Nie chciałbym być 24-letnią wyemancypowaną kobietą pod tymi rządami. Sami liderzy poszczególnych partii, które wchodzą w skład Konfederacji, mają jasno określony stosunek do kobiet, m.in. 10 lat więzienia za aborcję i „nierozerwalne małżeństwo” – mówi reporter Marcin Kącki, autor książki „Chłopcy. Idą po Polskę”.
Jakub Wojtaszczyk: Czy do pisania o konfederatach potrzebna jest ironia?
Marcin Kącki: Była przydatna, bo to performerzy, a w takiej sytuacji klasyczne narzędzia dziennikarskie mogą zawodzić. W książce używam jej nie tylko pod adresem Korwina i Konfederacji, lecz także mediów, polityków lewicy i prawicy… Ta literatura, ten teatralny sposób przedstawienia rzeczywistości, to mój sposób na opisanie mechanizmów, w których społeczeństwo jest tak spolaryzowane, że nikt ze sobą nie rozmawia, bo zbyt wiele już gniewu i urazy. Kurt Vonnegut powiedział, że ironia i sarkazm to najbardziej cywilizowane formy przemocy. Dzisiaj źle są widziane choćby w lewicowych fandomach, bo uchodzą za mikroagresję. Co jeszcze bardziej mnie kusiło, aby ich używać. Wolę się nie obudzić w świecie, w którym ktoś mi zakazuje ironii.
Jak to się stało, że bohaterowie tak blisko dopuścili ciebie, reportera „Gazety Wyborczej”?
Gdy trafiałem, choćby przy książce „Białystok. Biała siła, czarna pamięć”, do sfanatyzowanych rozmówców, na wejściu nie mówiłem, że jestem z „Wyborczej”. Polaryzacja była zbyt silna, by przełamać ich nieufność i niechęć. Ale poza tym szczerość to mój kolejny podstawowy instrument reporterski. Niezależnie od tego, czy rozmawiałem z pedofilami, faszystami, fanatykami czy innymi ludźmi, do których jest mi daleko pod względem wrażliwości, przedstawiałem się i pytałem o zgodę na nagrywanie. Oni często są głodni ludzi, bo nikt nie chce z nimi rozmawiać. Konfederaci długo byli na marginesie i wielu chciało pogadać. W końcu przyszedł ktoś spoza bańki. Docenili też tę moją szczerość. Zauważ, że dziwimy się, „jak to możliwe, że rozmawiali z dziennikarzem”, co pokazuje, w jakich bańkach jesteśmy. Sama rozmowa z drugim człowiekiem, choćby miał nieakceptowalne dla nas poglądy, jest dziwna jak zjawisko paranormalne. Tymczasem jestem reporterem, więc z kim mam rozmawiać? Z ludźmi, z którymi się we wszystkim zgadzam? Kto by to przeczytał – i po co?
Nie uciekasz też od złośliwości.
Rozmowy z konfederatami były często pełne wzajemnych złośliwości, ale bez konfrontacji z mojej strony, bo nie kłócę się ze światopoglądem bohaterów. Od tego są fandomy w social mediach, gdzie nieustannie trwa rewolucja. A im bardziej jesteśmy spolaryzowani, tym bardziej postrzegam rolę reportera jako próbę przerzucenia mostu pomiędzy światami, by rozumieć, skąd biorą się dane poglądy i radykalizacje.
Udał się pomost z Korwin-Mikkem?
Korwin-Mikke bardzo często używa anegdot i dowcipu, dlatego trudno z nim poważnie porozmawiać. W pewnym momencie musiałem mu zwrócić uwagę, że i tak mam problem, by postawić w książce kilka poważnych zdań. Jednocześnie zależało mi, aby czytelnik w Korwinie i innych bohaterach zobaczył człowieka. Dlatego wchodzę głęboko w ich prywatność, przedstawiam sytuacje graniczne, jak trudne rodzicielstwo czy relacje z bliskimi osobami, ich emocje. To oczywiście moim bohaterom się nie podobało, bo wiele tam hipokryzji. Zawsze pamiętam, że nie jesteśmy tylko dobrzy albo źli, że mamy skomplikowaną naturę. Jeżeli ktoś sięgnie po „Chłopców”, by zobaczyć, jak Kącki bezlitośnie obcina głowy konfederatów, a po lekturze pomyśli, że może jednak… Zaraz, ale powiedz mi, jak odebrałeś Korwina podczas lektury?
