Znaleziono 0 artykułów
29.05.2022

„Stranger Things”: Mroczna strona świata

Fot. Materiały prasowe

To najmroczniejszy sezon „Stranger Things” – mówią zgodnie Natalia Dyer i Charlie Heaton, ekranowi Nancy i Jonathan. Aktorzy opowiedzieli nam o powrocie na plan po trzyletniej przerwie, zmianach, które zaszły w ich bohaterach, i przyszłości serii. 

Oczekiwanie w końcu dobiegło końca. Po blisko trzech latach od premiery trzeciego sezonu „Stranger Things” powraca, ale powraca odmienione. To najmroczniejsza dotychczas odsłona serii, choć nie zabrakło w niej uwielbianego przez fanów humoru oraz (momentami nieznośnej) nostalgii za latami 80. XX w. Zmienił się również serialowy świat – zgodnie z zapowiedzią już nie jesteśmy w Hawkins. A przynajmniej nie tylko. Nastka, Will, Jonathan i Joyce próbują zacząć nowe życie w Kalifornii, a Hopper walczy o przetrwanie w więzieniu na Kamczatce. Największe zmiany zaszły w samych bohaterach. Nastka nie radzi sobie w szkole, Jonathan i Nancy wydają się zmierzać w przeciwnych kierunkach, podobnie jak dawna paczka z Hawkins. Tylko Joyce pozostaje patologiczną wręcz optymistką, a Dustin… cóż, nadal jest Dustinem. W czwartym sezonie dzieciaki przeobrażają się w nastolatków zmagających się z urokami i przekleństwami dorastania, a wspomnienia z przeszłości nie ułatwiają im zadania. 

 

Zmiany, które zaszły w uniwersum serialu, przeniknęły również za kulisy. Trzy lata to długa przerwa nie tylko dla fanów, lecz także obsady. – To była nasza najdłuższa przerwa, dlatego tym bardziej cieszyliśmy się z powrotu na plan. To było jak powrót do szkoły po wakacjach. Lato się skończyło, a my wróciliśmy doroślejsi i bogatsi o doświadczenia – mówi Charlie Heaton, czyli serialowy Jonathan. Z aktorem i Natalią Dyer, ekranową Nancy, rozmawiałam na chwilę przed premierą czwartego sezonu. Oboje przyznali, że podczas pierwszego wspólnego czytania scenariusza wszyscy przyglądali się sobie z ciekawością, jakby poznawali się na nowo. Ze względu na skalę nowego sezonu (dziewięć odcinków, w tym dwa superodcinki finałowe), zespół spędził ze sobą więcej czasu niż zwykle, pracując na trzech różnych planach – oprócz Hawkins, także w Nowym Meksyku, który udawał Kalifornię, i w Litwie stylizowanej na rosyjską Kamczatkę. – To nasz najważniejszy i najbardziej intensywny sezon. Wydawało nam się, że prace nad tym sezonem trwały wieki, ale dzięki temu mieliśmy czas, by na nowo wejść w postacie, zrozumieć ich motywacje, a nawet trochę poeksperymentować – dodała Dyer.

Fot. materiały prasowe

Klątwa Hawkins

Po spektakularnym finale trzeciego sezonu twórcy serialu, bracia Duffer, wysoko zawiesili poprzeczkę. Aby ją przeskoczyć, postanowili zgłębić dotychczasowe motywy. Jak przyznają Dyer i Heaton, inspiracją dla czwartej odsłony serii były zarówno klasyki horroru, takie jak „Koszmar z ulicy Wiązów”, jak i kultowe filmy o wyzwaniach dorastania, jak „Uczniowska balanga”. Bracia Duffer sięgnęli po te pozornie różne tytuły, łącząc je w całkiem udany kolaż klisz i chwytów, podkręcony o ich autorską wizję. W czwartym sezonie poznajemy nowe wcielenie potwora z Drugiej Strony. Monstrum staje się coraz bardziej ludzkie, dzięki czemu zyskuje nową władzę nad ofiarami. Potwór karmi się poczuciem winy i innymi negatywnymi emocjami. Gdy pytam o wskazówki, dokąd zaprowadzi nas jego historia, Dyer odpowiada tajemniczo: – W tym sezonie odkrywamy, co łączy nasz świat z Drugą Stroną. Aby zrozumieć podrzucane nam wskazówki, warto wrócić do tropów z pierwszego sezonu. W centrum wydarzeń znajduje się nowy złoczyńca i to on jest kluczem do rozwiązania wszystkich zagadek.

