W tym filmie nie ma łatwych scen – mówi Samal Jesljamowa, która za tytułową rolę „Ajki”, matki porzucającej noworodka, dostała nagrodę w Cannes. Z aktorką rozmawiamy na 40. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Kairze.
W „Ajce” pani bohaterka cierpi katusze. Oglądamy naturalistyczny poród, bolesne odciąganie pokarmu z piersi, brodzenie w śniegu. Reżyser Siergiej Dworcewoj musi być chyba sadystą!
Wręcz przeciwnie, to wrażliwy człowiek, który ma w sobie ogromne pokłady empatii dla ludzi słabszych i pokrzywdzonych, takich jak Ajka. Moja rola fizycznie wcale nie była dużym wyzwaniem. Przyzwyczajenie się do makijażu na ciele, które zmieniło się na potrzeby tej roli, wymagało czasu. Nosiłam doklejone elementy, które powiększały piersi, w scenach porodu miałam też dolepioną skórę, a pod nią sztuczną krew wypływającą ze mnie przed kamerą. Od początku zgodziliśmy się, że najważniejsza jest prawdziwość przedstawianych sytuacji. Ajka, którą poznajemy, gdy rodzi dziecko, nie mogła po takim doświadczeniu zdobyć się na ogromny wysiłek fizyczny. Odgrywając ją, też się niespecjalnie fizycznie namęczyłam.
Kamera prowadzona przez Jolantę Dylewską jest cały czas przylepiona do Ajki. Śledzi każdy jej krok, a w zbliżeniach oglądamy każdy grymas jej twarzy i ruch ciała. Było ci trudno się do tego przyzwyczaić?
Nie, czuję się przed kamerą bardzo dobrze. Jej obecność nie stanowiła dla mnie żadnego problemu. Siergiej przed wejściem na plan przeprowadza liczne próby, na których kamera jest już w ruchu. Miałam więc czas, żeby się z tym podglądactwem oswoić. Traktuję kamerę jako ramię przyjaciela. Coś ciepłego, na czym mogę się oprzeć. Podoba się nawet dźwięk, który kamera wydaje. Jak mruczący kot. W niej jest magia planu filmowego, magia kina.
Kamera pozbawia panią intymności. Czy zanim zaczęliście kręcić, jasno postawiła pani swoje granice?
Dla filmu jestem w stanie zrobić wszystko, zwłaszcza jeśli ufam reżyserowi. Z Siergiejem Dworcewojem pracuję już drugi raz. Gdy wcześniej spotkaliśmy się przy głośnym „Tulpanie”, poznałam jego metodę. Dotarliśmy się na tyle mocno, że gdy zaproponował mi rolę w filmie opowiadającym o relacji matki i dziecka, nie miałam wątpliwości, że chcę wziąć w nim udział. Co nie znaczy, że nie miałam obaw, czytając scenariusz. Na planie zdarzały się momenty i sceny, które były dla mnie niełatwe. Bałam się, że nie dam sobie rady. Wierzyłam jednak, że reżyser wie, co robi. Nie można przecież zakazać malarzowi pomalować nieba na niebiesko. Ani powiedzieć reżyserowi, że nie akceptuje się jego decyzji.
Ajka to postać pani czy Siergieja?
To Siergiej ją stworzył. Ja wniosłam w nią moją fizyczność – wygląd, ruch, mimikę. Moja postać składa się z gestów, napięć, drżeń. O Ajce wiemy bardzo niewiele. Nie mamy wglądu w jej przeszłość. Wiemy tylko, że jest kirgiską imigrantką w Moskwie, która ma dług do spłacenia. Wszystkiego innego dowiadujemy się z jej fizyczności. To ciało jest tutaj głównym przekaźnikiem informacji. W każdej scenie, zwłaszcza w tych trudnych, musiałam być świadoma tego, co się z nim dzieje.
Które sceny były najtrudniejsze?
W tym filmie właściwie nie ma scen łatwych. Niemal w każdej kryje się jakaś tajemnica. W scenie u ginekologa nikt mnie co prawda nie nakłuwał, ale obecność kroplówki, do której byłam przyczepiona silikonową płytką, znacząco ograniczała moje ruchy. Moje ciało tak zrosło się z Ajką, że gdy nagle musiałam usztywnić rękę, natychmiast zaczynała drętwieć. To odwracało moją uwagę od grania. Swoją drogą, to dość zabawne, bo akurat podczas kręcenia tej sceny dowiedzieliśmy się, że nasz film zakwalifikował do konkursu głównego festiwalu w Cannes. W cieszeniu się przeszkadzała mi ta nieznośna płytka, która pętała mnie jak kajdanki.
