Twarda i sucha ziemia powoli się odradza, staje się żyzna, płodna i zielona. Spacerują po niej zwierzęta, brzęczą pszczoły. Celem rolnictwa regeneratywnego jest przywrócenie naturalnego stanu gleby zniszczonej przez intensywne uprawy, nadmierny wypas zwierząt czy zmiany klimatyczne. Farmę stworzoną zgodnie z tą misją, portugalską Terramay, prowadzi małżeństwo de Brito.
Intensywne rolnictwo jest odpowiedzialne za 20 proc. wzrostu temperatury na Ziemi, a masowa produkcja sprawia, że w jedzeniu pozostało niewiele aromatu. Coraz częściej interesujemy się zrównoważonym rozwojem i ochroną środowiska naturalnego, widząc w tym sposób na powstrzymanie katastrofy klimatycznej. Szukamy zdrowej, lokalnej i ekologicznej żywności, która naprawdę nas nakarmi, zachwyci smakiem, nie spowoduje wyrzutów sumienia. Pomidory mamy na stole przez cały rok, listopadowe truskawki z importu są karykaturą swoich czerwcowych kuzynek prosto z pola, umazanych ziemią i pachnących słodyczą. Jak zresetować ten system, sprawić, żeby było jak dawniej? Odpowiedzią na to pytanie są farmy regeneratywne.
Od połowy XX wieku zyskują coraz większą popularność na całym świecie, zarówno wśród rolników, jak i aktywistów. Farmy łączą tradycyjne praktyki rolnictwa wiejskiego z nowoczesnymi narzędziami. Celem rolnictwa regeneratywnego jest przywrócenie naturalnego stanu gleby zniszczonej przez intensywne uprawy, nadmierny wypas zwierząt czy zmiany klimatyczne. Taka odnowiona gleba daje z siebie wszystko. Gromadzi wodę, pochłania dwutlenek węgla, rodzi wartościowe plony. Jest bardziej odporna na zmiany klimatu. Pozbawiona jest chemii, więc niemal żywa, bo kipiąca od mikroorganizmów. Jest początkiem i końcem każdej rośliny. Na farmach regeneratywnych grządki wyglądają bardziej jak na działce u babci niż na wielkoformatowej hali naświetlanej sztucznym słońcem przez całą dobę. Uprawia się tu wiele różnych gatunków, unika głębokiego rycia w ziemi, wypasa zwierzęta, które naturalnie nawożą pola. Ingerencja człowieka jest minimalna, a poszanowanie przyrody to priorytet. Rolnictwo regeneratywne jest jak joga, ale dla gleby, jak błyskotliwie ujmuje to Dana Thomas w jednym ze swoich tekstów na stronie „New York Timesa”. I coś w tym jest – taki rodzaj zarządzania ziemią wprowadza balans, harmonię, równowagę. Uprawy regeneratywne mają korzystny, a nie tylko neutralny wpływ na środowisko, bo odbudowują zmęczone ekosystemy i zmniejszają emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Amerykańscy i europejscy rolnicy mogą już liczyć na dopłaty za każdą tonę dwutlenku węgla zmagazynowaną w glebie, m.in. dzięki organizacji Climate Farmers. Ale coraz częściej można też trafić na zapaleńców, którzy w rolnictwie regeneratywnym widzą po prostu lepszą przyszłość dla swoich bliskich.
Terramay znaczy Matka Ziemia
Portugalski rejon Alentejo i okolice zapory Alqueva to jedno z najbardziej nasłonecznionych miejsc w Europie. Dzięki zaporze istnieje tam również największy europejski sztuczny zbiornik wodny, Grande Lago, który pozwala temu regionowi żyć. Pomógł poradzić sobie z niedoborami wody pitnej i nawadnia okoliczne uprawy. Alentejo, tak jak wiele miejsc w Portugalii, powoli pustynnieje, a to degraduje glebę, niszczy ekosystemy. Założyciele farmy Terramay odbyli wiele podróży po regionie, zanim wybrali teren na swój projekt. Anna i David de Brito, Niemka i Portugalczyk, poznali się w 2007 roku w Lizbonie. Gdy tylko podjęli decyzję o założeniu rodziny, wiedzieli, że chcą stworzyć miejsce, w którym będą mogli żyć w zgodzie z naturą. Wcześniej życie zawodowe każde z nich wiązało z branżą hospitality. Zależało im na stworzeniu farmy, która połączy idee rolnictwa regeneratywnego z założeniami zrównoważonej turystyki. Minęło ponad 10 lat, zanim udało im się zrealizować tę wizję razem z przyjacielem rodziny, Szwajcarem Thomasem Sterchim.
