Znaleziono 0 artykułów
10.09.2024
Artykuł partnerski

13. książę Argyll opowiada o blisko tysiącletnim dziedzictwie klanu Campbellów

10.09.2024
Widok na szkocki zamek Inveraray (Fot. Materiały prasowe)

– Od urodzenia moim przeznaczeniem było zostanie naczelnikiem klanu Campbellów. Gdy w wieku nastoletnim zdałem sobie z tego sprawę, byłem przerażony. W pewnym momencie musiałem wyjechać ze Szkocji – mówi 13. książę Argyll, Torquhil Ian Campbell, członek jednej z najstarszych i najbardziej wpływowych szkockich rodzin. Rozmawiamy o dorastaniu w słynnym zamku Inveraray, prawdziwym życiu brytyjskiej arystokracji, przedstawianych na srebrnym ekranie rodowych historiach i rodzinnej firmie Clan Campbell.

Jakie jest najbardziej błędne wyobrażenie dotyczące brytyjskiej arystokracji?

Wiele osób uważa, że żyjemy jak postaci historyczne albo wręcz osoby prehistoryczne, a zupełnie tak nie jest. Zmieniliśmy się wraz z upływem czasu. Jestem członkiem jednej z najpotężniejszych szkockich rodzin, naczelnikiem klanu Campbellów. Kiedyś wciąż toczyliśmy walki. Dzisiaj czerpiemy z naszej przeszłości, wybierając wszystko, co najlepsze, by stworzyć nowoczesne i ekologiczne przedsiębiorstwo, które chroni szkockie dziedzictwo i pracuje na to, by uczynić nasze tereny miejscem bardziej zielonym i przyjaznym do życia.

Torquhil Ian Campbell, 13. książę Argyll (Fot. Materiały prasowe)

Książę, jak wspomina pan dzieciństwo spędzone w zamku Inveraray?

Był to czas pełen beztroski i radości, ponieważ dorastałem na dużym placu zabaw. Miałem szczęście wychowywać się w ogromnym domu, zapewniono mi bardzo dobrą edukację. Potem, w wieku nastoletnim, zdałem sobie sprawę, że pewnego dnia będę za to wszystko odpowiedzialny – że to zadanie przypadnie mi w udziale. Byłem przerażony. Opuściłem więc Szkocję i wyjechałem do Azji, gdzie mieszkałem przez osiem lat.

Przytłoczyło pana poczucie odpowiedzialności?

Zdecydowanie. Pomyślałem, że jestem jeszcze zbyt młody. Sam pragnąłem decydować o tym, co będę robił w życiu. Nie chciałem, by mną kierowano. Jednocześnie rozumiałem też, że nie ma innej opcji. Moim przeznaczeniem jest bycie naczelnikiem klanu. Jak to zrobię – zależy ode mnie. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie ma od tego ucieczki. Musiałem się pogodzić z losem. W Azji dojrzałem i pomyślałem, że właściwie to mam wiele szczęścia – wrócę i jak najlepiej wykonam robotę, która jest mi pisana. Ale zamiast powielać działania ojca, zrobię to po swojemu.

Po powrocie do Szkocji w 2001 roku zacząłem postępować zgodnie z własnymi przekonaniami, co dało mi dużo satysfakcji. Jestem dumny z tego, co udało mi się osiągnąć. Postawiłem na turystykę, jednocześnie skupiając się na ekologii – zbudowałem farmy wiatrowe, hydroelektrownię, wykorzystuję biomasę. Obecnie buduję destylarnię, która będzie w 100 proc. neutralna dla środowiska. To duże wyzwanie. Zrobiłem to wszystko po swojemu. Dla mojego ojca temat ekologii nie był aż tak istotny. Z kolei mój najstarszy, 20-letni syn mówi: „Wiesz, tato, robisz całkiem dobrą robotę. Ale po twojej śmierci, poprowadzę to inaczej”.

Póki co jednak pan stoi na czele rodu Campbellów. Na czym polega ta rola?

