i nie był Syllasje, jak chce autor, analfabetą. Lecz skoro o niuansach mowa, warto w przypadku Kapuścińskiego przywołać również to, co wprost pisał o rasizmie: „Światu grożą trzy plagi, trzy zarazy. Pierwsza – to plaga nacjonalizmu. Druga – to plaga rasizmu. Trzecia – to plaga religijnego fundamentalizmu. Te trzy plagi mają te samą cechę, wspólny mianownik – jest nim agresywna, wszechwładna, totalna irracjonalność. Do umysłu porażonego jedną z tych plag nie sposób dotrzeć. W takiej głowie pali się święty stos, który tylko czeka na ofiary”. Albo: „Problem rasizmu to problem kultury. Rasistą jest człowiek bezmyślny. Agresywny sekciarz. Cham. Ludziom, którzy uważają się za coś wyższego, niż są i niż na to zasługują, rasizm jest potrzebny jako mechanizm dominacji i samowyniesienia. Jako trampolina, która wyrzuci ich w górę. Ciemny poszukuje jeszcze ciemniejszego, by dowieść, że sam nie jest najciemniejszy. Szuka gorszego, ponieważ chce się pokazać lepszym. Musi kimś gardzić, gdyż to daje mu poczucie wyższości, pozwala zapomnieć, że on sam jest marnością”.
Kapuściński bowiem z pewnością nie był rasistą. Raczej uświadamiał tym, którzy chcieli słuchać, że rasizm jest groszy od dżumy z cholerą.
„Odejdź. Rzecz o polskim rasizmie”, Agnieszka Kościańska, Michał Petryk, Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.