„Klasztor” i „Żałoba” Eduarda Halfona to powieści o poszukiwaniu tożsamości. Autor, przywołując historie rodzinne, zastanawia się nad znaczeniem pamięci, bada, na czym polega poczucie obcości, z czego może wynikać niezrozumienie własnego losu.
Dwie niewielkie autobiograficzne powieści „Klasztor” i „Żałoba” Eduarda Halfona Wydawnictwo Czarne wydało już kilka miesięcy temu. Długo czekały na przeczytanie, ciągle książki lądowały pod innymi na moim nocnym stoliku. Chyba obawiałam się ich smutnej i nostalgicznej aury.
Mój lęk okazał się uzasadniony. Smutkiem, żalem i wątpliwościami przepełnione jest odkrywanie często tragicznych losów rodzinnych autora. Jednocześnie, mimo bardzo osobistego charakteru obu powieści, Halfon w przejmujący sposób potrafi wznieść się ponad własne „ja” na poziom filozoficzny, uniwersalny, na poziom zbiorowego „ja”. Nie że każdy utożsami się z opisywanymi doświadczeniami, bo stopień skomplikowania historii rodzinnej Halfona plasuje się ponad przeciętną, ale już próba przyjrzenia się samej pamięci i interpretacji różnych wydarzeń może wywołać znajome emocje.
Gdy szukać notek biograficznych o autorze, natrafia się na określenia: pisarz gwatemalski – bo urodzony w Gwatemali i obecnie tam mieszkający; pisarz gwatemalsko-amerykański – bo gdy miał 10 lat wyjechał z rodziną do USA, gdzie skończył szkołę, zmienił język z hiszpańskiego na angielski, obronił się na inżynierii przemysłowej; pisarz gwatemalski o żydowskich korzeniach – korzeniach wyjątkowo rozgałęzionych, bo sięgających Bejrutu, Aleppo i Łodzi. Języki, które pojawiają się w losach jego rodziny, to hebrajski, jidysz, arabski, polski, hiszpański, no i angielski.
Kim jest, skąd jest, gdzie przynależy Eduardo Halfon, rocznik 1971? Na to pytanie autor szuka odpowiedzi właśnie w swoim pisarstwie. Pisanie też nie jest oczywistym powołaniem w jego przypadku. W tekście, który opublikował „Guardian” w 2015 r., sam przyznaje, że jako młody chłopak nawet nie sięgał po książki, nie czytał, z przekonaniem wybrał politechnikę. Po studiach wrócił do Gwatemali, żeby pracować w firmie budowlanej ojca. Nie mogąc odnaleźć się w kraju, który niby był jego ojczystym, ale o którym nic nie wiedział, a język hiszpański zdążył zapomnieć, postanowił poszukać odpowiedzi na pytanie o swoje poczucie obcości. Szukał nie w religii czy na terapii, lecz w filozofii. Udał się na uniwersytet, chciał zapisać się na kilka kursów, ale w Gwatemali nie ma osobnego wydziału filozofii, jej studiowanie łączy się z literaturą. I stało się. Został nałogowym czytelnikiem, rzucił robotę i poświęcił się książkom, a po studiach zaczął wykładać literaturę. Nieśmiało zaczął też czynić pierwsze próby literackie. Pierwszą książkę opublikował, mając 32 lata. Od tamtej pory wydał ich 14. Wszystkie napisał po hiszpańsku. Wiele nagrodzono na świecie.
„Klasztor”, „Żałoba”: Wyobrażenia oraz pamięć nie zgadzają się z faktami
Na rozsmakowanie się w literackich miniaturach Halfona dostaliśmy w polskim przekładzie Tomasza Pindela dwie króciutkie powieści pochodzące z jego cyklu autobiograficznego: „Klasztor” z roku 2012 i „Żałobę” z 2017 r.
