W trzecim sezonie „The Bear” Carmy stara się dorównać swoim mistrzom. Ale gotowanie przestaje mu sprawiać przyjemność, a widzowie czerpią mniej radości z oglądania serialu o szefie kuchni. Czy wymarzona restauracja tytułowego bohatera osiągnie sukces?
Czy czas fine diningu dobiega końca? Gdy szefowa kuchni Terry (Olivia Colman) postanawia zamknąć Ever w Chicago, na „stypę” po legendarnej restauracji przybywają jej przyjaciele, rywale, dawni uczniowie. Carmy odebrał od niej ważną lekcję łagodności (a później Richie w odcinku „Forks” z drugiego sezonu – lekcję uważności). Ale w trzecim sezonie serialu „The Bear” wydaje się, że nauka poszła w las. Carmy wdał się raczej w Davida (Joel McHale), który niegdyś zamienił jego życie w piekło.
Dążący do doskonałości za wszelką cenę Bear po drodze gubi radość gotowania, lojalność wobec przyjaciół, zdrowy rozsądek. Przygotowuje więc coraz bardziej fikuśne dania, codziennie zmienia menu, mierzy wielkość każdego kleksa sosu na talerzu. Od współpracowników z kuchni wymaga pełnego poświęcenia, Sydney (Ayo Edebiri), z którą tworzy restaurację, spycha na drugi plan, zwodzi wujka Jimmy’ego, który zainwestował w restaurację. Choć wszyscy harują w pocie czoła, The Bear na siebie nie zarabia, zespół myśli o rezygnacji z pracy, a recenzenci wcale nie są zgodni w swoich zachwytach.
Carmy czeka na tekst tego najważniejszego krytyka z „Chicago Tribune”, którego ocena lokalu może przyczynić się do sukcesu finansowego, przyciągnąć nowych klientów, zbliżyć szefa kuchni do upragnionej gwiazdki Michelina. Wydaje mu się, że wie, jak wspiąć się na wyżyny. Zbiór zasad spisany na kartce każe stosować wszystkim osobom zaangażowanym w The Beara. Surowym regułom sprzeciwia się rodzina Carmy’ego, mając na uwadze także jego własne dobro, Sydney, której sztywne ramy odbierają wolność, Tina i inni pamiętający, że w rodzinnej knajpie, od której wszystko się zaczęło, panowała zgoła inna atmosfera. Wśród „Non Negotiables” – kardynalnych zasad Carmy’ego – filarem pozostanie dążenie do perfekcji, które może doprowadzić go do szaleństwa albo przynieść sławę.
Czy warto obejrzeć trzeci sezon „The Bear”?
To dążenie do perfekcji kojarzy się właśnie z fine diningiem –wyszukiwaniem składników, gotowaniem, podawaniem jedzenia, które czynią z kulinariów sztukę. Już w pierwszym odcinku trzeciego sezonu wyraźnie zarysowano paralelę między tematem serialu a jego formą. W czasach, gdy jemy oczami, a właściwie obiektywem aparatu pozwalającego uchwycić danie w kadrze, a potem podzielić się zdjęciem na Instagramie, fine dining bazujący nie tylko na idealnym smaku, lecz także idealnym wyglądzie, doprowadził do pewnego paradoksu. Nikogo już nie dziwi widok klientów restauracji, którzy więcej czasu spędzają na fotografowaniu potraw niż ich spożywaniu. Twórcy „The Bear”, podążając tym tropem, pokazują jedzenie antyseptyczne. Podczas gdy w poprzednich sezonach i gotowanie, i jedzenie miało sensualny charakter, w najnowszych odcinkach dokonuje się swoiste odcieleśnienie jedzenia.
Coraz mniej rzeczywisty wydaje się także Carmy. Ta postać (Jeremy Allen White) w serialu Christophera Storera została od początku zbudowana na kontrastach. Wrażliwy choleryk, emocjonalny introwertyk, kreatywny pracoholik – o Carmym mówiono jako o mężczyźnie nowych czasów. W trzecim sezonie do głosu dochodzą najgorsze cechy bohatera. Znamy już jego przeszłość – dysfunkcyjny dom, śmierć brata, mobbing, którego zaznał w topowych restauracjach. Wydawało się, że przekroczył sam siebie i swoje traumy. W nowych odcinkach do głosu znów dochodzą jego demony – los restauracji pozostaje niepewny, związek z Claire (Molly Gordon) nie zostaje odbudowany, rodzina nie może na nim polegać.
W wielu programach czy filmach dokumentalnych o genialnych szefach kuchni pokazuje się, że ta kariera wymaga postawienia wszystkiego na jedną kartę. Sprzeczne wymagania stawiane szefom kuchni sprawiają, że ich własne potrzeby stają się ambiwalentne. W „The Bear” gotowanie to rzemiosło i sztuka zarazem, kreatywność, którą czasem należy, a czasem nie wolno jej trzymać w ryzach, forma i funkcja zaprzężone do wspólnego celu. Tak jak nowe dania Carmy’ego wydają się czasem czystą formą, tak wiele z najnowszych odcinków ogląda się jak studenckie etiudy, medytacyjne teledyski, piękne i długie reklamy. Twórcy przekonują, że jedzenie jest do patrzenia, więc liczy się jego estetyczna doskonałość. A serial jest do patrzenia, więc per analogiam dostajemy serial wizualnie dopracowany w najmniejszym szczególe. Ale podczas gdy dwa pierwsze sezony w kunsztownej formie zamykały opowieść o prawdziwych emocjach prawdziwych ludzi, trzecia odsłona „The Bear” to cokolwiek bezduszny fine dining, który nie zasługuje na gwiazdkę Michelina.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.