Różowe falbanki, czerwone kokardki, kaskady tiulów – kolekcja sióstr Mulleavy na sezon wiosna-lato 2019 roku wygląda jak z szafy porcelanowej lalki.
Nierozłączne siostry Katherine i Laura Mulleavy pochodzą z Kalifornii. Oglądając ich romantyczne kolekcje, można dopatrzeć się inspiracji dziewiczym krajobrazem zachodniego wybrzeża, ale trudno nazwać kreacje Rodarte słonecznymi. Wyobraźnię mają mroczną, a nawet makabryczną, bliżej im do gotyku niż do glamouru, a romantyzm zawsze podszyty jest u nich wiktoriańskim lękiem.
Laura studiowała literaturę, Kate historię sztuki na prestiżowym uniwersytecie Berkeleya. Wykształcone na intelektualistki zostały jednak artystkami. Po studiach Laura pracowała jako kelnerka, a Kate sprzedała kolekcję płyt, żeby zebrać kilkanaście tysięcy dolarów na założenie biznesu. Nazwa ich marki pochodzi od panieńskiego nazwiska matki, Victorii Rodart, która miała włoskie i meksykańskie korzenie.
Już pierwsza, licząca zaledwie dziesięć sztuk kolekcja Rodarte, została dostrzeżona przez Annę Wintour. Pierwszy pokaz zaprezentowały w 2005 roku. Od tego czasu tworzą modę niezależną od trendów.
Ich pokazy mogą wywoływać oczopląs. Faktur, kolorów i wzorów jest tu tak dużo, że nie wystarczy nazwać je barokowymi. Należałoby raczej powiedzieć, że siostrom towarzyszy horror vacui. Nie inaczej jest w kolekcji na sezon wiosna-lato 2019. Pojawiają się w niej czarne marszczenia w klimacie lat 80., kwieciste falbanki z kokardkami, ażurowe sukienki o fasonie retro, a także długie suknie z gigantycznym rękawami, sukienki rozkwitające jak żółte róże, złote jak sreberka z głębokimi dekoltami. Nie mówiąc już o różach, które zdobią głowy modelek niczym aureole Madonn z przydrożnych kapliczek. Właściwie każda suknia mogłaby uchodzić za ślubną, a w każdym razie za kreację haute couture, która nadaje się jednak nie na Oscary, a raczej na szalony bal w operze.
Te ubrania nawet nie udają bowiem, że mają codzienny charakter. Nie chcą przypodobać się mieszkance wielkiego miasta, która codziennie musi wpisać się w role profesjonalistki, matki, czy uwodzicielki. Siostry Mulleavy tworzą raczej kostiumy niż sukienki. Do nich trzeba dorosnąć albo odwrotnie: na chwilę znów stać się dzieckiem, które docenia to, że dzięki przebierankom można wcielać się w nieskończenie wiele ról. Niekoniecznie osadzonych w rzeczywistości.
Poprzednie kolekcje sióstr Mulleavy od 10 listopada do 10 lutego 2019 roku będzie można podziwiać na wystawie w National Museum of Women in the Arts w Waszyngtonie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.