Dziś na farmie mieszkają owce merino, krowy rasy Mertolenga, czarne świnie iberyjskie karmione żołędziami, kozy, konie i pszczoły. W permakulturowym ogrodzie bez wsparcia pestycydów i GMO rosną warzywa i owoce, które trafią potem na stół w restauracji Raya zlokalizowanej przy plaży Azenhas d’El Rei nad jeziorem Grande Lago. Co zostanie zebrane rano, jest serwowane na lunch. Menu zmienia się codziennie. Powstają tu także dżemy, chutneye, pikle, a także wielokwiatowy miód czy cierpka oliwa o kwiatowym aromacie. Wszystkie te produkty można zamówić z dostawą lub kupić na miejscu. Ponadto warzywa i owoce są dostarczane do wybranych restauracji w Portugalii. Założyciele Terramay chcą inspirować innych do podobnych działań, dlatego prowadzą kursy, szkolenia i konsultacje z rolnictwa regeneratywnego. Anna de Brito, prywatnie mama trójki dzieci, mówi: – Zdrowe jedzenie bez pestycydów powinno być fundamentalnym prawem każdego człowieka. Farmę traktuję bardzo osobiście, troszcząc się o nią tak, by wyznaczała standardy życia dla kolejnego pokolenia.
Wakacje w Terramay to jeszcze pieśń niedalekiej przyszłości, póki co możliwości zakwaterowania są niewielkie. W restauracji można urządzić wieczór panieński, ślub czy wydarzenie biznesowe, w Terramay organizowane są także tastingi naturalnych win, pikniki, warsztaty, lekcje gotowania czy jazdy konnej, można też popływać po jeziorze łódką, paddleboardem czy kajakiem.
Zjednocz się z naturą
Oddalając się od Terramay w kierunku południowego zachodu, można z kolei odpocząć na farmie A Quinta da Lage. Założyciele swoją misję określają jako chęć odtworzenia naturalnego środowiska przyjaznego prawdziwej naturze człowieka. Po okalających farmę łąkach przechadzają się owce i krowy, skubiąc trawy i zioła, chroniąc tym samym nieużytki przed wysychaniem. Stosuje się tu praktyki holistycznego zarządzania ziemią i inwentarzem, reforestacja, retencja wody, która dzięki przemyślanym rozwiązaniom krąży i zostaje w glebie, zamiast spływać do jej głębokich warstw. Wiosną i latem w A Quincie można się zatrzymać na krótkie wakacje, korzystając ze zbudowanych z gliny chatek, jurt, a nawet domku na drzewie. Nie warto jednak rozważać workation w takim miejscu, bo cały prąd pochodzi tu z energii słonecznej i nie można nim szastać. Organizowane są tu kursy i zajęcia – można nauczyć się zakładania farmy regeneratywnej, budowania domu z naturalnych materiałów, destylacji olejków eterycznych, a nawet strugania tradycyjnego fletu z drewna. W kuchni gotuje się wegetariańsko i wegańsko z tego, co zebrane z ogrodu, braki w składnikach uzupełniając na okolicznych targach. W każdą środę lokalna społeczność może liczyć na skrzynki pełne warzyw. Farma produkuje także świetnej jakości mięso pochodzące od zrelaksowanych zwierząt, których cykl życia jest naturalny.
Rozwiązanie problemu
Farmy regeneratywne to nie tylko miejsca, które dostarczają społeczności dobrej jakości produkty spożywcze. To także cała nowa kategoria, którą warto przejrzeć, szukając pomysłu na wakacje. Co ciekawe, powoli stają się łakomym kąskiem także dla branży mody. Zrównoważone marki, takie jak Patagonia czy grupa Kering, mająca pod swoimi skrzydłami m.in. Gucci czy Saint Laurent, coraz częściej obiecują neutralność węglową, korzystając z bawełny i wełny pochodzących ze zrównoważonych upraw i hodowli. Geoff Lawton, światowy specjalista od permakultury, mówi: – Wszystkie światowe problemy można rozwiązać w ogrodzie. I wystarczy się w takim ogrodzie znaleźć, żeby w te słowa uwierzyć.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.