Pierwszą nazwałabym cyniczną tragikomedią z przewagą tragizmu, ale trudno się w pewnych momentach powstrzymać od śmiechu. Halfon z bratem przylatują do Izraela na ślub siostry. Wyjechała jakiś czas temu do Jerozolimy, gdzie wstąpiła do jesziwy i stała się religijną Żydówką. Tam znaleziono jej kandydata na męża – ortodoksyjnego Żyda z Brooklynu. Eduardo od wyjścia z samolotu jest na nie. Przede wszystkim przez to, że stracił na zawsze siostrę, z którą nie potrafi się już porozumieć. Wszystko go denerwuje. Ląduje z bratem w obskurnym hoteliku w Jerozolimie, gdzie nic w nim nie wygląda na izraelskie, jak komentuje. Dostają pokój z łożem małżeńskim. Dalej jest tylko gorzej. Gdy nie może spać, wstaje o świcie i postanawia wybrać się na targ jedzeniowy, a taksówkarz zamęcza go rozmową i uwagami o tym, że wszystkich Arabów trzeba wytłuc. Potem pojawia się irytujący narzeczony siostry, który ma wyłączone logiczne myślenie, gdyż każdą odpowiedź odnajduje w świętych księgach i nie ma dyskusji. Ratunkiem staje się dla niego wycieczka z Tamarą, izraelską stewardesą Lufthansy, którą spotkał na lotnisku, a poznał parę lat wcześniej w barze w mieście Gwatemala, gdy ona po służbie wojskowej objeżdżała Amerykę Południową. Rozmawiają o byciu Żydem, Żydówką, o nieprzyznawaniu się do pochodzenia w sytuacji zagrożenia, gdy stawką jest ocalenie. Pomiędzy izraelskie wątki Halfon wkłada dygresje na temat uroczystości pogrzebowych dziadka z Łodzi w Gwatemali czy o podróży do Polski, do Warszawy, gdzie chodził po terenie dawnego getta, dotykał kawałka muru i niczego nie czuł, o wizycie w kościele św. Krzyża, gdzie spoczywa serce Chopina i granitowej ławce, z której po naciśnięciu przez przechodzącą dziewczynkę przycisku zaczęło sączyć się „fatalnej jakości nagranie marsza żałobnego Chopina”. Dziadek z Łodzi nigdy nie wrócił do Polski, uważał, że Polacy zdradzili Żydów, i to samo mówił wnukowi, żeby nie jechał. Ale przed śmiercią zapisał mu adres łódzki.
Historia dziadka z Łodzi, Leiba Tenenbauma, jego pobytów w obozach nazistowskich, wraca w drugiej powieści, „Żałoba”. To z kolei bardzo przejmująca opowieść o szukaniu prawdy o pierworodnym synu dziadków, Salomónie. Z dzieciństwa Halfon zapamiętał rodzinną historię o tym, że Salomón w wieku lat pięciu utonął w jeziorze Amatitlán w Gwatemali, nad którym mieszkali dziadek i babcia. Ale z czasem wychodzą na jaw rodzinne sekrety i okazuje się, że pamięć nie zgadza się z nimi. „Skąd ty to wziąłeś, że on się utopił w jeziorze, kochanie?” – spytała go kiedyś matka. I znowu mamy wiele kawałków rwanych w czasie, niechronologicznych, które mają ułożyć się ostatecznie w mozaikę, w jeden obraz. Ale czy na pewno kompletny? I znowu przemierzamy świat z autorem. Gwatemala, Stany Zjednoczone, Niemcy: Berlin, Frankfurt i obóz Sachsenhausen, w którym pisarz narrator dostaje kilka odpowiedzi, na przykład wyjaśniającą, dlaczego dziadka interesowały samoloty.
Wyobrażenia i pamięć nijak nie zgadzają się z faktami. Obcość jak była, tak pozostała. Podobnie jak niezrozumienie swego losu i nieodnalezienie swego miejsca. Co nie znaczy, że autobiograficzne powieści Halfona o poszukiwaniu własnej tożsamości, które dla mnie są przede wszystkim filozoficznymi esejami, nie mają sensu. Są przepiękne.
Eduardo Halfon, „Klasztor. Żałoba”, przekład z hiszpańskiego Tomasz Pindel, Wydawnictwo Czarne
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.