– Każdy sezon jest zapowiadany jako koszmarniejszy, straszniejszy i bardziej mroczny, ale tym razem nie ma w tym cienia przesady. Jednak jak przystało na braci Duffer, humor i momenty wzruszenia świetnie równoważą klimat horroru – mówi Dyer. – Myślę, że właśnie ta równowaga jest kluczem do sukcesu nowego sezonu. Widzowie otrzymują jeden serial łączący elementy kilku gatunków. Na tym polega kunszt Dufferów. Potrafią pokazać coś od mrocznej i przerażającej strony, nie zapominając przy tym o humorze oraz przyjaźni, więziach i relacjach – dodaje Heaton. Aktorzy nie szczędzili pochwał dla twórców serialu. – Dufferowie pracują nad „Stranger Things” bez przerwy od 10 lat. Gdy wszyscy inni odpoczywają po skończonych zdjęciach, oni piszą dalszą historię. I tak od lat. Serial jest ich oczkiem w głowie. 

Fot. materiały prasowe

Nowy rozdział

Jak co sezon, twórcy dzielą bohaterów na pomniejsze grupy, które próbują rozwiązać poszczególne elementy układanki, by ostatecznie spotkać się i połączyć je w całość. W tym sezonie podział jest jednak wyraźniejszy niż zwykle: – Przez większość czasu pracowaliśmy na różnych planach. To było dla nas nowe doświadczenie i potrzebowaliśmy chwilę, żeby się z nim oswoić. Myślę, że wyszło nam to na dobre i tym milej było się spotkać ze wszystkimi na zakończenie – mówi Dyer. Z podobnym zagubieniem musi zmierzyć się Nancy: – Stara się pozostać skupiona na swoich celach – ukończeniu liceum, wyborze studiów, prowadzeniu szkolnej gazetki – pomimo wszystkiego, co wokół niej się dzieje. Nancy uwielbia kontrolę, zmiany są dla niej trudne. Szczególnie, gdy nie ma przy niej Jonathana. W tym sezonie udaje jej się trochę odpuścić i łączy siły z innymi, w tym z Robin i Stevem – tłumaczy. 

Rozłąka z Nancy ma również ogromny wpływ na Jonathana. – W końcu wyrzuca z siebie to, z czym do tej pory zmagał się w milczeniu. To w dużej mierze zasługa jego nowego kumpla, Argyle’a, przy którym może sobie pozwolić na więcej luzu. W końcu miałem okazję sprawdzić się w bardziej komediowym wydaniu. To była świetna zabawa, a Eduardo Franco był do tego wymarzonym partnerem. Dużo improwizowaliśmy i nie przestawaliśmy do czasu, aż rozśmieszyliśmy cały zespół – mówi Heaton. W czwartym sezonie mamy okazję zobaczyć wiele takich metamorfoz i poznać inne oblicza bohaterów. I tak Steve okazuje się nieszczęśliwym romantykiem, Max zmaga się z traumą minionego lata, a Will i Lucas – z własną tożsamością. 

Fot. materiały prasowe

Co dalej?

Pierwsza połowa czwartego sezonu klasycznie pozostawiła nas w niepewności i oczekiwaniu na wielki finał. Dalsze losy bohaterów poznamy 1 lipca. Znając braci Duffer, można się spodziewać, że nie dadzą nam wszystkich odpowiedzi, które otrzymamy zapewne dopiero wraz końcemfinałowego sezonu „Stranger Things”. – Nikt nie wie, co czeka nas dalej. Ciągle próbujemy wyciągnąć od Dufferów choćby skrawek informacji o tym, co się wydarzy, ale nic z tego. Tylko oni wiedzą, jak to wszystko się skończy – mówi Heaton. Ta wspólna tajemnica sprawia, że obsada wydaje się zżyta bardziej niż kiedykolwiek. – Po sześciu latach pracy jesteśmy bardzo zgraną paczką, razem dorastaliśmy na oczach całego świata. Dzięki temu czujemy się w swoim towarzystwie  bezpiecznie. Wiemy, że możemy pozwolić sobie na eksperymenty. Najlepiej znamy swoich bohaterów i twórcy bardzo liczą się z naszym zdaniem i pomysłami. To wymarzona sytuacja dla każdego aktora i aktorki – dodaje Dyer. 

Choć głosy krytyków są podzielone – jedni uważają, że to najlepszy sezon, inni, że wręcz przeciwnie – widzowie najwyraźniej stęsknili się za serialem, który nadal nie doczekał się godnej alternatywy. Dlatego, mimo trzyletniej przerwy, wracamy do Hawkins, przeżywając sukcesy i porażki bohaterów z takim samym zaangażowaniem, jakie towarzyszyło nam przy seansie pierwszych odcinków. I oby tak dalej.

Julia Właszczuk
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Stranger Things”: Mroczna strona świata
Proszę czekać..
Zamknij