Klan to mówiąc inaczej duża rodzina, a moją rolą, jako 13. księcia Argyll jest stanie na jego czele i zarządzanie nim. To ogromna odpowiedzialność, ale też zaszczyt. Współcześnie moja rola skupia się na prowadzeniu rodzinnego biznesu, można powiedzieć, że pełnię rolę CEO. Swoje wysiłki koncentruję na jego odpowiedzialnym prowadzeniu i dopasowaniu do obecnych czasów  – niezależnie od tego, czy to praca przy Clan Campbell czy przy zarządzaniu rodzinną posiadłością i jej terenami.

Ród Campbellów to jedna z najstarszych i najbardziej wpływowych szkockich rodzin. Wasza historia sięga XI wieku. Kiedy zdał pan sobie z tego sprawę?

Mieszkam w naprawdę niesamowitym domu – w zamku Inveraray. Na ścianach wiszą portrety moich przodków. Wszystkie namalowane przez niesamowitych artystów. Jako dzieciak nawet nie zwracałem na nie uwagi – po prostu było to dla mnie normalne. Dopiero później, podczas wizyty w muzeum, gdy zobaczyłem w złotych ramach inne dzieła tych portrecistów, zdałem sobie sprawę z ich wartości i wagi. Historii rodziny uczysz się więc mimowolnie, przy okazji. Z rodzinnych anegdot, rozmów przy stole.

Jakie jest pańskie najmilsze wspomnienie z dzieciństwa?

Dorastanie w czystej, pięknej, niezaludnionej części świata. Uwielbiam spędzać czas na łonie natury, na świeżym powietrzu, pozwala mi to czuć się jednością ze światem przyrody.

Zamek Inveraray wzniesiono w XVI wieku. Mieszkają w nim duchy?

Tak! I to nawet pięć! Mamy rechotliwą praczkę, dudziarza, bezgłowego harfistę i dwie szare bezimienne damy. Nie mają żadnych szczególnych cech. Sam nigdy nie widziałem ducha, ale niektórzy nasi goście, bardziej wyczuleni na niematerialną stronę świata – już tak. Podobno duchy są u nas szczęśliwe. Zapytaliśmy o to medium. Przekazaliśmy im, że nie chcemy ich przeganiać i cieszymy się, że u nas mieszkają. Żyjemy zgodnie pod jednym dachem.

Widok na zamek Inveraray z lotu ptaka (Fot. Materiały prasowe)

Historia rodu Campbellów jest dość burzliwa. Powstały o niej nawet seriale, w tym popularny „Skandal w brytyjskim stylu”. Jak to jest oglądać rodzinne perypetie na srebrnym ekranie?

Mój ojciec nigdy nie zgodziłby się na nakręcenie tego serialu. Z dziadkiem, o którym opowiada ta produkcja, nawet nie rozmawiał. Mieli absolutnie toksyczną relację. Dziadek – 11. książę Argyll – żenił się cztery razy. Jego trzecią żoną była Margaretktórą w „Skandalu w brytyjskim stylu” zagrała niesamowita Claire Foy. To była najgłośniejsza sprawa rozwodowa w historii Wielkiej Brytanii, toczyła się na oczach całego kraju – bardzo publiczna, kontrowersyjna i pikantna historia, którą trudno by wymyślić. Napisało ją samo życie.

Szczerze mówiąc, nie znałem dobrze mojego dziadka. Spotkałem go raz, może dwa. Byłem wtedy małym dzieckiem, więc słabo to pamiętam. Faktem jest, że nie był szczególnie miły. Zmarł, gdy miałem pięć lat. Dla mojego ojca ta historia była świeża i bolesna – zupełnie inaczej niż dla mnie.

Zgodziłem się na nagranie „Skandalu w brytyjskim stylu” w zamku Inveraray, ponieważ wszyscy bohaterowie tych wydarzeń już nie żyją. Moja matka, która znała dziadka, po obejrzeniu serialu oceniła, że Paul Bettany bardzo dobrze odegrał jego rolę. Stwierdziła też, że twórcy produkcji przeprowadzili naprawdę rzetelny research i doskonale oddali przebieg tej historii. Bardzo miło wspominam kręcenie serialu.

Był pan na miejscu?

Byłem na planie bez przerwy. Nagrania w zamku odbywały się tuż po pierwszym lockdownie, w czasie pandemii koronawirusa. Było to tym bardziej ekscytujące i miłe, bowiem przez długi czas nikogo nie gościliśmy, nie widywaliśmy ludzi.