Ku własnemu przerażeniu, czasami czułem do niego sympatię. Choć zaraz pojawiała się jakaś jego wypowiedź, która przypominała mi, że jest on osobą niebezpieczną, złą.
Korwin funkcjonuje w mediach jako postać komiksowa, jak z Marvela. Chciałem zobaczyć, co się kryje pod tą fasadą. Jeśli po tej książce okazał się dla ciebie postacią mniej jednoznaczną, jak to wynika z popkulturowej debaty, to mój sukces. Chciałbym, aby każdy, kto przeczyta „Chłopców”, zadał sobie pytanie, jak wygląda nasz system polityczny, jakie są rafy demokracji, jakie są niebezpieczeństwa systemu medialnego i rewolucji komunikacji spowodowanej przez internet, wreszcie, jak łatwo dajemy się zmanipulować. Bo przecież Korwin od lat uprawia właśnie manipulacyjną grę, bawi się mediami, internetem, i w nich także leży problem. Im bardziej Korwin jest odpychający w poglądach, tym bardziej przyciąga media i odbiorców, zwłaszcza młodych.
Zaczynasz książkę prowokacyjnie od cytatu: „Demokracja to kult szakali wyznawany przez osły” Henry’ego Louisa Menckena.
By pokazać, że demokracja nie jest nam dana na wieczność. Przecież to właśnie w niej rodziły się totalitaryzmy. Widzimy to też dziś – trumpizm przerył umysły Amerykanom, neofaszyści prą do władzy w całej Europie. Słyszymy to i widzimy również w języku, w sieci. Jeśli zamkniemy się na rozmowę, to przestaniemy rozumieć, skąd biorą się pewne mechanizmy, a wtedy czeka nas kompletna degrengolada systemu demokracji, bo skrajności zawsze najpierw schodzą pod radar, a potem atakują rosnącym poparciem w sondażach, jak konfederaci.
Mam wrażenie, że u konfederatów jest większe przyzwolenie na błędy. Tymczasem lewicowa bańka szasta kulturą unieważniania.
Trump i jego hasła „łapania za cipkę” dały zielone światło do pogardy, a alt-right [skrajna prawica – przyp. red.], czyli taki zachodni korwinizm, na lidera – jak się okazuje – wybierze najbardziej zdemoralizowanego człowieka. Wystarczy tylko, że będzie walczył z emancypacją kobiet, z „lewactwem”, przywróci godność mężczyźnie, zatrzyma postęp społeczny. Nie musi pisać książki, wystarczy mu mem. Z kolei z ruchu gospodarczego wybiorą osobę, która przywróci porządek oparty na absolutnej władzy kapitału, pogardzie dla socjalu, odrzuceniu niezaradnych, w tym samotnych, matek.
Natomiast lewica, mam wrażenie, szuka świętego, który nigdy nie popełnił żadnego błędu. Gdy chlapnąłeś coś w wieku 17 lat, a teraz masz 30, to i tak ci tego nie darujemy, dlatego tam nie ma zbyt wielu wyraźnych liderów wśród młodych. Nie można do performerów prawicowych, którzy operują agresywnym, czarnym humorem, wystawiać kogoś oburzonego, pochmurnego, pełnego urazy. Bo go wyśmieją, zjedzą i zostanie wrażenie luzu po prawej stronie, a po lewej foch. Wojna o głosy odbywa się w sieci, gdzie dominują takie formy komunikacji i niewiele da się z tym zrobić.
Dwie skrajności.
Pomiędzy nimi jest do zagospodarowania młody człowiek, na którego czekają bańki ideowe, w których umiar jest przestępstwem. W internecie zradykalizowane fandomy, zwłaszcza po lewej stronie, to miliony kościółków, w których są kapłani, strażnicy doktryny i wyznawcy. Gdy ktoś rzuci wątpliwość, zostaje potępiony i zaraz niosą pod niego stos, by spłonął ze wstydu lub rozpaczy. Te fandomy zderzają się z prawicowymi, ale nie wchodzą w żaden dialog. Do tego każdy chce zabłysnąć i zdobyć popularność albo nakarmić się dopaminą lajków. „Chłopcy” są też o tym, że pewne ruchy korzystają z kultu popularności. Przecież Mentzen jest jednym wielkim youtuberem!