Rola zmieniła pani podejście do własnego ciała?
Miałam dużą świadomość ciała. Nabierałam jej stopniowo, odkąd zaczęłam ćwiczyć. Wiem, jak pracują poszczególne mięśnie. Rozumiem też procesy, które w moim organizmie zachodzą. Ale rola Ajki pozwoliła mi odkryć, że ciało zdradza wszystko. Przekonałam się o tym, gdy reżyser chciał, żebym trochę zwolniła. Jestem wysportowana, więc nie miałam problemu z bieganiem po śniegu. Ale Ajce nie mogło przychodzić to zbyt łatwo. Dlatego przyczepiono mi obciążniki, które miały spowalniać moje ruchy. Wyszło sztucznie. Dopiero gdy poczułam, jak Ajka powinna się ruszać, zaczęłam sama ruszać się inaczej. Czułam się ociężała, zmęczona. Od tamtej pory przed każdym wejściem na plan solidnie się męczyłam.
W jaki sposób?
Dużo biegałam, ale przede wszystkim tańczyłam. W taniec angażuję się bez reszty, co utrudniało pracę, bo nieprofesjonalni aktorzy lubili na mnie patrzeć. Mnie to rozpraszało, więc za każdym razem prosiłam ich, żeby wyszli. Wprowadzałam tym niepotrzebne napięcia, ale taniec to naprawdę dobry sposób, żeby się zmęczyć. Zupełnie niedawno, na jednym z przedostatnich pokazów, dotarło do mnie, że wszystkie ruchy, które na planie zostały wypracowane przeze mnie i Siergieja, stały się nie moimi ruchami. Zrozumiałam, że Ajka działa sama. Została powołana do życia, jest we mnie. Wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo jesteśmy różne. Ajka jest silnym człowiekiem, silną kobietą, zupełnie niepodobną do mnie. Po spotkaniu z nią na pewno nie będę już taka sama. Jej rola mnie wzmocniła. Zdaję sobie sprawę z tego, że człowiek może poradzić sobie ze wszystkimi trudnościami, jeżeli tylko założy, że to zrobi.
Z pokazu prasowego w Cannes dziennikarze wychodzili, krzycząc, że naruszyliście tabu.
Gdyby nasza praca podobała się wszystkim, nie miałaby sensu. Skoro tych dziennikarzy „Ajka” dotknęła, to znaczy, że ma moc oddziaływania.
Potrzebowała pani czasu, żeby otrząsnąć się z roli?
Potrzebowałam regeneracji. Pracowaliśmy od września do maja. Gdy dowiedzieliśmy się, że film dostał się do Cannes, spaliśmy po cztery godziny na dobę. Byłam pewna, że potem będę spała trzy dni bez przerwy. Stało się inaczej. Budziłam się spanikowana po trzech godzinach, bo wydawało mi się, że muszę iść do pracy. Miałam nadzieję, że odeśpię po festiwalu, ale tak się nie stało, bo dostałam nagrodę dla najlepszej aktorki, co spowodowało, że emocje były tak duże, że o spaniu w ogóle nie mogło być już mowy. Zasnęłam dopiero we własnym łóżku po powrocie do domu.
W filmie pokazane jest życie nielegalnych imigrantów. Czy wchodzenie w postać Ajki wymagało od pani poznania ludzi będących w podobnej do niej sytuacji?
Rozmawialiśmy z imigrantami. Widziałam, jak oni żyją. Najczęściej zajmują mieszkania trzypokojowe. W każdym pokoju mieszka sześć osób, a jeżeli jest duży, to nawet dziesięć. W naszym filmie grało mnóstwo naturszczyków, którzy mają w Rosji podobny status.
W moskiewskich szpitalach co roku porzucana jest duża liczba noworodków. „Ajka” to komentarz do sytuacji społecznej?
To dotyczy każdego dużego miasta w Rosji. Zawsze tak było. Nasz film tego nie zmieni. Moją rolą chciałam raczej pokazać, że życie jest krótkie. Chciałabym, żeby ludzie zrozumieli, jak mało mają czasu, żeby docenić bliskich. Życie powinno być wypełnione miłością. O tym jest dla mnie „Ajka”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.