Piątek ma wielki talent do prowadzenia narracji, jego książki wciągają jak powieści akcji, a przecież są historyczne. Autor biografii Starzyńskiego nie pokazuje bohatera pomnikowego, ściąga go z piedestału i próbuje odmalować jako człowieka: bezceremonialnego, stanowczego, skutecznego, nieprzekupnego, mało dyplomatycznego.
Grzegorz Piątek po raz pierwszy wydał biografię przedwojennego prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego w 2016 r. To był literacki debiut tego znanego warszawskiego architekta i kuratora wystaw. Udany, dlatego też po trzech innych książkach Piątka, o Warszawie, Gdyni i Bohdanie Pniewskim, Wydawnictwo W.A.B. i sam autor zdecydowali się po ośmiu latach wydać książkę po raz drugi. To dużo więcej niż „wydanie poprawione”, bo gdy autor usiadł ponownie do lektury swojego debiutu, złapał się za głowę i pąsowiał na twarzy, z każdym rozdziałem bardziej. Jak powiedział mi w podcaście „Słowo za słowo” (do którego wysłuchania zapraszam od 6 maja 2024 r.), z lekką irytacją czytał siebie. Uznał książkę za przegadaną, niektóre wątki za niepotrzebne i zbyt rozwleczone, zwłaszcza te poboczne, przestała mu się podobać konstrukcja narracji. Myślę, że zbyt surowo siebie ocenia, nie mniej postanowił nie tylko nanieść poprawki wynikające z nowych odkryć historycznych dotyczących choćby samej śmierci Starzyńskiego, która ciągle pozostaje tajemnicą, lecz także napisać całość na nowo, przestawiając zakończenie na początek. Zmienił też tytuł z „Sanatora” – notorycznie mylonego z senatorem – na prostszy: „Starzyński. Prezydent z pomnika”.
Można powiedzieć, że Stefan Starzyński oddał życie za Warszawę
Tak powstała po raz drugi fascynująca opowieść o człowieku ambitnym, ceniącym sobie wojskowy porządek, który został prezydentem stolicy bynajmniej nie z woli jej mieszkańców. Przez cały czas swoich rządów Starzyński starał się przekonać warszawiaków do siebie i swoich pomysłów. Wierzył, że Warszawa może stać się nowoczesną metropolią, nieustępującą Paryżowi czy Rzymowi. Jak pisze Piątek: „Przekonywał, że opinia („przesąd”) o brzydocie stolicy to głównie spuścizna zaborów, efekt wywołany przez »szare, bezbarwne, niewolnicze kamienice« z drugiej połowy XIX wieku i początku XX wieku. Wystarczy jednak trochę wysiłku, by wydobyć drzemiące pod »obcą« warstwą piękno”. Jego ambicją było usuwanie szpetoty i odsłanianie piękna stolicy. Wraz z architektami i urbanistami czynił dalekosiężne plany rozbudowy miasta, projektował metro, nowe osiedla, skupował działki, bo w dużej części warszawska ziemia pozostawała w prywatnych rękach. Zorganizował dwie wielkie wystawy – na jednej pokazał historię stolicy, na drugiej wizję jej przyszłości. Do ważniejszych jego osiągnięć, którymi do dziś Warszawa może się cieszyć, trzeba zaliczyć dokończenie rozpoczętej w 1927 r. budowy gmachu Muzeum Narodowego – nie szczędził też środków na zakup kolekcji sztuki, postawienia siedziby Straży Ogniowej przy Polnej, przy placu Unii Lubelskiej oraz Biblioteki Publicznej przy Koszykowej. Mimo mrówczej pracy popularności i uznania doczekał się dopiero wraz z wybuchem wojny. Bo w przeciwieństwie do innych włodarzy nie zostawił miasta, nie uciekł, nie ukrył się, choć mógł. Jego radiowe przemówienia podtrzymywały na duchu warszawiaków jesienią 1939 r. Gdy został aresztowany przez gestapo i stracił życie w niewyjaśnionych okolicznościach, można powiedzieć, że oddał życie za Warszawę.
Piątek nie pokazuje pomnikowego Starzyńskiego, choć tytuł książki brzmi „Starzyński. Prezydent z pomnika”. Autor ściąga bohatera z piedestału i próbuje odmalować jako człowieka: bezceremonialnego, stanowczego, skutecznego, nieprzekupnego, mało dyplomatycznego. Ale też zakompleksionego – choć Warszawa była jego miejscem urodzenia, wychował się w Łowiczu i Żyrardowie – niezbyt wyględnego, nieznającego języków, mało interesującego się kulturą czy sztuką, zwłaszcza jemu współczesną. „Ani gasnący, lecz wciąż błyszczący świat wielkiego ziemiaństwa, ani świat sztuki nie były jego naturalnym środowiskiem. Wychował się z dala od arystokracji, która potem na domiar złego uznała go za gospodarczego bolszewika. Zachowały się jego zdjęcia z polowań, lecz nie u magnatów” – pisze Piątek. Jak więc sobie radził na salonach? Potrafił otaczać się odpowiednimi „pomocnikami”. Przewodnikiem po świecie kulturalnym i towarzyskim był dla niego Tadeusz Przypkowski, Jan Lechoń zawsze znajdował się też w pobliżu. Ale gust Starzyński miał raczej „tradycyjny”, konserwatywny.
Historyczne książki Grzegorza Piątka wciągają jak powieści akcji
Autor przygląda się też kobietom w życiu Starzyńskiego. Mimo skąpych informacji udało mu się naszkicować portret tej najważniejszej: matki Jadwigi, nauczycielki, która wychowała trzech synów w duchu patriotyzmu. To za jej podpowiedzią młodzi Starzyńscy czytali „Trylogię” Sienkiewicza i „Popioły” Żeromskiego. O partnerkach prezydenta wiadomo mniej. Jego pierwsza żona Józefa wdała się w romans z jego podwładnym i opuściła Starzyńskiego. Dla drugiej, Pauliny, zmienił wyznanie, by móc wziąć ślub kościelny. (Wrócił do wiary katolickiej, gdy dotarła wiadomość o śmierci Józefy) Paulina niestety zmarła przedwcześnie z powodu choroby nowotworowej, Starzyński pochował ją jeszcze przed wojną. Piątek przyłapał prezydenta tylko na jednym skoku w bok, na tyle krótkim i przelotnym, że można go uznać za przypadek przy pracy.
Piątek ma wielki talent do prowadzenia narracji, jego książki wciągają jak powieści akcji, a przecież są historyczne. Co nieraz doceniły różne jury, przyznając mu rozliczne nagrody. A tym, co najbardziej lubię w jego pisarstwie, jest umiejętność opowiadania historii w historii – bo „Starzyński. Prezydent z pomnika” jest nie tylko biografią Stefana Starzyńskiego, lecz również Warszawy z okresu jego rządów i w ogóle odradzającego się państwa polskiego. W fascynujący sposób autor opisuje zatargi personalne ówczesnych polityków, konflikty między- i wewnątrzpartyjne, walkę o wpływy. Gdyby z takich książek młodzież mogła dowiadywać się o losach swego kraju, na pewno nie trzeba byłoby jej zmuszać do nauki.
Grzegorz Piątek, „Starzyński. Prezydent z pomnika”, Wydawnictwo W.A.B.
„Vogue Polska” jest patronem medialnym książki
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.