Jest jeszcze cancel culture, ale nie postrzegam jej jako „cancelowania”, lecz jako proces społeczny, który ma swoje dogmaty oparte na potrzebie spójności. Nie ma tu miejsca na najmniejsze pęknięcia. Dochodzi do wielu paradoksów, jak to, że dzięki temu prawica uznała się za ostoję wolności słowa. Lewa strona jest w tym zachowawcza, wystraszona, zamknięta w szklanych klatkach bezpieczeństwa. Z kolei prawica jest jak dzikie mustangi wypuszczone na pole. Nie ma granic obrazy, dowcipu czy chamstwa.
Ta wolność prawicy jest jednak w wersji konserwatywnej.
Bo to nie XVIII-wieczny libertynizm, który był na początku lewicowy. Myślę, że korwinistom pokroju Mentzena najbliżej do neokonserwatystów, czyli wolność gospodarcza, ale obyczajowo ważne są rodzina i Kościół. Są tam libertyni, monarchiści, liberałowie, paleolibertarianie, zieloni konserwatyści. Różnią się jak diabli, ale łączy ich nienawiść do „lewactwa”.
A tytułowi „chłopcy” stworzyli cały swój świat, wymościli się w manosferze. Czują się tam bezpiecznie, mniej samotnie?
Manosfera to nic innego jak jeden z tych kościołów, o którym wspomniałem, tylko po stronie radykalnie antylewicowej. Dane pokazują, że najwięcej młodych mężczyzn między 18. a 35. rokiem życia dokonuje skrętu w prawo. Opierają się takim zjawiskom jak #metoo czy emancypacja osób LGBT+ (szczególnie osób trans).
Klejem dla korwinistów jest też hipokryzja, np. antyszczepionkowiec Mentzen bierze 40 tys. wsparcia covidowego.
Korwin do statutu każdej ze swojej partii wpisywał prymat tzw. cywilizacji łacińskiej wywodzącej się z chrześcijaństwa jako ostoi gwarantującej moralność jednostki. Za każdym razem, gdy to robił, miał kolejne kochanki, żony i dzieci.
Otwarta mizoginia nie odstrasza kobiet od wstąpienia w szeregi partii. Co mówiły panu działaczki?
Mówiły, że „służyły do celów rozrywkowo-administracyjnych”. Ich słowa znajdują potwierdzenie w 30 latach korwinizmu, choć są też paprotką u Brauna i narodowców. Jedną z bohaterek „Chłopców” jest „panna Agata”, inteligenta, skupiona na pracy i jej oddana, wierząca w ideę partii. Co rusz wystawiana była na próbę ognia i wody. W końcu ucieka, by – jak sama powiedziała – nie zdemoralizować się finansowo i duchowo. Przestała wierzyć w korwinizm, bo zobaczyła wszystko, czym dzisiaj gardzi. Dostrzegła też chorobliwe ambicje pozostałych członków partii, którzy wycinali ją z list wyborczych albo po jej plecach wspinali się i pchali do mediów.
W książce opisuję też wręcz szekspirowską historię zmagań kobiet z działaczem zakażonym kiłą, który objeżdżał dwory partyjne. Gdy działaczki donosiły o zarażeniach, słyszały: „Trzeba było mu nie wchodzić do łóżka”. Co usłyszą Polki, kiedy Konfederacja dojdzie do władzy?
Konfederacja ma 15 proc. poparcia.
Z PiS ma 45 proc. Nie chciałbym być 24-letnią wyemancypowaną kobietą pod tymi rządami. Sami liderzy poszczególnych partii, które wchodzą w skład Konfederacji, mają jasno określony stosunek do kobiet. Ten Grzegorza Brauna z Konfederacji Korony Polskiej można zamknąć w łacińskiej maksymie: „Mulier taceat in ecclesia” – kobieta milczą w kościele. Natomiast „100 ustaw Mentzena” zakłada m.in. 10 lat więzienia za aborcję i „nierozerwalne małżeństwo”. Szykują nam chyba jakąś teokrację.