Zresztą Inveraray wielokrotnie służył jako plan filmowy. Rejestrowano tu sporo kostiumowych produkcji, m.in. jeden ze specjalnych, świątecznych odcinków serialu „Downton Abbey”. A ostatnio zakończyło się u nas kręcenie drugiego sezonu „Dyplomatki” Netflixa.

Goszczą więc państwo niezwykle ciekawych ludzi.

Zdecydowanie. Ale też ważne, by odpowiednio wybierać produkcje – takie, które reprezentują wysoką jakość i pomogą w odpowiedniej promocji regionu.

Czy jest jakaś szkocka tradycja, z której książę jest szczególnie dumny?

Bardzo lubię nasz tradycyjny sposób ubierania się. Jest wyjątkowy, przyciąga wzrok. Gdy spacerując po ulicy, mijasz ubranego w kilt Szkota, trudno na niego nie spojrzeć. Myślę, że wygląda to naprawdę dobrze. I jest też bardzo popularne wśród kobiet. Do naszych tradycji, które również wysoko cenię, należą – oczywiście – muzyka, dudy i szkocka whisky. Najważniejsze to sprawić, by były odpowiednio przetłumaczone na język współczesnego świata.

To wyzwanie?

Nie do końca, bo to kwestia interpretacji. W przypadku mody – wszystko zależy od odpowiedniego doboru akcesoriów i wprowadzania tradycyjnych elementów do nowoczesnego ubioru. Jeśli zaś chodzi o whisky – zawsze była i będzie częścią naszego życia. Od 25 lat zajmuję się promowaniem tego tradycyjnego trunku. Największym wyzwaniem było przekonać do niego kobiety – whisky przypisuje się bowiem do męskiego świata. Ale niekoniecznie musi tak być.

Rzeczywiście, stereotypowo whisky kojarzy się z mężczyznami, szczególnie tymi u władzy. Takiemu myśleniu sprzyjają np. seriale, jak chociażby „Mad Men” o nowojorskich graczach branży reklamowej, którzy w biurowych barkach zawsze skrywają ten bursztynowy napój.

Whisky zawsze była dość aspiracyjna. Ta najlepsza, 50-letnia, bywa bardzo droga – niewielki odsetek ludzi jest gotowy wydać na jedną butelkę milion euro. To imponujące, ale są to osoby, które posiadają prywatne odrzutowce, jachty. W czasach, gdy whisky była nielegalna, najpotężniejsi – w tym królowie i królowe – domagali się jej podawania. Ze względu na sprawowaną władzę po prostu mogli sobie na to pozwolić.

Dzisiaj można kupić młode, bardzo dobre i niedrogie whisky, które są dostępne dla szerszego grona klientów. I gdy pijemy tę ze średniej półki, zawsze warto pomyśleć o tym, że pewnego dnia być może będziemy mogli pozwolić sobie na tę najlepszą. Podobnie jest przecież z samochodami.

Torquhil Ian Campbell, 13. książę Argyll (Fot. Materiały prasowe)

Co wyjątkowego jest w waszej rodzinnej whisky Clan Campbell?

Ma nuty wanilii, suszonych owoców, miodu i lekko dymny smak. Jej cena nie jest wygórowana, nie jest przesadnie złożona, a tym samym – łatwa i przyjemna w odbiorze. Jest po prostu przystępna. Świetnie sprawdzi się z wodą i lodem, ale też w drinku, np. w połączeniu z piwem imbirowym [ginger ale].

Jaka jest najbardziej kontrowersyjna szkocka tradycja?

Haggis – nasz specjał, który wielu uważa za dziwaczny. To aromatyczny pudding przyrządzany z owczych podrobów wymieszanych z cebulą, mąką owsianą, tłuszczem i przyprawami. Wszystko jest zaszyte i duszone w owczym żołądku. Sam kilt też zresztą wzbudza wiele emocji. Wciąż krążą domysły na temat tego, co tak naprawdę Szkoci noszą pod spódniczką…

Kara Becker
Vogue Polska
Treść dostępna dla osób pełnoletnich

Czy masz ukończone 18 lub więcej lat?

  1. Styl życia
  2. Miejsca
  3. 13. książę Argyll opowiada o blisko tysiącletnim dziedzictwie klanu Campbellów
Proszę czekać..
Zamknij