Męskość i hetero przestają być normą i ja się z tego cieszę – reżyserka Małgorzata Szumowska opowiada o filmie „Kobieta z…”, który premierowo pokazano podczas festiwalu filmowego w Wenecji.
Scena ta rozgrywa się w gabinecie lekarskim w Polsce, w drugiej albo trzeciej dekadzie naszego stulecia. Nie najmłodsza już kobieta – gra ją Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, rocznik 1965 – rozmawia z seksuologiem o ciepłym obliczu Mikołaja Grabowskiego. Wymiana zdań tyczy się tego, jak ma wyglądać proces jej tranzycji i czy w ogóle warto go podejmować. W męskim ciele przeżyła w końcu kilka dekad, a wraz z nią przeżyła te dekady Polska: jako, pod względem oficjalnym, mężczyzna, obserwowała koniec epoki Gierka, Solidarność, boom biznesowo-przestępczy początku lat 90., nasze wejście do Unii Europejskiej i masową, spowodowaną względami ekonomicznymi migrację z miasteczka na Dolnym Śląsku, w którym tych kilka epok spędziła. Na jej pytanie, czy nie jest już za późno, lekarz odpowiada, że na coś podobnego nigdy nie jest za późno. Widz wpierw się wzrusza, a potem sam zaczyna pytać siebie: od którego roku życia robi się „za późno”? W którym raczej spogląda się za siebie, a nie do przodu, raczej liczy się drzwi w amfiladzie pokoi, przez które już się przeszło, aniżeli zastanawia, co jest za tymi, które są zamknięte?
Małgorzata Szumowska: Nie spoglądam w przeszłość
– Zdziwisz się – mówi Małgorzata Szumowska, która w 2023 roku obchodziła pięćdziesiąte urodziny – ale w ogóle nie myślę w tych kategoriach. Nie spoglądam w przeszłość, nie wspominam, często w ogóle nie pamiętam tego, co się zdarzyło. Obejrzanych filmów, przeczytanych książek – zostawiają we mnie ślad, ale nie pamiętam szczegółów. Cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem. Zresztą większość reżyserów zrobiła swoje najlepsze filmy właśnie po pięćdziesiątce…
– Owszem, ale większość reżyserów nie zaczęła tak wcześnie jak ty – odpowiadam.
– Nie jest to prawda, kiedyś zaczynało się właśnie mając 25, 26 lat, teraz debiutant w wieku 40 lat jest normą.
Pierwsza pełnometrażowa data w jej filmografii – zwieńczonej w 2023 roku współreżyserowaną z Michałem Englertem „Kobietą z…”, z której pochodzi opisana wyżej scena: opowieścią o transpłciowej Anieli Wesoły (granym prócz Hajewskiej-Krzysztofik także przez Mateusza Więcławka); film startował w konkursie głównym na ostatnim festiwalu w Wenecji – to rok 2000 i „Szczęśliwy człowiek”; miała wówczas 27 lat. – Nie rzucasz czasem okiem na swoje zdjęcia z przeszłości, z czasów, gdy kręciłaś pełnometrażowy debiut, nie patrzysz w oczy tamtej dziewczynie i nie zastanawiasz się, czy spełniłaś jej marzenia?
– Spełniłam z nawiązką – odpowiada.
– Tamta dziewczyna nie marzyłaby, że będzie miała dwa berlińskie niedźwiedzie oraz filmy w konkursie w Wenecji. Jak siedziałam na schodach filmówki to takie rzeczy pozostawały tylko w sferze marzeń. Nie mówiąc już o sytuacjach towarzyskich: nie marzyła tamta dziewczyna, że w Wenecji będzie siedziała na kolacji między Tildą Swinton a Wesem Andersonem i przez trzy godziny gadała o Kieślowskim. Ale o tej dziewczynie nie myślę; nie myślę o tym, co było. Idę cały czas do przodu i zachowuję się, jakby czas nie płynął, co często irytuje moich rówieśników. Osiągnęłam mnóstwo i liczę, że zdążę jeszcze osiągnąć drugie tyle. Nie zadaję sobie pytania, co mogłoby wyjść inaczej. Jest świetnie dokładnie tak, jak jest.
Po chwili milczenia dodaje:
– Tylko że świat straszliwie się zmienił.
„Kobieta z…” jest i opowieścią o tych zmianach, i ląduje w ich centrum – pod co najmniej kilkoma względami.
Małgorzata Szumowska: Normy się zmieniły, ale czy na zawsze?
Film kończy scena optymistyczna: oto w szpitalu, w którym Aniela ma przejść tranzycję, na sąsiednim łóżku leży osoba o parę dekad młodsza, w podobnej sytuacji; cały wieczór, nie mogąc spać, spędza na dzieleniu się podnieceniem i entuzjazmem z bliskimi.
– Normy się zmieniły na dobre?
– Tak, ale nie wiem, czy na zawsze – mówi Szumowska. – To, co się dzieje, wynika między innymi z zaniku świata hetero, świata męskiego. Męskość i hetero przestają być normą i ja się z tego cieszę. W ogóle uważam, że hetero jest może dziesięć procent populacji. Jest inaczej, to prawda. Ludzie podchodzą do spraw zupełnie odmiennie niż w moim pokoleniu, nie chcą mieć dzieci, bo nie wiedzą, w jakim świecie przyjdzie im żyć. Ale to się zaraz skończy, ta normatywna rewolucja. Ludzie są bardzo przywiązani do tradycji, szukają rozpaczliwie stabilności. Za chwilę będzie odwrotka. I to, boję się, że na o wiele gorsze. Przed nami mroczne czasy.
Cały tekst przeczytasz w listopadowym wydaniu „Vogue Polska” poświęconym przyjemności. Wydanie można zamówić z bezpieczną dostawą do domu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.