Masz wrażenie, że to ich prawdziwe poglądy czy raczej chęć władzy?
Jak w każdej grupie politycznej, tak i w Konfederacji są zarówno cynicy, jak i ideowcy. Konsekwencja Korwina jest oczywista. Mizoginem i wolnorynkowcem był już w latach 70., tylko w przestrzeganiu rodzinnych wartości chrześcijańskich rozminęła mu się raczej teoria z praktyką. Inni zrobią wszystko, aby pojawiać w mediach, grają na lajki i populizm. Wielu pochodzi z domów konserwatywnych, choć dziś nie ma to już takiego znaczenia. Co rusz słyszę od ludzi, którzy określają się jako lewicujący, że ich nastoletni synowie chodzą na piwo z Mentzenem. Bo prezes partii Nowa Nadzieja [dawniej KORWiN – przyp. red.] przyciąga młodych mężczyzn, którzy są na początku swojej drogi intelektualnej, a zatem łatwo ich sformatować.
Co jest takiego pociągającego w Mentzenie?
Jest swój i mówi do młodzieży ich językiem. Jest antysystemowy, antymainstreamowy. Ma przekaz dla 18-latków na TikToku, dla przedsiębiorców, uwielbia grać w gry komputerowe, ma swoje pieniądze. Ma młodą buzię, nie jest ramolem. Komunikuje się prostymi hasłami: „śmierć frajerom”, „masz swoje pieniądze, to je wydawaj na siebie”, „rób tyle śladu węglowego, ile chcesz”. Ten egoizm wyciągnięty jest trochę z Ayn Rand [amerykańska pisarka i filozofka – przyp. red.], której słowa też leżą u podstaw korwinstów. Mówiła: „Nie musisz przepraszać za swój talent i pieniądze”. Stworzony przez nią „egoizm racjonalny” dotyczył właśnie tego – jeżeli masz w sobie coś, co warto rozwijać, to to rób i nie oglądaj się na nikogo, na nic. To, według Rand, było gwarancją szczęścia społecznego.
Brzmi życiowo.
Jeśli masz 17–18 lat i idziesz drogą, przy której stoi kilkadziesiąt drogowskazów prowadzących do wielu konkurencyjnych ze sobą idei, fandomów, sprzecznych opinii, czujesz się zagubiony. Choć i dorośli mają dzisiaj prawo tak się czuć. Kiedy jesteś młody, w lewicowej bańce zostaniesz zbombardowany: „Dorzuć się do zbiórki na chorego kota”, „Dorzuć się na drona”, „Wpłać na rodzinę z Ukrainy”. Jak nie dorzucisz, to masz poczucie egoizmu, a wtedy przychodzi Mentzen i mówi: „Nie musisz się dzielić! Najważniejsze jest twoje szczęście”. Dla osób bez kapitału kulturowego, czyli wiedzy, że świat nie jest taki prosty, jego drogowskaz będzie atrakcyjny. Mentzenowi sprzyja też kult indywidualności w social mediach. Nie trzeba studiować i ciężko pracować, by zrobić karierę. Decydują miliony wyświetleń nakręconego filmiku. Tym młodym osobom podoba się klimat polityczny, który nawołuje: „Myśl tylko o sobie”.
Książka „Chłopcy. Idą po Polskę” Marcina Kąckiego ukazała się w lipcu 2023 roku nakładem wydawnictwa Znak Literanova.
Marcin Kącki – urodził się w 1976 roku w Stargardzie. Studiował na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracuje jako redaktor i dziennikarz śledczy w „Gazecie Wyborczej”. Współpracował z magazynami „Duży Format”, „Wysokie Obcasy” i „Wolna Sobota”. Jego specjalnością są reportaże o tematyce społecznej i historycznej. Najgłośniejsze artykuły Marcina Kąckiego dotyczyły afery molestowania seksualnego w Samoobronie i sprawy molestowania chórzystów w Poznaniu. Autor dramatów teatralnych i książek. W 2007 roku otrzymał nominację do Nagrody Literackiej „Nike” za książkę pt. „Białystok. Biała siła, czarna pamięć”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.